Koniec z wielkimi reklamami na autobusach. Do końca roku kolejni przewoźnicy mają odkleić je z pojazdów. Prywatni przewoźnicy są źli, bo tracą pieniądze. Jeden rozważa nawet pójście do sądu.
Zarząd Transportu Miejskiego dał kolejnym przewoźnikom czas do końca roku na odklejenie wszystkich reklam z boku autobusów. Zdaniem miasta reklamy nie tylko szpecą, ale też mogą być niebezpieczne.
- Służby takie jak policja czy straż miejska, nie widzą przez taką wielqkoformatową reklamę co się dzieje wewnątrz pojazdu – wyjaśnia Igor Krajnow, rzecznik prasowy ZTM.
Pójdą do sądu
Przewoźnicy nie są zadowoleni z zakazu. Radosław Marek, wiceprezes zarządu PKS Grodzisk Mazowiecki przekonuje, że brak reklam może oznaczać dla firmy kłopoty finansowe. Przewoźnik, szykując się do obsługi linii w stolicy, podpisał długoletnie umowy z reklamodawcami.
- Rozważamy, czy z tą sprawą nie pójść do sądu. ZTM zmieniając warunki w trakcie trwania umów, trochę zagrywa nie fair niestety – mówi przedstawiciel przewoźnika.
Igor Krajnow nie widzi problemu. Jego zdaniem na reklamach z tyłu pojazdów też można nieźle zarobić. - Jest bardziej efektywna niż reklama umieszczona na boku. Ponieważ autobus, który ma umieszczoną reklamę, z tyłu jest bardziej zauważalna – przekonuje rzecznik.
Dla MZA to znikome zarobki
Dla Miejskich Zakładów Autobusowych, największego warszawskiego przewoźnika, zyski z reklam to groszowe sprawy. Dlatego chce zdjąć wszystkie reklamy z pojazdów.
- Często niszczą nam lakier, co powoduje dodatkowe koszty – podkreśla Adam Stawicki, rzecznik prasowy MZA.
Łukasz Wieczorekbf/mz