Wielkie święto w warszawskim zoo. Słoń Leon skończył dziś osiemnaście lat. Z tej okazji dostał dowód osobisty od prezydenta Warszawy i ogromny tort. Jubileusz świętowali z nim tłumnie najmłodsi mieszkańcy stolicy.
Tort był warzywno-owocowy. Pracownicy zoo wybrali do niego ulubione przysmaki Leona: jabłka, pory, marchewki i lucernę. Przemycili też siano i chrupki kukurydziane. Niektóre z nich, na przykład marchew i jabłka, słoń może jeść tylko od święta. - Dla niego są one jak czekolada dla naszych dzieci. Ze względu na zdrowie może otrzymywać je okazjonalnie - zaznacza Anna Tadra z warszawskiego zoo.
Leona rozpieszczali też goście. Przynieśli ze sobą fistaszki i pestki dyni. Najmłodsi przygotowali kolorowe laurki, a od opiekunów dostał wielką piniatę ze smakołykami.
Z okazji 18. urodzin Leon został oficjalnie największym warszawiakiem i jak przystało na pełnoletniego otrzymał "dowód osobisty" wydany przez prezydenta stolicy.
"Słonik, co jest?"
Leon urodził się w 2001 roku w Tel Awiwie. Jest słoniem afrykańskim. Kiedy przyjechał do Warszawy miał inne imię - nazywał się Yoni.
Przez kilka pierwszych dni pracowników warszawskiego zoo wspierali jego opiekunowie z Izraela. Uczyli ich, jak należy postępować z małymi słoniami. – Gdy tylko wyjechał ostatni lekarz, zadzwonił do mnie kierownik działu hodowlanego i powiedział: "słuchaj słonie się położyły'. Przybiegam - bo jestem lekarzem weterynarii - i patrzę rzeczywiście leży słoń - wspomina Andrzej Kruszewicz, dyrektor warszawskiego zoo.
I dodaje, że sprawdził co dzieje się ze zwierzęciem. Z pozoru wydawało się, że wszystko jest w porządku. - Zbiegło się z całego zoo 36 osób decyzyjnych. Wszyscy byli za specjalnymi prętami, przez które człowiek może przejść, ale słoń już nie. Podszedłem do niego i tak "zapukałem go" w czoło i mówię: "słonik, co jest?". I on zaczął wstawać. Chłopaki ledwo zdążyli przeskoczyć przez te kraty, a on bardzo się zdenerwował - opowiada Kruszewicz.
Co się wtedy tak naprawdę wydarzyło? – Dziecko ucięło sobie drzemkę zmęczone kilkudniowymi wizytami w nowym miejscu. Nic złego się nie stało - podkreśla dyrektor zoo.
"Jest bardzo zabawnym słoniem"
Choć Leon jest już pełnoletni, nadal rośnie. - Będzie to potężny słoń. W tej chwili waży ponad pięć ton. Jego ojciec ważył ponad siedem. Był to kłopotliwy słoń, bo opuszczał ogród zoologiczny. Mamy nadzieję, że z Leonem nie będzie aż tak źle. Ale ogrodzenie na wszelki wypadek mamy zamiar podnieść - zaznacza Kruszewicz.
Pracownicy zoo przyznają, że Leon uwielbia być nieznośny i jak każdy słoń ochoczo chlapie się w wodzie. - Jest bardzo zabawnym słoniem. Lubi wypoczywać i leniuchować. Natomiast kiedy jest zmobilizowany do treningów medycznych, potrafi bardzo pilnie się uczyć. Jest bardzo pilnym uczniem, lecz nieco przekupnym, bo opiekunowie mają zawsze dla niego jakieś pyszności - mówi Anna Tadra.
Zoo czeka na małe słoniątka
Leon mieszka w Warszawie od 16 lat. - W tym czasie wydoroślał, zmężniał, zrobił się potężny. A był naprawdę małym słonikiem, kiedy do nas przyjechał - wspomina dyrektor zoo.
I zdradza, co dla Leona oznacza osiągnięcie pełnoletności. - Będzie mógł teraz podejmować własne decyzje. Może nawet wybierze się do Afryki. Jest tam takie drzewo marula, którego owoce fermentują i słonie urządzają sobie przy nich biesiady. Ale najpierw musi się rozmnożyć, może wtedy pozwolimy mu na takie eskapady - mówi Kruszewicz.
Leon ma dwie partnerki - Bubę i Fredzię. Pracownicy warszawskiego zoo liczą na to, że uda im się powtórzyć sukces sprzed II wojny światowej. To wtedy na świat przyszła Tuzinka. Była pierwszą i jedyną słonicą urodzoną w Polsce.
kk/gp