Po przedwojennej kamienicy przy Grzybowskiej 37 pozostały już tylko gruzy. Nie udało się jej ocalić i wpisać do rejestru zabytków. Dlaczego? Urząd wojewódzkiego konserwatora zabytków tłumaczy, że "na skutek wojennych zniszczeń i późniejszych przebudów utraciła ona pierwotny autentyzm" i nie była "nośnikiem wartości zabytkowych".
Rozbiórka przedwojennego budynku ruszyła w ubiegły czwartek. Po weekendzie, w miejscu dawnej kamienicy można było zobaczyć stertę gruzu.
Burmistrz Woli zapewniał, że próbował temu zapobiec i wnioskował do wojewódzkiego konserwatora zabytków, by wpisał kamienicę do rejestru zabytków. Ten, choć w styczniu ubiegłego roku wszczął oficjalną procedurę, po ośmiu miesiącach zakończył ją negatywną decyzją. Nie pomogło odwołanie do ministra kultury i dziedzictwa narodowego. W lutym decyzja o odmowie wpisu stała się prawomocna.
"Uległa trwałym i nieodwracalnym zmianom"
Na prośbę tvnwarszawa.pl rzeczniczka konserwatora Agnieszka Żukowska wytłumaczyła powody tej decyzji. Przy okazji przypomniała też historię kamienicy.
Budynek powstał na przełomie lat 1936/1937. Jak pisze rzeczniczka, w trakcie Powstania Warszawskiego pocisk artyleryjski uszkodził jego północno-zachodni narożnik. Po wojnie został odbudowany "w formach znacznie uproszczonych". Z kolei lata 60. przyniosły jego przebudowę, na którą składały się "nadbudowa o jedno piętro, zamurowanie przejazdu bramnego, zmiana witryn sklepowych na okna, przebudowa wnętrz".
"Cały budynek został wyremontowany przy użyciu współczesnych materiałów budowlanych. Zdaniem mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków jego obecna forma nie jest nośnikiem wartości artystycznych, natomiast na skutek wojennych zniszczeń i późniejszych przebudów utracił on pierwotny autentyzm i jako taki nie jest nośnikiem wartości zabytkowych" - informuje Żukowska.
I zaznacza, że stanowisko konserwatora zostało potwierdzone przez dwie niezależne opinie specjalistyczne. Ich autorami byli profesor Marta Leśniakowska z Instytutu Sztuki PAN oraz doktor Tomasz Śleboda z Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie.
"W obu ekspertyzach stwierdzono jednoznacznie, że kamienica na skutek powojennych przekształceń uległa trwałym i nieodwracalnym zmianom przesądzającym o pełnej utracie wartości artystycznych, naukowych i historycznych" - wyjaśnia Żukowska.
Przed wojną na terenie działki przy Grzybowskiej 37 mieściła się słynna palarnia kawy Pluton. Jak precyzuje rzeczniczka, znajdowała się ona dokładnie w nieistniejącej (po wojnie - red.) oficynie w tylnej części posesji. "W budynku frontowym nie zachowały się żadne materialne ślady jej funkcjonowania" - dodaje.
"Odtworzenie części elewacji istniejącego budynku"
Decyzję o rozbiórce budynku, na początku stycznia, podjął powiatowy nadzór budowlany. Uzasadnił ją złym stanem technicznym budynku.
Zanim do tego doszło powiatowy inspektor zwrócił się do wojewódzkiego konserwatora zabytków o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Jak przeczytaliśmy w skanie decyzji, którą udostępnił w mediach społecznościowych burmistrz Woli Krzysztof Strzałkowski, pismo pozostało bez odpowiedzi "w ustawowym terminie". "Obiekty budowlane niewpisane do rejestru, a objęte ochroną konserwatorską, nie podlegają bezwzględnemu wyłączeniu spod regulacji art. 67 ust. 1 ustawy Prawo budowlane" - zaznaczono.
Rzeczniczka konserwatora tłumaczy teraz, że w związku ze stwierdzeniem braku wartości zabytkowych, wniosek PINB pozostawiono bez odpowiedzi w trybie tzw. "samouzgodnienia".
"Obecnie w urzędzie procedowany jest wniosek o wydanie zaleceń konserwatorskich w sprawie nowo projektowanej zabudowy na działce przy ulicy Grzybowskiej 37, uwzględniającej odtworzenie części elewacji istniejącego budynku" - pisze Żukowska.
Jak podała w ubiegłym roku "Gazeta Stołeczna", do rozbiórki budynku dążył prywatny inwestor, by w miejscu starej kamienicy wybudować nowoczesny apartamentowiec. W artykule znalazły się nawet wizualizacje inwestycji przygotowywanej przez firmę Matexi.
kk/b