Wszystko działo się na początku sierpnia. Strażacy z ochotniczej jednostki w Chotomowie otrzymali zgłoszenie: pożar lasu. Wsiedli do wozu, jednak wyjazd się opóźnił, choć nie oni zawinili.
Film ilustrujący zdarzenie zamieścili w sieci. Widzimy na nim, jak BMW blokuje wyjazd wozu z garażu.
"U nas to norma"
"Takie zdarzenia to u nas norma, klienci Poczty Polskiej która znajduje się obok czy sklepu naprzeciwko często stawiają swoje samochody uniemożliwiając lub utrudniając nam wyjazd mimo, że do obu tych punktów wydzielone są odpowiednie parkingi" - tłumaczyli w opisie zdjęcia.
Zaznaczyli przy tym, że mimo sygnałów dźwiękowych, właścicielka samochodu wciąż robiła zakupy. Wyszła po 10 minutach.
Film wysłali do Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji, a całą sytuację skomentowali krótko: dobrze, że zgłoszenie dotyczyło "tylko" pożaru lasu, gorzej gdyby paliło się czyjeś mieszkanie.
Dlaczego nie uszkodzili auta?
Pod filmem pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy. "Dlaczego nie zepchnięty został samochód wozem straży pożarnej?? Ja bym taranował" - napisał szol1910.
"Polska to nie Ameryka, za zniszczenie mienia (w tym czyjegoś samochodu) odpowiadalibyśmy finansowo z własnej kieszeni, dodatkowo za naprawę uszkodzonego samochodu bojowego (czy to pęknięty zderzak czy cokolwiek innego) nikt by nam nie zapłacił - więc tu koszty się kumulują. Oczywiście, gdyby zgłoszenie dotyczyło zagrożenia życia, nikt z nas by na to nie patrzył, ponieważ byłby to stan wyższej konieczności" - odpowiedzieli strażacy.
Były też propozycje przesunięcia pojazdu. "Zapadła decyzja o tym, że wyjedziemy drugim samochodem którego brama nie była zastawiona. Zresztą gdybyśmy nawet przenieśli samochód, to ludzie by się przyzwyczaili, że mogą parkować pod bramą, bo w razie czego strażacy przecież sobie poradzą i przeniosą pojazd w inne miejsce" - odpowiadali na komentarze strażacy.
Przeprosiła
Ale były też inne propozycje. "Może powinniście zamontować rogatki z kolcami, które uniemożliwiały by wjazd innym pojazdom na Wasz teren. Każdy samochód w Waszej straży by miał na stałe zamontowany pilocik do ich opuszczania/podnoszenia.Sądzę, że to najlepsze rozwiązanie, skoro to nie pierwszy taki przypadek" - podpowiadał Paweł.
Jak informuje chotomowska straż, po kilku dniach kierująca BMW zadzwoniła do strażaków. Przeprosiła. Mimo tego ochotnicy zdecydowali się nie usuwać filmu z internetu. Podkreślają, że zostawiają go w sieci "ku przestrodze".
kz/mś