Zgłosił się na policję, bo męczyły go wyrzuty sumienia. Po 18 latach usłyszał zarzut zabójstwa

Policja (zdjęcie ilustracyjne)
Policja (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło: Shutterstock
Do stołecznej komendy policji zgłosił się mężczyzna, który przyznał się do zbrodni popełnionej 18 lat temu. Śledczym wyjaśnił, że "męczyły go wyrzuty sumienia". Mężczyzna usłyszał już zarzut zabójstwa. Prokuratura złożyła wniosek o areszt dla podejrzanego, ale sąd go nie uwzględnił. Decyzja sądu zostanie zaskarżona - zapowiada prokuratura.

Po 18 latach Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów wznowiła śledztwo w sprawie zabójstwa Jacka G. 25 kwietnia 2004 roku. Sebastian M., podejrzewany o popełnienie zbrodni, sam zgłosił się na policję. Przyszedł do Komendy Stołecznej Policji, bo - jak wyznał - "męczyły go wyrzuty sumienia i dlatego po 18 latach postanowił się przyznać". O tym, że Jacek G. zmarł, Sebastian M. miał się dowiedzieć trzy miesiące po fakcie.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz poinformowała, że Sebastian M. został przesłuchany jako podejrzany przy udziale adwokata. - Złożył obszerne wyjaśnienia - stwierdziła prokurator.

- Sebastianowi M. postawiono zarzut, że w dniu 25 kwietnia 2004 roku, działając z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia, zadał pokrzywdzonemu dwa uderzenia nożem, w wyniku czego doszło do powstania dwóch ran kłutych klatki piersiowej, które to obrażenia skutkowały śmiercią pokrzywdzonego. To jest o czyn z artykułu 148 paragraf 1 Kodeksu karnego (zabójstwo - red.) - wyjaśniła Skrzyniarz.

Sąd nie zgodził się na areszt

Prokurator Skrzyniarz przekazała, że z uwagi na grożącą podejrzanemu karę prokurator wystąpił do sądu o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Posiedzenie aresztowe odbyło się w miniony czwartek. - Sąd nie uwzględnił wniosku prokuratora o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania, jak również nie zastosował środków wolnościowych - podała prokurator.

- Decyzja sądu zostanie zaskarżona. Zdaniem prokuratury konieczne jest zabezpieczanie prawidłowego toku postępowania poprzez umieszczenie podejrzanego w areszcie śledczym - dodała.

Za zarzucany czyn podejrzanemu może grozić dożywocie.

Zadał ofierze dwie rany kłute

Do zdarzenia doszło 25 kwietnia 2004 roku przy ul. Podchorążych w Warszawie. Jak ustaliła Polska Agencja Prasowa, do Sebastiana M. zadzwonił wówczas kolega, który poprosił go o pomoc, bo pokłócił się ze znajomymi z osiedla.

Sebastian M. zgodził się pomóc koledze. Kiedy przyjechał na miejsce, trwała już bójka. Podczas bijatyki M. miał zostać uderzony łańcuchem, po czym wyciągnął nóż i zadał ciosy atakującemu go mężczyźnie - Jackowi G.

Gdy ugodzony nożem Jacek G. usiadł na ziemi, Sebastian M. miał się oddalić z miejsca zdarzenia. Jak się później okazało, pokrzywdzony miał dwie rany kłute klatki piersiowej, w wyniku których zmarł.

Sprawą zajęła się prokuratura, która 27 stycznia 2005 roku umorzyła śledztwo z uwagi na niewykrycie sprawcy zabójstwa.

Informowaliśmy również o zarzutach za śmiertelne pobicie zakonnika:

Siedlce: Śmiertelne pobicie zakonnika
Siedlce: Śmiertelne pobicie zakonnika. "Widziałem kałużę krwi"
Źródło: TVN 24
Czytaj także: