Po 18 latach Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów wznowiła śledztwo w sprawie zabójstwa Jacka G. 25 kwietnia 2004 roku. Sebastian M., podejrzewany o popełnienie zbrodni, sam zgłosił się na policję. Przyszedł do Komendy Stołecznej Policji, bo - jak wyznał - "męczyły go wyrzuty sumienia i dlatego po 18 latach postanowił się przyznać". O tym, że Jacek G. zmarł, Sebastian M. miał się dowiedzieć trzy miesiące po fakcie.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz poinformowała, że Sebastian M. został przesłuchany jako podejrzany przy udziale adwokata. - Złożył obszerne wyjaśnienia - stwierdziła prokurator.
- Sebastianowi M. postawiono zarzut, że w dniu 25 kwietnia 2004 roku, działając z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia, zadał pokrzywdzonemu dwa uderzenia nożem, w wyniku czego doszło do powstania dwóch ran kłutych klatki piersiowej, które to obrażenia skutkowały śmiercią pokrzywdzonego. To jest o czyn z artykułu 148 paragraf 1 Kodeksu karnego (zabójstwo - red.) - wyjaśniła Skrzyniarz.
Sąd nie zgodził się na areszt
Prokurator Skrzyniarz przekazała, że z uwagi na grożącą podejrzanemu karę prokurator wystąpił do sądu o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Posiedzenie aresztowe odbyło się w miniony czwartek. - Sąd nie uwzględnił wniosku prokuratora o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania, jak również nie zastosował środków wolnościowych - podała prokurator.
- Decyzja sądu zostanie zaskarżona. Zdaniem prokuratury konieczne jest zabezpieczanie prawidłowego toku postępowania poprzez umieszczenie podejrzanego w areszcie śledczym - dodała.
Za zarzucany czyn podejrzanemu może grozić dożywocie.
Zadał ofierze dwie rany kłute
Do zdarzenia doszło 25 kwietnia 2004 roku przy ul. Podchorążych w Warszawie. Jak ustaliła Polska Agencja Prasowa, do Sebastiana M. zadzwonił wówczas kolega, który poprosił go o pomoc, bo pokłócił się ze znajomymi z osiedla.
Sebastian M. zgodził się pomóc koledze. Kiedy przyjechał na miejsce, trwała już bójka. Podczas bijatyki M. miał zostać uderzony łańcuchem, po czym wyciągnął nóż i zadał ciosy atakującemu go mężczyźnie - Jackowi G.
Gdy ugodzony nożem Jacek G. usiadł na ziemi, Sebastian M. miał się oddalić z miejsca zdarzenia. Jak się później okazało, pokrzywdzony miał dwie rany kłute klatki piersiowej, w wyniku których zmarł.
Sprawą zajęła się prokuratura, która 27 stycznia 2005 roku umorzyła śledztwo z uwagi na niewykrycie sprawcy zabójstwa.
Informowaliśmy również o zarzutach za śmiertelne pobicie zakonnika:
Autorka/Autor: dg//rzw
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock