Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie przepychanek na Krakowskim Przedmieściu – ustaliła "Gazeta Stołeczna". Jeden z rowerzystów opluł wówczas kobietę z tęczową flagą, inny popchnął aktywistkę znaną jako Babcia Kasia. Według ustaleń dziennika, to ojciec i syn, a starszy z nich jest policjantem, który w momencie zajścia nie był na służbie.
Postępowanie przygotowawcze prowadzone przez śródmiejską prokuraturę dotyczyło sytuacji z 18 maja tego roku. Jak opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl, po manifestacji przed kościołem Świętego Krzyża grupa uczestników z tęczowymi flagami ruszyła w kierunku placu Zamkowego. Pośród nich była między innymi znana z antyrządowych protestów Babcia Kasia. Po około 200 metrach – na wysokości bramy Uniwersytetu Warszawskiego doszło do przepychanek, które zarejestrowała kamera Telewizji Obywatelskiej.
Na nagraniu widać, że obok uczestników manifestacji nagle z lewej strony wyjeżdżają dwaj rowerzyści, a jeden z nich pluje w kierunku osoby niosącej tęczową flagę. Po chwili kobiety podbiegają do rowerzystów, jedna z nich zostaje odepchnięta, druga z kolei szturcha rowerzystę. W tle padają przekleństwa. Do rowerzystów podchodzi mężczyzna w szarej bluzie i pyta: "masz problem, ku…a?". Za nim momentalnie pojawia się policjant i go przytrzymuje. Potem podbiega jeszcze dwóch i starają się rozdzielić strony.
Kilka sekund później jeden z rowerzystów odjeżdża, do drugiego podchodzą kobiety i uderzają go. Ten rowerzysta również odjeżdża. Na miejscu zostaje mężczyzna w szarej bluzie, który otoczony przez funkcjonariuszy zostaje wylegitymowany. W tle nagrania słychać w pewnym momencie, jak ktoś mówi do policjantów, że kobiety zaatakował rowerzysta w pomarańczowej bluzie.
Prokuratura nie będzie prowadziła śledztwa
Policja wyjaśniała później, że funkcjonariusze nie widzieli całej sytuacji od początku, a gdy znaleźli się przy jej uczestnikach, rozdzielili ich i zatrzymali osobę, która - ich zdaniem - zachowywała się agresywnie. Według rzecznika śródmiejskiej komendy Roberta Szumiaty, to mężczyzna w szarej bluzie został wskazany przez kobiety jako napastnik i na nim się skupiły działania. Twierdził, że dopiero gdy rowerzyści odjechali, kobiety wskazały ich jako agresorów. - Kobiety w złożonej tego samego dnia na komendzie skardze o przestępstwie ściganym z oskarżenia prywatnego, powiedziały, że napastnikami byli rowerzyści i potwierdziły, że najpierw jako napastnika wskazały policjantom wylegitymowanego przez nich mężczyznę, który tak naprawdę stanął w ich obronie – mówił wówczas Szumiata.
Dokumentacja sporządzona przez policję po interwencji na Krakowskim Przedmieściu wraz z treścią skarg została przesłana do prokuratury, aby ta podjęła decyzję, czy obejmie je ściganiem z urzędu. Skargi dotyczyły artykułów 216 i 217 Kodeksu karnego, czyli znieważania i naruszenie nietykalności cielesnej.
Jak poinformowała we wtorek "Gazeta Stołeczna", prokuratura nie znalazła podstaw do ścigania rowerzystów z urzędu. Poszkodowane zostały poinformowane, że mogą wnieść sprawę do sądu w trybie prywatnoskargowym.
W artykule zacytowano również fragment pisma, które skierował do kobiet prokurator Marek Kozicki z Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ. "Pokrzywdzone są osobami pełnoletnimi, posiadającymi doświadczenie życiowe i świadomość prawną na poziomie umożliwiającym samodzielne dochodzenie swoich praw w drodze prywatnego aktu oskarżenia" – uznał prokurator.
"Gazeta Stołeczna'": policjant popchnął Babcię Kasię
Powołując się na pismo, "Gazeta Stołeczna" podaje, że mężczyzną w czarnej bluzie, który miał popchnąć Babcię Kasię, jest policjant. Natomiast mężczyzna w czerwonej bluzie to jego syn. Prokurator miał też poinformować kobiety, że funkcjonariusz policji skierował w tej sprawie do sądu prywatny akt oskarżenia, ponieważ uważa, że uczestnicy manifestacji naruszyli nietykalność cielesną jego syna.
Jedna z pokrzywdzonych przekazała w rozmowie z dziennikiem, że zamierza odwołać się od decyzji prokuratury.
Poprosiliśmy policję i prokuraturę o komentarz w tej sprawie. Już po publikacji tekstu odpowiedział Sylwester marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. - Policjanci niezwłocznie ustalili wszystkich uczestników zajścia na Krakowskim Przedmieściu, przesłali materiały do prokuratury, celem dokonania pełnej, obiektywnej i niezależnej oceny, dlatego proszę kontaktować się w tej sprawie z prokuraturą - przekazał Marczak. - Potwierdzam, że w zdarzeniu brał udział policjant z garnizonu stołecznego, a zdarzenie nie miało związku ze służbą - dodał.
Źródło: "Gazeta Stołeczna", tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Telewizja Obywatelska