Mężczyzna zatrzymany przez policję po sobotnim pościgu trafił do aresztu. Śledczy przedstawili mu zarzut paserstwa i niezatrzymania się do kontroli drogowej. Jak podają, podejrzany wcześniej dopuszczał się podobnych przestępstw, dlatego grozi mu surowszy wymiar kary.
Do pościgu doszło w sobotę rano, gdy policjanci z grupy "Orzeł" Wydziału do walki z przestępczością samochodową Komendy Stołecznej Policji zdobyli informację, że z Gdańska w kierunku Warszawy jedzie skradziony ford. Koordynację działań, które miały doprowadzić do zatrzymania auta, przejęło Stołeczne Stanowisko Kierowania. Informacja o akcji trafiła do komend powiatowych i po kilku minutach samochód został namierzony przez policjantów z Pruszkowa, którzy ruszyli w pościg za nim.
Kierowca uciekał. W pewnym momencie zawrócił i ruszył w stronę policjantów. Ci oddali strzały, ale nie zakończyło to pościgu. Mężczyzna zdołał dojechać do Wilanowa, gdzie porzucił auto w pobliżu Parku Natolińskiego. Tam rozpoczął pieszą ucieczkę, którą policjanci szybko udaremnili. Na pojeździe widoczne były później ślady po kulach.
Zarzuty dla kierowcy forda
Sprawę zatrzymanego prowadzi Komenda Miejska Policji w Gdańsku. Jak przekazał naszej redakcji jej oficer prasowy Mariusz Chrzanowski, funkcjonariusze zgromadzili już materiał dowodowy i doprowadzili mężczyznę do prokuratury.
- 48-latek zatrzymany w Warszawie usłyszał zarzut z artykułu 291 Kodeksu karnego, czyli paserstwa. Grozi za to kara do pięciu lat więzienia, ale mężczyzna dopuścił się tego czynu w warunkach recydywy. W uwagi na te okoliczności kara może zostać zwiększona o połowę, czyli do siedmiu i pół roku więzienia - poinformował policjant.
Mężczyzna odpowie także za niezatrzymanie się do kontroli drogowej, za co również grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
Jak dodał Chrzanowski, wobec podejrzanego zastosowano środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu. Mężczyzna spędzi w nim najbliższe trzy miesiące.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KSP