Nie żyje Józef Walaszczyk, najstarszy Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Mężczyzna zmarł w wieku 103 lat. W trakcie II wojny światowej udało mu się ocalić ponad 50 osób pochodzenia żydowskiego. Część z nich zatrudnił w kierowanej przez siebie fabryce pod Rawą Mazowiecką, inną grupę wyciągnął z rąk Gestapo dzięki workowi pełnemu złota.
O śmierci Józefa Walaszczyka poinformował w poniedziałek Instytut Pamięci Narodowej. "Z głębokim żalem przyjęliśmy wiadomość, że dzisiaj 20 czerwca 2022 roku, w wieku 103 lat, odszedł Józef Walaszczyk, najstarszy Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" - przekazali przedstawiciele IPN w mediach społecznościowych.
Fikcyjne małżeństwo
Józef Walaszczyk urodził się 13 listopada 1919 roku w Częstochowie, dorastał w Warszawie. Po śmierci ojca w 1927 roku rodzinie pomógł kuzyn Ludwik Okęcki, który był właścicielem majątku i fabryki w Rylsku, leżącym nieopodal Rawy Mazowieckiej. Przed 1939 rokiem Józef zdał tak zwaną małą maturę. Podczas niemieckiej okupacji pracował w rodzinnym majątku. Często jeździł w sprawach fabryki do Warszawy i tam poznał Irenę Front, która nie zdradziła swojego żydowskiego pochodzenia. Ujawniła prawdę dopiero podczas niespodziewanej kontroli Gestapo w pensjonacie, gdzie się zatrzymali. Józef Walaszczyk zamknął ją w pokoju, a sam wyszedł na korytarz, aby poddać się kontroli. Po wylegitymowaniu zasymulował problemy żołądkowe i zamknął się w toalecie.
- Gestapowiec podszedł do mojego pokoju i zaczął krzyczeć do kierowniczki, aby otworzyła drzwi. Powiedziała, że nie może, ponieważ jest wynajmowany przez tego chorego pana. Jeszcze raz sprawdził dokumenty i zrezygnował z kontroli. Zabrałem Irenę do mojej kawalerki, a ja pojechałem zrobić jej aryjskie papiery, żeby mogła egzystować - wspominał Józef Walaszczyk na filmie wyświetlonym podczas uroczystości z okazji setnych urodzin bohatera zorganizowanych w 2019 roku. Dokumenty zostały przygotowane przez przyjaciół z AK, ale warunkiem ich wystawienia było zawarcie fikcyjnego małżeństwa przez parę. Przyszły Sprawiedliwy wśród Narodów Świata zgodził się pomimo tego, że w razie wpadki ryzykował własne życie.
W kilka godzin zebrał worek złota, by wykupić więźniów Gestapo
Irena niedługo potem została złapana przez Niemców i uwięziona wraz z grupą 20 żydowskich znajomych. Jedyną szansą na pomyślne rozwiązanie było wydostanie ich wszystkich. Gestapowcy zgodzili się na to pod warunkiem łapówki w wysokości kilograma złota w wyrobach jubilerskich. Walaszczyk miał na ich zgromadzenie zaledwie kilka godzin. Pomogli przyjaciele, między innymi ukrywający się Żydzi.
- O piątej przyjechała więźniarka. Spytali się, czy "gold" jest. Mnie jakoś udało się to uzbierać. Tych dwudziestu wyleciało, Irena również wyszła - wspominał na filmie Walaszczyk. Po szczęśliwym wydostaniu dziewczyny umieścił ją wraz z dwiema koleżankami w świeżo zakupionym mieszkaniu na ulicy Emilii Plater. Przebywały tam aż do wybuchu Powstania Warszawskiego. Po jego upadku spotkały się z Józefem i udały się do jego majątku w Rylsku.
Zatrudnił w fabryce Żydów, dzięki temu przetrwali Holokaust
Józef Walaszczyk pomagał także mieszkańcom getta warszawskiego, skąd przygotowywał dla Armii Krajowej meldunki o sytuacji więzionej ludności. Pomógł także kilkudziesięciu Żydom z Rawy Mazowieckiej. W 1941 roku zwrócił się do niego znajomy kupiec z lat przedwojennych, który poprosił go o przyjęcie do fabryki 40 młodych Żydów. Udało mu się wynegocjować z dyrektorem Arbeitsamtu zgodę na zatrudnienie 30 pracowników, którzy dzięki temu przeżyli Holokaust.
W czasie okupacji współpracował z Armią Krajową, a po upadku Powstania Warszawskiego zorganizował placówkę Czerwonego Krzyża w Podkowie Leśnej, w której pomagał żołnierzom i cywilom ze stolicy.
Po wojnie Józef Walaszczyk i Irena Front rozstali się, choć utrzymywali ze sobą kontakt, a dawna ukochana nie zapomniała o wybawcy. Dzięki niej Józef Walaszczyk w 2002 r. otrzymał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Został wiceprezesem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Prowadził pracownię kaletniczą przy Sobieskiego
Po wojnie Walaszczyk przeniósł się do Krakowa, ale po kilku latach zdecydował się powrócić do Warszawy. Wraz z kuzynem uruchomili fabrykę materiałów wełnianych i bawełnianych. W 1949 przedsiębiorstwo zostało znacjonalizowane. Następnie wraz z żydowskimi kolegami prowadził szwalnię bielizny na ul. Wiatracznej. Po roku, pod naciskiem urzędu skarbowego, interes został zamknięty.
W 1950 roku otworzył zakład tkacki w Podkowie Leśnej, który po dwóch latach, w związku z wprowadzeniem obowiązku posiadania koncesji, został zlikwidowany. Walaszczyk w międzyczasie uzyskał uprawnienia mistrzowskie z kaletnictwa, dzięki czemu mógł rozpocząć produkcję artykułów skórzanych. Został członkiem Pomocniczej Spółdzielni Wielobranżowej w Grodzisku Mazowieckim. Po pewnym czasie został wiceprezesem tej spółdzielni ds. finansowych. W 1951 roku opuścił spółdzielnię w proteście przeciwko jej upaństwowieniu i został prezesem rady nadzorczej upadającej spółdzielni szewskiej w Rembertowie. W późniejszym czasie założył pracownię kaletniczą przy ulicy Sobieskiego w Warszawie, którą prowadził do późnej starości.
Życzenia prezydenta z okazji setnych urodzin
Z okazji setnych rodzin Józefa Walaszczyka list do jubilata wystosował prezydent RP Andrzej Duda. "Pragnę przekazać wyrazy głębokiego szacunku dla Pana życiowej postawy i czynów, a zwłaszcza za to, że podczas II wojny światowej pospieszył Pan na ratunek i znalazł schronienie dla kilkudziesięciu żydowskich współobywateli. W imieniu Rzeczypospolitej chcę dziś z całego serca podziękować Panu za ten bezprzykładny heroizm, odwagę i wierność najwyższym zasadom" - napisał prezydent w 2019 roku.
W tym samym roku Ośrodek Karta udostępnił online wspomnienia Józefa Walaszczyka "Przywracanie pamięci".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: IPN / Facebook