"Patologia, która staje się normą". Podróże pociągami na linii otwockiej

Stacja Warszawa Radość na linii otwockiej
Stacja Warszawa Radość na linii otwockiej
Źródło: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl
Opóźnienia, nerwy, stres, zmarnowany czas i wymówki od szefów i nauczycieli - tak pasażerowie z Otwocka i okolic podsumowują swoje dojazdy do centrum stolicy. Z ich relacji, zebranych przez reporterkę Polskiej Agencji Prasowej, wynika, że podróż do szkoły czy pracy to loteria.

- To, co się dzieje na linii otwockiej, to patologia, która staje się normą - komentuje na peronie w Warszawie Radości 45-letni informatyk Michał. Już kupując dom zakładał, że do pracy w wieżowcu położonym w samym centrum stolicy będzie dojeżdżać podmiejskim pociągiem. Teoretycznie powinno być to bezproblemowe.

Na stacji PKP Warszawa Radość zatrzymują się pociągi Szybkiej Kolei Miejskiej linii S1 i Kolei Mazowieckich, jadące z Dęblina, Pilawy, Celestynowa i Otwocka. Teoretyczny czas przejazdu do centrum miasta - 25 minut. Jak przekonuje, bezproblemowy dojazd do pracy to miły wyjątek.

Albo zapchany pociąg KM, albo skrócony kurs SKM

- Rano mam do wyboru albo zapchany do niemożliwości pociąg z Dęblina, albo skrócony kurs SKM, który kończy się na Dworcu Wschodnim - opowiada. - Budowa wiaduktu nad obwodnicą, remont tunelu średnicowego w centrum Warszawy, awarie systemu zarządzania ruchem, drzewa pochylone na tory, remont Dworca Zachodniego, wypadki na torach, a teraz budowa czwartego toru - wylicza kolejne tłumaczenia, które umieszczają w mediach społecznościowych kolejarze.

Na brak alternatyw narzekają też mieszkańcy stołecznych przedmieść. - Przez lata jeździł autobus, najpierw jako C, a potem 521, którym można było dojechać na Ochotę. Pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz chciała go skrócić, zlikwidować całkowicie, bo przecież są pociągi i prywatne minibusy. Teraz prywatny przewoźnik się zwinął, pociągi jeżdżą, jak chcą i tylko dzięki protestom mieszkańców mamy dwa na godzinę autobusy do Śródmieścia - opowiada starsza pani, która z pomocą już drugiej pary okularów próbuje wypatrzeć pociąg na rozkładzie.

Do Śródmieścia jeżdżą rzadko, więcej jest pociągów SKM do Dworca Wschodniego. Ale emerytka nie chce skorzystać z tej opcji. Mówi, że po dojechaniu na miejsce nie ma informacji o najbliższych pociągach jadących do śródmiejskiego dworca, trzeba biegać po peronach i ich szukać lub iść kilkaset metrów do zapchanego tramwaju.

Konduktor: proszę pokazać bilet. Pasażer: siedzę z rodziną przy obiedzie

Licealistka czekająca razem z nią na peronie doradza, by słuchać, skąd odjeżdża pociąg do Lotniska Chopina. Kolejarze traktują go priorytetowo. - Ja każdy dzień zaczynam od profilu facebookowego Koleją przez Otwock - opowiada. Ludzie tam na bieżąco piszą o utrudnieniach, opóźnieniach, awariach. W tę oddolną inicjatywę zaangażowało się już 5,5 tysiąca pasażerów z linii otwockiej.

Licealistka Kalina ma w zanadrzu też kilka opowieści o tym, co się dzieje w zapchanych pociągach. - Ludzie jadą upchani jak sardynki w puszce, a z głośników lecą ostrzeżenia, by nie opierać się o drzwi. Niby jak!? - opowiada. Coraz częściej pasażerowie w opóźnionych pociągach odmawiają też okazywania biletów. Jak mówi Kalina, tuż przed świętami pewien pan w garniturze i z teczką, w średnim wieku, na prośbę kierownika pociągu o bilet odpowiedział spokojnie: "Jest 17.30. ten pociąg już dawno dojechał do Otwocka, a ja siedzę z rodziną przy obiedzie, więc żadnego biletu nie pokażę". Konduktor ponoć odszedł bez słowa.

Opóźnienia, zatrzymywanie, przekierowywanie. Radny o "horrorze"

Wiceprzewodniczący sejmiku mazowieckiego Marcin Podsędek (Koalicja Obywatelska) bez ogródek nazywa sytuację na linii otwockiej "horrorem". - Opóźnienia pociągów, zatrzymywanie pociągów i przekierowywanie ich na inne stacje stało się normą, na co absolutnie nie możemy się zgodzić - mówił podczas ostatniej sesji.

Za skandaliczną insynuację uznał tłumaczenia kolejarzy, że chodzi o zbyt dużą liczbę pociągów (Chodzi o wypowiedź wiceprezesa PKP PLK, który jako winnych perturbacji w kursowaniu pociągów uznał przewoźników regionalnych, mówił o "bardzo dużych oczekiwaniach ze strony przewoźników co do ilości realizacji przejazdów" - przyp. red). Zdaniem Marcina Podsędka pociągów jest tyle, ile trzeba, by dowieźć mieszkańców do pracy i szkoły.

Przewodnicząca sejmikowej komisji rozwoju gospodarczego, infrastruktury i przeciwdziałaniu bezrobociu Anna Katarzyna Brzezińska (Koalicja Obywatelska) mówi o skandalu.

- Wyobrażam sobie, że prezesi takiej spółki, jak PKP PLK wiedzą, jak organizować ruch kolejowy, bo w końcu zasiadają na stanowiskach decyzyjnych. Do organizacji ruchu na całym Mazowszu na pewno wcześniej się długo przygotowywali. Niestety efekt był skandaliczny. Ubolewam nad tym, że w efekcie chaosu mieszkańcy narażeni byli na dodatkowy stres, nie wiedząc dokładnie, czy pociągi ich zawiozą i czy na pewno dotrą do celu swojej podróży - podkreśla.

***

Chaos w ruchu pociągów na Warszawskim Węźle Kolejowym zaczął się wraz z korektą rozkładu jazdy, która weszła w życie 12 marca. Zmiany nałożyły się na trwające prace budowlane na stacji Warszawa Zachodnia. Pociągi wszystkich przewoźników były opóźnione, a część odwołana. Zarządca infrastruktury musiał doraźnie zmniejszyć liczbę połączeń, by zapanować nad sytuacją.

Utrudnienia potęgują prowadzone od 11 kwietnia prace przy budowie ściany oporowej na wysokości linii średnicowej. Prace wymagały zamknięcia toru na linii podmiejskiej na odcinku od Warszawy Zachodniej do stacji Warszawa Stadion, a to powoduje, że znaczna część pociągów kursuje na skróconej trasie.

Czytaj także: