Policjanci ze stołecznej drogówki prowadzą cichy protest, idąc na zwolnienia lekarskie - dowiedział się portal tvn24.pl. Oficjalnie policja odpowiada, że w stolicy nie ma problemu z obsługą wypadków i kolizji.
Według naszych informacji przyczyną oddolnego protestu, który rozpoczął się już w środę w ubiegłym tygodniu jest zmiana organizacji pracy.
Spór o "dwunastki"
- Z chwili na chwilę, bez rozmów zmieniają nam służby dwunastogodzinne na ośmiogodzinne. Do tego niekończące się akcje specjalne do których ściągają ludzi z wolnego - mówią tvn24.pl policjanci, prosząc o zachowanie anonimowości.
Na samym początku ledwie kilku funkcjonariuszy zdecydowało się pójść po zwolnienie lekarskie. W poniedziałek na zwolnieniach przebywało 71 osób, z załogi liczącej 550. Jednak według oficjalnych odpowiedzi Komendy Stołecznej Policji odnotowano tylko niewielki wzrost, wobec naturalnego poziomu zwolnień lekarskich.
- Liczby zwolnień nie mają negatywnego wpływu na szybkość interwencji i poziom realizacji powierzonych drogówce zadań. Jak sprawdziliśmy ostatnio czas reakcji na zdarzenia pilne był krótszy, niż średnia dla całego ubiegłego roku - przekazał nam rzecznik komendanta stołecznego policji nadkomisarz Sylwester Marczak.
Interwencje "pilne" to w rozumieniu policji wypadki, reakcje na informację o pijanym kierowcy a "zwykłe" najczęściej oznaczają wyjazd do kolizji. Sami policjanci mówią, że każdego kolejnego dnia liczba zwolnień lekarskich będzie rosła. Dlaczego jednak jest tak ważna dla nich zmiana systemu pracy?
Stołeczni policjanci spoza Warszawy
W stołecznej drogówce pracuje wielu funkcjonariuszy, którzy nie mieszkają tutaj - dojeżdżają nawet za Kielc czy Gostynina. Dzięki "dwunastkom" mają wolną całą następną dobę. A gdy służba wypadnie w nocy, wracają do komendy dopiero po dwóch dobach odpoczynku.
- Jest różnica czy 300 kilometrów do służby robi się trzy razy w tygodniu czy pięć. My często wynajmujemy mieszkania wspólnie, by dzielić łóżka na zmiany - mówią policjanci.
Na problem inaczej spoglądają policyjni komendanci. Im łatwiej jest organizować służby w rytmie ośmiogodzinnym. Dodatkowy zysk jest statystyczny; gdy są trzy zmiany to każdej doby mają więcej załóg na ulicach.
Niekończący się spór
Zyskanie większej liczby załóg jest na tyle atrakcyjne dla policyjnego kierownictwa, że od dekad próbują wprowadzić to jako stałą zasadę. Za każdym razem jednak spotyka się to z oporem policyjnych "dołów", które patrolują ulice.
Jeszcze pod koniec 2017 roku, wtedy z inicjatywy centrali policji, próbowano to wprowadzić w drogówce na terenie całego kraju. Już na początku 2018 roku wycofano się z tych prób, właśnie przez opór samych policjantów.
- Młodzi policjanci mniej myślą o naszym zawodzie jako służbie, raczej jako zwykłej pracy, którą można w każdej chwili zmienić na inną. Ja zaczynałem, jeżdżąc w dziurawej nysce, młody policjant nie wsiądzie do radiowozu, w którym niesprawna jest klimatyzacja - mówi funkcjonariusz z 30-letnim stażem.
Chwilowa zmiana?
Według rozmówców tvn24.pl z komendy stołecznej policji zmiana z "dwunastek" na "ósemki" ma być wyłącznie tymczasowa.
- Jest zaraz Święto Policji, to też okres gdy mamy mnóstwo wizyt zagranicznych, dużo się dzieje. Naczelnik drogówki nie miał wyjścia, jak wprowadzić na pewien czas takie rozwiązanie - usłyszeliśmy od jednego z oficerów.
Policjanci z drogówki mówią: My usłyszeliśmy, że zmiana organizacji to pomysły Komendy Głównej Policji, gdy zaczęliśmy protestować. Jeśli protest nie przyniesie efektu to ja najpewniej zwolnię się ze służby, bo nie stać mnie na dokładanie do pracy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KSP