Rekordowe długie, trwające łącznie 17 godzin, dwudniowe posiedzenie komisji weryfikacyjnej dotyczące Noakowskiego 16 dobiegło końca. Przesłuchano lokatorów, prezesa spółki Fenix oraz Andrzeja Waltza. Mąż prezydent Warszawy zapewnił, że nie konsultował z żoną decyzji dotyczących kamienicy. - Była to moja sprawa spadkowa - wskazał.
Stron i świadków wezwanych na dwudniowe posiedzenie komisji weryfikacyjnej było łącznie kilkunastu. Jednak kiedy prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała, że się nie pojawi, zdecydowanie największa uwaga została skierowana na jej męża.
Andrzej Waltz przyszedł, a podczas składania zeznań od początku stawiał sprawę jasno. - Nigdy nie otrzymałem żadnych dokumentów, z żadnych instytucji, które wskazywałyby, aby w sprawie Noakowskiego 16 doszło do jakichkolwiek nieprawidłowości - oświadczył.
Waltz odzyskał część kamienicy w spadku po ciotce Halinie Kępskiej. Ta przejęła budynek po mężu Romanie, który z kolei odkupił go od oszusta Leona Kalinowskiego.
Przewodniczący komisji Patryk Jaki, przesłuchując męża prezydent Warszawy skupił się głównie na dwóch sprawach. Po pierwsze, czy odda pieniądze zdobyte w wyniku sprzedaży kamienicy do Skarbu Państwa (jeśli fałszerstwo dawnych akt zostanie udowodnione). Po drugie - czy wszelkie sprawy związane z Noakowskiego 16 konsultował ze swoją małżonką.
- Jeżeli komisja wyda stosowną decyzję i będzie to decyzja administracyjna w stosunku do mojej osoby, to się dostosuję - powiedział Waltz odnosząc się do pierwszego punktu. W drugim stwierdził zaś, że decyzji dotyczących kamienicy nie konsultował z żoną. - To była moja sprawa spadkowa. Ustaliliśmy, że ja się nią zajmuje - powiedział.
Andrzej Waltz, zanim sam doszedł do głosu, długo wysłuchiwał zeznań dawnych lokatorów z Noakowskiego 16. Skarżyli się przede wszystkim na podwyżki czynszów, uciążliwe remonty budynku i brak zainteresowania sprawą ze strony ratusza. Mówili o strachu i niepokoju, jaki odczuwali. - Nie wiedzieliśmy, co z nami będzie i czy w ogóle dożyjemy do jutra - mówiła Anna Błażewicz.
Dziś nikt z dawnych lokatorów przy Noakowskiego 16 już nie mieszka. Ostatni wyprowadził się stamtąd w grudniu 2014 roku. Właścicielem budynku jest Radosław Martyniak, prezes spółki Fenix. On także stawił się na komisji, aby - jak sam oświadczył - bronić dobrego imienia swojego i swojej firmy.
CAŁE WYDARZENIE SZCZEGÓŁOWO RELACJONOWALIŚMY:
20.40 Zakończyło się posiedzenie komisji w sprawie Noakowskiego 16.
19.50 Zakończyło się przesłuchanie właściciela kamienicy i prezesa spółki Fenix - Radosława Martyniaka.
Nadszedł czas na końcowe oświadczenia stron.
Jako pierwszy głos zabrał pełnomocnik ratusza Bartosz Przeciechowski. - Chciałbym zauważyć, że wbrew niektórym tezom, zostało ujawnione, że w wystąpieniach z 2006 roku do Prokuratury Krajowej czy ministra Ziobry, a w 2007 roku do prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie było mowy o fałszerstwach w dokumentacji [dotyczącej Noakowskiego - red.] - zaczął mecenas.
- Po drugie, wbrew sugestiom jakie padały, że Lech Kaczyński zajął się tą sprawą w jakiś szczególny sposób, dokumenty wskazują, że zrobił to po prostu zgodnie z trybem zwyczajowym. Jego biuro, rękami asystenta, przekazało pismo stowarzyszenia do przewodniczącego rady miasta stołecznego Warszawy - opisywał dalej.
Przeciechowski podkreślił, że przekazywanie budynków z lokatorami miało miejsce też za poprzedniej administracji (na czele z Lechem Kaczyńskim jako prezydentem miasta - red.), a nie tylko za rządów Platformy Obywatelskiej w Warszawie. Zaznaczył też wyraźnie, że jego zdaniem, najważniejszy w tego typu przypadkach nie jest prezydent miasta (kimkolwiek by nie był), ale osoby działające na niższych szczeblach i realnie pracujące nad danymi decyzjami.
Głos zabrała też druga pełnomocniczka miasta Zofia Gajewska. Zwróciła uwagę na wielokrotnie padające zarzuty dotyczące tego, dlaczego "Hanna Gronkiewicz-Waltz w sprawie Noakowskiego nie zrobiła nic". - Otóż pani prezydent nie mogła nic zrobić. Organ administracji podlega wyłączeniu w sytuacji, kiedy stroną jest najbliższa rodzina - powiedziała mecenas powołując się na artykuły kodeksu postępowania administracyjnego.
Potem głos zabrał pełnomocnik Radosława Martyniaka. - W niniejszej sprawie było dużo emocji, ja odniosę się tylko do faktów i do prawa. Mój klient, nabywając nieruchomość, nie wiedział o żadnych wątpliwościach dotyczących pana Kalinowskiego [Leona] czy Kępskiego [Romana]. Nie miał szans, by się o tym dowiedzieć - powiedział. - O żadnych wątpliwościach nie poinformowali też mojego klienta sprzedający kamienicę. Wydawane decyzje reprywatyzacyjne były ostatecznie i prawomocne. Podmiot prywatny nie mógł kwestionować takich rozstrzygnięć - dodał.
Długo przekonywał też, że Martyniak nabył nieruchomość przy Noakowskiego "w dobrej wierze". Ostatecznie stwierdził: - Nie można dziś zadziałać tak, by przywrócić stan sprzed 14 lat. Kamienica została odbudowana, z dawnych lokatorów nikt tam już nie mieszka.
Kolejny przedstawiciel - pełnomocnik jednej ze spadkobierców Marii Lityńskiej - zaapelował do komisji, aby umorzyła postępowanie w sprawie Noakowskiego 16. - Chciałbym umocnić komisję w przekonaniu, że moja mama działała w dobrej wierze - oświadczył Michał Lityński, który był nie tylko pełnomocnikiem, ale też i synem Marii Lityńskiej.
Na koniec krótko wypowiedział się też pełnomocnik Andrzeja Waltza Rafał Poniewierski. - Nie ma i nigdy nie było najmniejszych nawet przypuszczeń, aby Andrzej Waltz wiedział, że przy wydawaniu decyzji zwrotowej wystąpiły jakiekolwiek nieprawidłowości - powiedział mecenas.
Fenix zapowiada walkę o odszkodowania
19.20 Trwa przesłuchanie Radosława Martyniuka, prezesa firmy Fenix i właściciela Noakowskiego 16.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński pytał go między innymi o znajomość ze znanym mecenasem Robertem N. zajmującym się reprywatyzacją. Martyniak przyznał, że miał z nim styczność przy jednej z transakcji. Była to Poznańska 14. - Mecenas N. był pełnomocnikiem jednego z dawnych właścicieli Aleksandra Włodawera. - Poza tą sprawą nigdy nie spotkałem się z panem N. - zapewnił prezes Feniksa.
Adam Zieliński, członek komisji z ramienia Kukiz’15 pytał Martyniuka między innymi o nieprawidłowości i zachowania wobec mieszkańców, które były wskazywane w zeznaniach poprzednich świadków. - W ostatnim czasie jest bardzo dużo negatywnych i nieprawdziwych informacji o mojej firmie, współpracowniku Andrzeju Kawalcu i mnie. Jeśli doszło do jakiś nieprawidłowości, ja się chętnie do nich odniosę, ale poproszę o konkrety, a nie pomówienia - odpowiedział.
Poseł Robert Kropiwnicki z Platformy Obywatelskiej zwrócił zaś uwagę na inny wątek - odszkodowania, których za ewentualny "powrót do miasta" kamienic należących do Feniksa, spółka mogłaby żądać. Martyniak nawiązał tu do poprzednich decyzji komisji weryfikacyjnej - Poznańskiej 14 i Nowogrodzkiej 6a (zespół Jakiego podjął decyzję o przywróceniu ich do Skarbu Państwa).
- Swoją decyzją zabraliście państwo majątek naszym akcjonariuszom - powiedział Martyniak.
Zapewnił też, że Fenix będzie w tej sprawie odwoływał się do sądów administracyjnych - najpierw wojewódzkiego, potem naczelnego, a także do sądów arbitrażowych. A jeśli ta droga nie przyniesie oczekiwanych efektów, będzie ubiegał się także o odszkodowanie z majątku gminy Warszawa.
Po członkach komisji pytania zadawali pełnomocnicy stron. Mecenas jednej ze spadkobierców Marii Lityńskiej pytał, czy istnieje możliwość, że spółka Fenix będzie domagała się odszkodowań również od nich (w tym rodziny Waltzów). Martyniak przyznał: "istnieje możliwość, że będziemy musieli się z państwem procesować w tej sprawie".
18.15 Trwa przesłuchanie Radosława Martyniuka, prezesa firmy Fenix i właściciela Noakowskiego 16.
Przewodniczący komisji Patryk Jaki zapytał go "czy czuje się oszukany przez beneficjentów decyzji reprywatyzacyjnej, czyli rodzinę Waltzów". - Gdybyśmy mieli tę wiedzę, którą mamy teraz na pewno do transakcji by nie doszło - odpowiedział właściciel budynku. - Kupiliśmy budynek w dobrej wierze. W jednym celu, rewitalizacji budynku - dodał.
Dalej Jaki pytał m.in. o cenę, za jaką Fenix kupił kamienicę przy Noakowskiego 16 oraz ceny, za jakie obecnie sprzedaje mieszkania. Martyniak powiedział, że nieruchomość kupiono za około 16 milionów złotych, a remont wydano około 30 milionów. Obecnie zaś lokale sprzedaje za ceny od 11 tysięcy do 17 tysięcy złotych za metr kwadratowy.
Kolejne pytania przewodniczącego nieco zaskoczyły szefa Feniksa. Dotyczyły bowiem procedury mobbingowej w jego firmie. Jaki chciał wiedzieć, czy jest taka procedura i w jaki sposób działa. - Nie wiem, musiałbym zapytać w dziale HR - odpowiedział zdziwiony Martyniak.
Skąd takie pytanie? Otóż według Jakiego, działania podejmowane przez przedstawicieli Feniksa w stosunku do lokatorów - wymienił tu między innymi wzrost cen czynszów, poczucie zagrożenia i niestabilności - można porównać właśnie do mobbingu. Martyniak zdecydowanie temu zaprzeczył. Nie zgodził się też z porównaniem działań jego firmy do czyszczenia kamienic.
Kolejny członek komisji, poseł Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Kondratko długo drążył temat remontów w budynku. Chciał wiedzieć, czy Fenix miał na nie stosowne pozwolenia. Martyniuk odpowiedział, że prace toczyły się m.in. na mocy pozwoleń od Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. - Wszystkie prace były wykonywane zgodnie z prawem budowlanym - zapewnił.
Martyniak - dopytywany przez Kondratko - poinformował, że mieszkał w budynku przy Noakowskiego 16 podczas remontu (od 2008 roku przez sześć lat). - Płaciłem 40 złotych za metr - doprecyzował. Później dodał też, że "sytuacja w kamienicy nie była tak zła, jak opisywali lokatorzy".
Pytany z kolei o okoliczności kupna kamienicy od rodziny Waltzów, szef Feniksa wskazał, że ogłoszenie w tej sprawie zostało znalezione na stronie internetowej jednej z agencji pośrednictwa.
- A czy kontaktował się pan z Andrzejem Waltzem? - dociekał dalej poseł PiS. - Kontaktowałem się ze wszystkimi spadkobiercami, w tym z panem Waltzem - odpowiedział Martyniak. Dopytywany natomiast o znajomość z samą Hanną Gronkiewicz-Waltz, stanowczo stwierdził, że jej "nie zna i nigdy jej nie spotkał".
Jako kolejny pytania zadawał Sebastian Kaleta, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Chciał wiedzieć, czy Noakowskiego 16 była pierwszą nieruchomością nabytą przez firmę Fenix. Martyniak poinformował, że nie. - Pierwszą była Targowa 43. Noakowskiego 16 była czwarta. Łącznie kupiliśmy 24 nieruchomości w całej Polsce, które następnie poddaliśmy rewitalizacji - wyjaśnił.
Kaleta chciał wiedzieć też, kiedy Martyniak dowiedział, że Leon Kalinowski mógł być oszustem. - Dowiedziałem się z prasy, kilka lat temu - odpowiedział. Tym samym zaprzeczył zeznaniom, które wcześniej składali lokatorzy z Noakowskiego 16, jakoby "spotkali się z Martyniukiem i o wszystkim mu powiedzieli". - Nie przypominam sobie tego, ale przypominam sobie coś innego właśnie z tego spotkania. Było bardzo emocjonujące, było na nim około 100 osób, bardzo wzburzonych, że ktoś zabiera im budynek. Przedstawiłem się, że jestem reprezentantem właściciela. Powiedziałem też, że czynsze będą wzrastać - wspominał Martyniak.
Prezes Feniksa: jestem tutaj, by chronić dobre imię mojej firmy
17.10 Patryk Jaki wznowił posiedzenie w sprawie Noakowskiego 16. Rozpoczęło się przesłuchanie Radosława Martyniaka, właściciela kamienicy i prezesa spółki Fenix. - Pomimo dotychczasowych nieprzychylnych dla naszej firmy decyzji pragnę zagwarantować pełną otwartość i chęć współpracy - oświadczył na wstępie.
- Jesteśmy poważną firmą, nie tylko z polskim, ale i zagranicznym kapitałem. Na nasze ręce patrzą nie tylko polscy urzędnicy, klienci, najemcy, ale również nasi inwestorzy, którzy powierzyli nam swoje ciężko zarobione pieniądze (…) jestem tutaj, by chronić dobre imię mojej firmy - mówił dalej.
Martyniak przekonywał, że jego firma działa w oparciu o prawo. Podkreślał, że kamienice, które nabyła były zwrócone na mocy prawomocnych decyzji.
- Jesteśmy przekonani, że prowadzenie biznesu powinno być ze wszech miar etyczne, dlatego nigdy nie kupowaliśmy roszczeń i nie uczestniczyliśmy w procesie reprywatyzacji (…) kupujemy budynki od właścicieli, mające tytuł prawne i odpowiedni wpis w księgach decyzji - mówił dalej.
Stwierdził więc, że "nie rozumie, dlaczego zostali wezwani [jako Fenix Group - red.] na komisję do spraw reprywatyzacji i dlaczego jej decyzje ich dotyczą".
Prezes Feniksa nie zgodził się ze słowami, które padały we wcześniejszych zeznaniach, jakoby jego firma niszczyła kamienice. Przekonywał, że jest wprost przeciwnie. Jako dowód pokazywał komisji zdjęcia budynku przy Noakowskiego 16 zrobione przed rewitalizacją i po.
Łącznie, jak wskazał Martyniak - na remont kamienicy - wydano 30 milionów złotych.
W kolejnej części wypowiedzi Martyniak poruszył kwestię zarzutów, jakie stawiają im lokatorzy. Zaznaczył, że w kupowanych przez spółkę kamienicach mieszkają trzy grupy lokatorów, którzy różnią się sytuacją majątkową. - Pomoc oferowana jest każdej z tych grup - zapewnił prezes Feniksa.
Pierwsza grupa to właściciele, mający mieszkania wykupione na własność. Druga - ludzie bardzo ubodzy i żyjący w trudnych warunkach. - Pomagaliśmy im między innymi w przygotowaniu dokumentacji do miasta nie po to, aby ich wyrzucić, ale przywrócić elementarną godność - stwierdził.
Jako trzecią i ostatnią grupę wskazał osoby, którym ze względu na wysokie dochody nie przysługują lokale od miasta. - Mają inne mieszkania albo działki. (…) W ich przypadkach urealnienie czynszów było konieczne - powiedział. Tu wskazał również, że jedna z zeznających przed komisją weryfikacyjną z lokatorek miała roszczenia do innego mieszkania i - tu cytat - oferowała Feniksowi ich sprzedaż.
Co do podwyżki czynszów wielokrotnie wspominanej przez lokatorów, Martyniak potwierdził, że takowe miały miejsce. Nazwał je "urealnieniem czynszów". - Na początku, jeszcze w 2006 roku podnieśliśmy do 11 złotych. Wraz z postępem prac renowacyjnych czynsz rósł - wspominał i dodał - ostatnia podwyżka była w 2010 roku, w jej efekcie cena za metr wzrosła do 25 złotych 83 groszy.
- Nigdy nie odcinamy mediów. Mogą jedynie nastąpić pewne przerwy w dostawie związane z prowadzeniem prac - powiedział.
Martyniak odniósł się też do zarzutów, jakoby Fenix miał bliskie relacje ze stołecznym ratuszem (takie sugestie padały ze strony mieszkańców). Zaprzeczył temu i powiedział, że jest wprost przeciwnie. - na niektóre decyzje musieliśmy czekać od trzech do pięciu lat - mówił.
17.00 Zakończyło się przesłuchanie Andrzeja Waltza. Przewodniczący Patryk Jaki ogłosił kilka minut przerwy.
Polityk PiS do Waltza: co jeszcze musi się stać, by pana żona przyszła na komisję?
15.55 Przed komisją weryfikacyjną trwa przesłuchanie Andrzeja Waltza, męża prezydent Warszawy.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Kondratko pytał, czy Waltz zna Jacka Kozłowskiego (byłego wojewodę i polityka PO). Pytanie miało związek z informacjami ujawnionym na poniedziałkowym posiedzeniu, jakoby Kozłowski brał udział w jednym z protestów lokatorskich dotyczących Noakowskiego i posiadał w tej sprawie pewne dokumenty (np. akt notarialny).
Waltz poinformował, że zna Kozłowskiego. - Jest działaczem politycznym i na różnego rodzaju spotkaniach się spotykaliśmy (…) to znajomość przez żonę - doprecyzował. Zapewniał jednak, że nie przekazywał dawnemu wojewodzie żadnych akt dotyczących Noakowskiego.
Dalej Kondratko pytał m.in. o kwotę, jaką mąż prezydent otrzymał za swoje udziały w Noakowskiego 16. - Było to około milion złotych - poinformował Waltz. - Cały przepływ finansowy był przejrzysty. Gotówka została umieszczona na osobnym koncie - dodał.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości, podobnie jak poprzedni członkowie komisji, długo ciągnął też wątek Leona Kalinowskiego (który po wojnie odzyskał kamienicę na podstawie fałszowanych dokumentów). Polityk cytował szereg decyzji administracyjnych czy wyroków sądowych, które miały wskazywać jasno, że Kalinowski był oszustem, winnym zarzucanych czynów. Po długim monologu Kondratko zapytał Waltza, czy się tym interesował i czy rozmawiał o tym ze swoją małżonką. Mąż prezydent odpowiedział krótko: "nie przypominam sobie".
- A czy był pan kiedyś i oglądał budynek przy Noakowskiego 16? - zagaił Kondratko. - Byłem, żeby zobaczyć w jakim jest stanie - powiedział i doprecyzował, że było to niedługo po wydaniu decyzji zwrotowej w 2003 roku.
Na koniec Kondratko zapytał nieoczekiwanie o Hannę Gronkiewicz-Waltz w kontekście jej nieobecności na komisji weryfikacyjnej. - Co jeszcze musi się stać, by pana małżonka stawiła się przed organem powołanym przez sejm? - powiedział. - To pytanie nie dotyczy stanu prawnego nieruchomości przy Noakowskiego 16, więc nie odpowiem na nie - stwierdził krótko Waltz.
Jan Mosiński, kolejny polityk Prawa i Sprawiedliwości zadając pytania nawiązał do oświadczeń, jakie Andrzej Waltz składał w mediach (na przykład na swojej stronie internetowej). - Wiele razy mówił pan, że odzyskał pan kamienicę dzięki takim osobom jak pan Błaszczak [Mariusz], Zieliński [Jarosław], Sasin [Jacek] - wyliczał poseł. Waltz zwrócił mu uwagę. - Nie używałem słowa "dzięki", mówiłem, że w tym czasie oni pełnili ważne funkcje - wskazał. Dopytywany powiedział, że pod żadnym z dokumentów w sprawie Noakowskiego 16 nie widniał podpis żadnego z wyżej wymienionych osób.
Następny członek komisji Adam Zieliński (z ramienia Kukiz’15) w swoich pytaniach zwrócił szczególną uwagę na transakcję dokonaną między spadkobiercami, a kupującym budynek, czyli Feniksem. Chciał wiedzieć, czy kupcy mieli dostęp do dokumentów znanych spadkobiercom. - Nie pamiętam, te sprawy były załatwiane przez prawników - stwierdził Waltz.
Na koniec głos ponownie wrócił do przewodniczącego Jakiego. - Gdyby się okazało, że pan i pana rodzina dorobiliście się na szmalcownictwie i byłyby na to twarde dokumenty, to czy nie powinniście oddać tych pieniędzy? - zapytał. - To wymaga przeprowadzenia rzetelnego dochodzenia - uznał Waltz.
Jaki zapytał też o ocenę Waltza dotyczącą zeznań mieszkańców Noakowskiego 16, które mogliśmy wysłuchać wcześniej (o podwyżkach, eksmisjach, itp.). - Ocena mieszkańców jest oceną tego, co się działo w Polsce generalnie, czyli brak ustawy reprywatyzacyjnej. W urzędzie nie było żadnych procedur, co należy robić z mieszkańcami - poinformował mąż prezydent miasta. Dodał, że wszyscy w pewien sposób "są ofiarami dzikiej reprywatyzacji".
- Ma pan rację, że wszyscy jesteśmy ofiarami dzikiej reprywatyzacji, ale jest też kilku beneficjentów i pan jest jednym z nich - odpowiedział mu Jaki.
Waltz: nie prosiłem żony o ocenę sprawy Noakowskiego
14.55 Trwa przesłuchanie Andrzeja Waltza.
Przewodniczący Patryk Jaki dopytywał męża obecnej prezydent, czy zna Roberta N., znanego mecenasa zajmującego się reprywatyzacją. Waltz zaprzeczył. Zapewnił też, że jego żona takich znajomości również nie posiada.
Po Jakim pytania zaczął zadawać Sebastian Kaleta, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Próbował wyciągnąć od Waltza jego poziom wiedzy dotyczący historii budynku. Pytał o to, czy i kiedy zapoznał się z historią Marii Oppenhaim (przedwojenną właścicielką kamienicy) albo kiedy dowiedział się o możliwych fałszerstwach. Na zdecydowaną większość pytań Waltz odpowiadał, że "nie pamięta".
Zapewniał też, że "ze swoją żoną o sprawie Noakowskiego nie rozmawiał", po czym poprawił się i powiedział, że rozmawiał w pewnych kwestiach.
Dalej Kaleta pytał o los lokatorów z Noakowskiego 16. Chciał wiedzieć, czy Waltz kiedykolwiek słyszał o ich kłopotach. - Z tego co słyszałem, mieli problemy - odpowiedział krótko mąż obecnej prezydent. Dopytywany, czy reagował na to, powiedział, że nie.
Następnie członek komisji wrócił do wątku, który padł na poniedziałkowym przesłuchaniu Marcina Bajki. Były szef Biura Gospodarki Nieruchomościami oświadczył bowiem, że "rozmawiał z panem Waltzem o reprywatyzacji". Członek komisji chciał wiedzieć, czego dotyczyła ta dyskusja. Mąż prezydent odpowiedział jednak krótko: "nie przypominam sobie takiej rozmowy".
Kolejna sprawa, którą długo drążył Kaleta to rozmowy Waltza o Noakowskiego 16, ale prowadzone już z Hanną Gronkiewicz-Waltz. - Czy był to w państwa domu temat tabu? Czy prosił pan o ocenę żony w tej sprawie? - dopytywał. Mąż obecnej prezydent początkowo kluczył, ostatecznie powiedział jasno: "nie prosiłem żony o ocenę" i "nie było to przedmiotem naszych rozmów". - To była sprawa mojego spadku. Uznaliśmy, że ja się nią zajmuje - dopowiedział.
Do tego wątku nawiązywał też w swoich pytaniach kolejny członek komisji - Paweł Lisiecki. Przypomniał wcześniejsze zeznania świadków (m.in. Marcina Bajki), którzy mówili, że Hanna Gronkiewicz-Waltz prosiła o dostarczenie dokumentacji dotyczącej Noakowskiego. Waltz nie potrafił się do tego ustosunkować. - Nie wiem, co żona przegląda w ratuszu - odparł.
14.15 Rozpoczyna się przesłuchanie stron. Jako pierwszy Andrzej Waltz, mąż obecnej prezydent miasta. Waltz rozpoczął od tzw. swobodnego oświadczenia. Wyjaśnił w nim, że udziały do kamienicy nabył od swojej ciotki Haliny Kępskiej.
- W tym czasie [kiedy się o tym dowiedział - red.] przebywałem zagranicą, sprawę tą prowadziła kancelaria adwokacka, która zajmowała się sprawą spadkową - powiedział.
Dodał, że decyzja zwrotowa zapadła w 2003 roku, a jego udział w budynku wynosił 0,0684, czyli 6,8 procenta. - Spadkobierców było 12 po różnych spadkodawcach. Ustalono wspólnie, że najlepszą formą będzie sprzedaż kamienicy - powiedział. Kamienicę, jak dodał, sprzedano w 2006 roku. - W październiku 2006 roku mój związek z tą sprawą się zakończył - stwierdził.
Przewodniczący komisji Patryk Jaki, zadając pytania, chciał poznać relacje, jakie panowały między Waltzem a Kępskim. - Moja rodzina z rodziną Kępskich miała dość luźne relacje, spotykaliśmy się co najwyżej na święta - odpowiedział zeznający.
Waltz zeznał też, że był przesłuchiwany przez milicję w latach 70., bo Roman Kępski prowadził tzw. inicjatywę prywatną. Według Waltza "była jakaś sprawa, a przesłuchujący usiłowali wydobyć, co wiem o sprawach, o których nie miałem pojęcia". Nie pamiętał, jakich odpowiedzi udzielał. Zapewnił zarazem, że w tym przesłuchaniu nie pojawiła się kwestia pozyskiwania nieruchomości przez Kępskiego.
Kiedy przewodniczący dopytywał o relację między Kępskim i jego żoną (a ciotką Waltza - Haliną) powiedział krótko: nie odpowiadam za to, jakiego męża wybrała sobie moja ciotka.
Dalej Jaki dopytywał, czy zdaniem Waltza, Roman Kępski był prawowitym właścicielem Noakowskiego 16. - Ja opieram się na dokumentach, które dostarczył mi ratusz i urzędnicy Lecha Kaczyńskiego - stwierdził Waltz. W odpowiedzi na kolejne pytanie przewodniczącego powiedział, że nigdy nie zaglądał do księgi hipotecznej dla tej nieruchomości.
- Nigdy nie otrzymałem żadnych dokumentów, z żadnej instytucji, że w całej sprawie była jakakolwiek nieprawidłowość - powiedział o możliwym fałszowaniu dokumentów w sprawie Noakowskiego.
Jaki długo dopytywał o brak reakcji na kolejne donosy o tym, że Leon Kalinowski (który przejął kamienicę po wojnie a następnie sprzedał ją mężowi ciotki Andrzeja Waltza) był oszustem. Stanowisko Waltza było jednoznaczne i konsekwentne - w całej sprawie nie było stosownych dokumentów. - Powinno być przeprowadzone postępowanie, w wyniku którego jest wyrok dotyczący mojej osoby. Oczekuję, że organy państwa będą postępowały zgodnie z prawem, czyli to, co ja mam zrobić wynika z prawa - wyjaśnił komisji.
Przewodniczący "odbijał piłeczkę" i przekonywał, że wniosek o wznowienie postępowania w sprawie Noakowskiego mogła złożyć Hanna Gronkiewicz-Waltz. - Wie pan dobrze, że moja małżonka nie może mi nawet podatku wymierzyć, a co dopiero przeprowadzić takie postępowanie - odpowiedział Andrzej Waltz. Powoływał się tu na odpowiednie przepisy kodeksu postępowania administracyjnego, na podstawie organ nie może prowadzić działań we własnej sprawie.
Dalej Jaki skupił się na innych wątkach. Pytał zeznającego, czy - jego zdaniem, jeśli okazałoby się, że kamienica została oddana na podstawie sfałszowanych dokumentów - oddałby pieniądze uzyskane ze sprzedaży tegoż budynku Feniksowi. Waltz nie chciał teoretyzować. Ostatecznie jednak przyznał, że jeśli otrzyma stosowną decyzję administracyjną - dostosuje się do niej.
Dalej Jaki wrócił do wątku związanego ze sprzedażą kamienicy. - Dlaczego jako właściciele nie zaproponowaliście wykupu rodzinom mieszkającym przy Noakowskiego 16? Może szukaliście maksymalizacji - dociekał. - Kamienica była wystawiona przez dwa lata, każdy kto się zgłosił, mógł ją kupić - odpowiedział Waltz. - Do tej kamienicy było 12 spadkobierców, nie było możliwości innego porozumienia niż sprzedaż całości. Lokatorzy musieliby kupić całą kamienicę - doprecyzował.
Następnie Waltz, pytany przez Jakiego o los lokatorów z Noakowskiego 16, przyznał, że „nie potrafił przewidzieć dalszych konsekwencji” całej transakcji. - Sprzedaż kamienicy była sprzedażą kamienicy - stwierdził krótko. Kiedy przewodniczący upomniał go, że sprzedał budynek wraz z ludźmi, Waltz odparł, że to urząd taki budynek oddał. - Miasto za czasów Lecha Kaczyńskiego nie interesowało się tymi mieszkańcami, nie pytało co zrobić, aby mogli przez to łatwo przejść - bronił się.
14.10 Zakończyło się przesłuchanie Bogdana Oślaka, dawnego lokatora z Noakowskiego 16.
- W następnej kolejności mamy do przesłuchania pana Piekarskiego, ale z racji tego, że mamy już dużo głosu od lokatorów, wnioskuję do komisji, aby z tego zrezygnować - zaapelował Patryk Jaki. Komisja przychyliła się do jego głosu.
Lokator: wyprowadzili mnie i moją rodzinę
13.00 Trwa przesłuchiwanie dawnego lokatora z Noakowskiego 16 Bogdana Oślaka.
Pytania zaczął zadawać przewodniczący komisji Patryk Jaki. Chciał wiedzieć, kiedy lokatorzy natrafili na informację, że kamienica przy Noakowskiego mogła być oddana na podstawie sfałszowanych dokumentów. Oślak wskazał, że był to rok 2006 lub 2007.
Mieszkaniec mówił też o bliźniaczej do Noakowskiego 16 - kamienicy o numerze 12. Jej właścicielką przed wojną była ta sama kobieta (Maria Oppenhaim). Tam jednak nieruchomości nie zwrócono, przez wzgląd na fałszerstwa Leona Kalinowskiego. - Dziwiłem się, że miasto nie kojarzy tych spraw, że tam w sąsiedniej kamienicy roszczenia są odrzucane, a tu naszą "16-stkę" się oddaje - ocenił lokator.
Oślak - pytany przez kolejnego członka komisji Sebastiana Kalety - powiedział, że o wątpliwościach dotyczących reprywatyzacji informowali nie tylko miasto, ale także i nowych właścicieli, czyli spółkę Fenix. - Zaraz po tym, jak dowiedzieliśmy się o przekazaniu zorganizowaliśmy spotkanie w barze na dole. Pojawił się na nim pan Martyniak [Radosław, prezes Feniksa - red.]. Mówiliśmy mu o wszystkim - wspominał świadek.
Robert Kropiwnicki (poseł Platformy Obywatelskiej) przesłuchując świadka wrócił do kwestii remontu przeprowadzonego przez miasto w 2003 roku. Podkreślił, że burmistrzem Śródmieścia był wtedy Jarosław Zieliński z Prawa i Sprawiedliwości. - To ciekawe, czy wiedział, że remontuje kamienicę, którą zamierzają zwrócić jego koledzy z ratusza - skomentował.
- Czy uważa pan, że administracja Lecha Kaczyńskiego dołożyła wszelkich starań w kwestii zwrotu nieruchomości? - dociekał dalej Kropiwnicki.- Śmiem wątpić, by pan prezydent Kaczyński miał wiedzę, kim jest Kępski - odpowiedział Olesiński.
Dalej poseł Platformy Obywatelskiej pytał o to, kiedy dokładnie Oślak wyprowadził się z Noakowskiego 16. - 19 lutego 2014 roku. Wyprowadzili mnie i moją rodzinę. Kazali zabrać koty, bo mieliśmy dwa - wspominał mieszkaniec. - Wyszliśmy, facet od razu zmienił zamki - dodał, mówiąc o przedstawicielach Feniksa. Podkreślił, że w tym czasie dostał już od miasta lokal zamienny, ale remontował go i nie nadawał się jeszcze do zamieszkania.
Z kolei polityk Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Kondratko zapytał Oślaka, czy w budynku przy Noakowskiego kiedykolwiek widział pana Andrzeja Waltza. - Nie przypominam sobie - odpowiedział lokator.
Po członkach komisji głos zabrał pełnomocnik miasta Bartosz Przeciechowski. Wróciła do wątku opieki konserwatora nad kamienicą przy Noakowskiego 16. Poinformował świadka i komisję, że wpis do rejestru zabytków dokonany w 2015 roku (o którym była mowa wcześniej) został uchylony przez obecnego ministra kultury Piotra Glińskiego. Sprawa toczy się w sądzie. Oślak przyznał, że nie wiedział o tym.
Kolejna kwestia, o którą dopytywał mecenas to wspominany już wcześniej remont, przeprowadzany niedługo przed reprywatyzacją. - Czy pan podejrzewa, że urzędnicy dzielnicy Śródmieście, która zarządzana była wtedy przez inną opcję polityczną [Prawo i Sprawiedliwość - red.] celowo wykonali tak drogi remont na rzecz beneficjentów decyzji zwrotowej? - zapytał świadka. Oślak nie odpowiedział jednoznacznie. Przyznał jedynie, że dziwił się, dlaczego miasto przeprowadza takie prace wiedząc, że do budynku są roszczenia.
12.15 Zakończyło się przesłuchiwanie lokatorki Anny Błażewicz. Przewodniczący rozpoczął przesłuchiwanie drugiego świadka - Bogdana Oślaka. - Byłem ostatnim lokatorem, który wyprowadził się z Noakowskiego 16m w 2014 roku - wskazał na wstępie.
W swoim oświadczeniu zwrócił uwagę między innymi na rozbicie społeczności kamienicy przy Noakowskiego, "przerwanie więzi społecznych i sentymentalnych". Mówił też o szykanowaniu mieszkańców przez nowych właścicieli. - Nękanie sięgało zenitu w momencie, kiedy lokatorzy zaczęli wchodzić na stronę sądową - wskazał.
- Należy też podkreślić zaniechania ze strony urzędu miasta, urzędu dzielnicy Śródmieście, Samorządowego Kolegium Odwoławczego, konserwatora zabytków, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Prezesa Rady Ministrów. Do tych wszystkich osób pisaliśmy pisma - dodał świadek. Podkreślił też, że większość z tych apeli pozostawało bez żadnej odpowiedzi.
Mężczyzna skarżył się też na "nieodpowiednie informowanie przez urząd o przejęciu budynku i przekazaniu umów", a także na "brak pomocy ze strony wydziału lokalowego" w dzielnicy.
Wskazał również (podobnie jak poprzednia mieszkanka) na przeprowadzane niedługo przed reprywatyzacją remonty. - To dziwne, że miasto remontowało budynek objęty roszczeniami - ocenił.
Długo opowiadał o pracach przeprowadzanych też w kolejnych latach, już przez spółkę Fenix. Przekonywał, że był to generalny remont całej kamienicy. - Była olbrzymia dziura od strony Hali Koszyki, dźwig wjeżdżał i zagarniał wszystko co się dało (...). W moim mieszkaniu też pękały ściany i sufit. Tam gdzie śpię, spadło mi kilka worków tynku, kilka metrów sufitu, to upadło w miejsce mojego łóżka - opisywał.
Dalej Oślak poinformował, że w swoim mieszkaniu na Noakowskiego na własną rękę przeprowadził generalny remont. - Podłogi, ogrzewanie, łazienkę, bo poprzedni lokator jej nie miał. Myślałem, że to będzie nasze mieszkanie już na stałe - stwierdził. - W latach '90 otrzymaliśmy nawet propozycję od miasta o wykupie tego lokalu. Zaczęliśmy gromadzić odpowiednie dokumenty, ale nie zdążyliśmy. Nagle ta sprzedaż została wstrzymana przez wzgląd na roszczenia pana Kępskiego - opisywał dalej.
11.35 Przewodniczący Patryk Jaki po przerwie wznowił posiedzenie i wrócił do przesłuchiwania dawnej lokatorki Anny Błażewicz.
Pytania zaczął zadawać Bartłomiej Opaliński z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego. Dopytywał o wspomniany wcześniej przez mieszkankę remont kamienicy przy Noakowskiego. Błażewicz poinformowała, że był przeprowadzony w 2003 roku (w tym samym, w którym podpisano decyzję zwrotową). Ich koszt - jak wskazała - opiewał na kilkaset tysięcy złotych (i finansowany był jeszcze przez miasto).
Poseł Platformy Obywatelski Robert Kropiwnicki pytał mieszkankę z kolei o to, kiedy złożyła wniosek o mieszkanie zastępcze. Błażewicz powiedziała, że było to w czerwcu 2012 roku, a nowy lokal został im przyznany niecały rok później - w marcu 2013 roku. - Już mieliśmy dosyć. W kamienicy [przy Noakowskiego - red.] nie mogliśmy się nawet spotykać, bo wszędzie były kamery, nagrywano nas - mówiła dalej.
- Czy państwo zgłaszali swoje zastrzeżenia o tym, jak wyglądało państwa życie po reprywatyzacji do urzędu miasta? - pytał Sebastian Kaleta, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. - Powiadomiliśmy wszystkich, w tym urząd i panią prezydent (…) Wiem od sąsiada, że próbował się umówić trzy razy z Hanną Gronkiewicz-Waltz, ale się nie udało - odpowiedziała.
Kolejny poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński zapytał natomiast, czy nowy właściciel (spółka Fenix) w jakiś sposób przeprosili lokatorów za zaistniałą sytuację. Błażewicz stanowczo stwierdziła, że nie. - Nie było z nimi żadnego kontaktu - przyznała.
Paweł Lisiecki zaś (poseł PiS) chciał wiedzieć, kiedy lokatorzy dowiedzieli się, że zwrot kamienicy może być obarczony wadą prawną. Błażewicz przyznała, że było to na przełomie 2006 i 2007 roku. Poproszona o doprecyzowanie, do jakich instytucji lokatorzy zgłaszali swoje wątpliwości wyliczała: urząd miasta stołecznego Warszawy, urząd dzielnicy Śródmieście, konserwatora zabytków, Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, a także prokuratury.
- Szczególnie ciekawa sprawa jest z konserwatorem zabytków, bo nasza kamienica była wpisana jako zabytek i w pewnym momencie została wyłączona, to było około 2012 roku - wspominała zeznająca. Jak dodała, budynek został na nowo wpisany do rejestru w 2015. - Jako stowarzyszenie lokatorów bardzo o to zabiegaliśmy - przekonywała.
Po zadawaniu pytań przez członków komisji, głos przeszedł do przedstawicieli stron. Jako pierwszy pełnomocnik miasta mecenas Bartosz Przeciechowski. - Mówiła pani o remontach, tych przeprowadzanych jeszcze przed przekazaniem [budynku]. Czy pani podejrzewa, że urzędnicy dokonywali ich dla nowego właściciela? - zapytał mieszkankę. - Wtedy nie, myśleliśmy, że to dla nas, dla lokatorów - stwierdziła, ale dodała, że dziś, z perspektywy czasu nasuwa się myśl, że to mogło być dla nowych właścicieli.
Pełnomocnik Marii Lityńskiej Michał Lityński pytał mieszkankę z kolei, czy beneficjenci decyzji zwrotowej w jakikolwiek sposób nękali lokatorów Noakowskiego (jeszcze przed zakupem kamienicy przez Fenixa). Błażewicz powiedziała, że nie. Dopytywana wskazała, że płaciła wówczas czynsz w wysokości 380 złotych i nie była to dla niej wygórowana kwota.
Przerwa techniczna i kłopoty z lampą. "Istnieje zagrożenie, że spadnie"
10.40 Kiedy zeznająca lokatorka Noakowskego 16 Anna Błażewicz zaczęła mówić o pracach remontowych prowadzonych w budynku i zagrożeniu katastrofą budowlaną, z jaką się wiązały nieoczekiwanie przerwał jej Patryk Jaki.
- Odnośnie katastrofy budowlanej, przepraszam państwa, ale muszę zrobić co najmniej pół godziny przerwy, bo istnieje niebezpieczeństwo, że lampa, która nad nami wisi, za chwilę spadnie - orzekł.
Lokatorka: byliśmy nękani uciążliwymi remontami
10.10 Rozpoczęło się przesłuchanie pierwszego świadka - Anny Błażewicz, dawnej lokatorki Noakowskiego 16.
Świadek zaczęła od odczytania tak zwanego swobodnego oświadczenia. Było to oświadczenie przygotowane przez jedną z jej dawnych sąsiadek - panią Elżbietę (również lokatorkę Noakowskiego 16). Wspomniała w nim między innymi o znacznych podwyżkach czynszu po przejęciu budynku przez nowego właściciela (kilkaset procent), a także trudnych pracach remontowych.
"Zaczęliśmy być nękani uciążliwymi remontami, które zaczęły się zaraz po przejęciu budynku w październiku 2006 roku. Dla mnie było to szczególnie uciążliwe, bo trzy miesiące wcześniej urodziłam córkę, którą karmiłam piersią. Strach związany z sytuacją groził utratą pokarmu" - czytała mieszkanka.
Wspominała też pył i "nieustanny hałas młotów pneumatycznych". Dalej wyliczała zepsute klatki schodowe, niszczone tynki i wyburzane ściany.
"Znane są mi przypadki trzech zgonów lokatorów kamienicy, które mogły mieć związek z sytuacją, bo miały miejsce w krótkim czasie po podwyżkach czynszów" - czytała dalej Błażewicz (o wspomnianych trzech zgonach mówili w poniedziałek też inni lokatorzy budynku).
Trzecią zmarłą osobą, jak powiedziała ze łzami w oczach lokatorka był jej syn. - 12 lutego 2011 roku wyszedł z domu, dał mi buziaczek (…) powiedział "zaraz wracam", po wyjściu z domu, po 20 minutach upadł i zmarł. Był tak wrażliwą osobą, nie mógł się z tym pogodzić, jak można oddać kamienicę z lokatorami pozostawiając ich samych sobie - przyznała Błażewicz.
Dodała, że chłopak miał "ledwie 26 lat", był wzorowym studentem i bardzo dobrym człowiekiem, który przed całą sytuacją związaną z reprywatyzacją Noakowskiego "cieszył się dobrym zdrowiem". - Serce mu nie wytrzymało - wskazała.
W dalszej części mieszkanka mówiła już o tylko o swoich losach i odczuciach po zwrocie kamienicy. Powiedziała, że zdziwiła się (wraz z innymi lokatorami), kiedy w 2003 roku (w tym samym, w którym podpisano decyzję zwrotową w sprawie Noakowskiego) w budynku zaczął się remont elewacji.
- Dziwne to było, ale cieszyliśmy się, że w końcu będziemy mieszkać w pięknym budynku. Zwłaszcza, że jako sąsiedzi byliśmy bardzo zżyci ze sobą (…) Nie wiedzieliśmy, że to miasto, za duże pieniądze prezent robi nowym właścicielom. Myśleliśmy, że to wspaniałomyślne miasto tak dba o swoich lokatorów. Zawiedliśmy się - opisywała Błażewicz.
Lokatorka mówiła dalej, że gdy chciała zameldować swą wnuczkę w urzędzie, od jednej z jego pracownic usłyszała, że Fenix "nie życzy sobie meldowania". - Pytałam, czy Fenix jest ważniejszy od prawa konstytucyjnego, bo dziecko musi być zameldowane, aby mieć PESEL - dodała świadek. W końcu wnuczkę zameldowano. A ja trzy dni dochodziłam do siebie - zaznaczyła Błażewicz.
Według niej, wskutek remontu prowadzonego przez spółkę Fenix pęknięcie na ścianie pojawiło się nad łóżeczkiem wnuczki. - Patrzyłam na to ze zgrozą - dodała.
Co ciekawe, Błażewicz w swoich zeznaniach podkreśliła, że nie ma nic przeciwko oddawania dawnych właścicielom ich prawdziwej własności. - To jest ich święte prawo, pochwalam - wskazała. Podkreśliła jednak, że kamienica Noakowskiego nie była dawną własnością rodziny Waltzów ani Romana Kępskiego (wuja Andrzeja Waltza), bo została odzyskana na podstawie sfałszowanych dokumentów.
Świadek przyznała też, że lokatorzy mieli duże problemy ze znalezieniem prawnika, który zająłby się ich sprawami. - Kiedy słyszeli, że chodzi o rodzinę Waltzów mówili, że to sprawa polityczna i nie chcą mieć z nią nic wspólnego - stwierdziła.
10.00 Sebastian Kaleta, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości otworzył posiedzenie drugi dzień posiedzenia komisji w sprawie Noakowskiego 16. Rozpoczął tradycyjnie od sprawdzenia listy obecności.
W charakterze strony pojawili się przedstawiciele ratusza: Zofia Gajewska, Bartosz Przeciechowski, a także Piotr Rodkiewicz z Biura Spraw Dekretowych w ratuszu. Jest też wspomniany już Andrzej Waltz i jego adwokat Rafał Poniewierski.
Na posiedzeniu stawił się także szef Fenix Group i właściciel Noakowskiego 16 Radosław Martyniak.
Posiedzenie powinno się rozpocząć o godzinie 10. Wiadomo już jednak, że w siedzibie Prokuratury Regionalnej (gdzie obraduje komisja) stawił się Andrzej Waltz - mąż prezydent Warszawy. Został wezwany w charakterze strony.
We wtorek zeznawać mają dawni lokatorzy kamienicy przy Noakowskiego 16, a także przedstawiciele spółki Fenix Gropup, obecnego właściciela budynku: Andrzej i Krzysztof Kawalec oraz Radosław Martyniak.
Sprawę kamienicy przy Noakowskiego komisja zaczęła badać w poniedziałek - przesłuchała byłego szefa Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajkę oraz lokatorów. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie stawiła się jako świadek - oświadczyła, że odmawia zeznań jako, bo sprawa dotyczy jej męża.
kw/r