W warszawskim szpitalu klinicznym przy ulicy Banacha brakuje personelu i pieniędzy. Podobne kłopoty mają także inne kliniczne placówki w kraju. Ich krótkoterminowe zadłużenie sięga już 2,35 mld zł. I nie pomaga podnoszenie ryczałtów, których wysokość ustala ministerstwo. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Gdy pani Barbara ze złamanym nosem zgłosiła się do szpitala przy ulicy Banacha w Warszawie, wskazano jej termin operacji za trzy lata.
- Nastawienie nosa, wyprostowanie po uderzeniu, po utracie przytomności. To się głowie nie mieści - oceniła.
Szpital przyznaje, że zabiegi ratujące życie i pilne zabiegi są realizowane na bieżąco, a ci, którzy mogą poczekać będą musieli poczekać jeszcze dłużej, bo placówka już mocno przekroczyła przewidziany przez NFZ limit wydatków.
- W tej chwili, po dziewięciu miesiącach tego roku, mamy wykonanie ryczałtu na poziomie 107 procent, oczywiście licząc na dziewięć miesięcy w związku z tym jest to siedem procent ponad to, co Narodowy Fundusz Zdrowia przyznał nam na te dziewięć miesięcy - mówił Robert Tomasz Krawczyk, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
"Personel bardzo trudny do pozyskania"
Jak informowało radio TOK FM, w szpitalu nawet dziewięć sal bloku operacyjnego stoi pustych, bo na kolejne zabiegi i tak nie ma pieniędzy. Nie ma też kadry, głównie pielęgniarek anestezjologicznych i instrumentariuszek. Nie ma też anestezjologów.
- Ten personel jest bardzo trudny do pozyskania, nie tylko tutaj, ale w ogóle jest to kłopot na rynku. W momencie, w którym byśmy mieli ten ryczałt niewykonany, oczywiście staralibyśmy się za wszelką cenę te sale uruchomić - podkreślił Krawczyk.
Placówka należy do stworzonej dwa lata temu sieci szpitali. Na tej zmianie wiele placówek nie wyszło najlepiej. Większość ich dochodów pochodzi z ryczałtu, a ten nie rośnie, jeśli lekarze przyjmą więcej pacjentów.
800 milionów złotych długu
Aleksandra Kurowska z portalu Polityka Zdrowotna zauważyła, że wcześniej, gdy "szpitale przyjmowały więcej pacjentów, starały się ubiegać o pieniądze za tak zwane nadwykonania".
- Teraz de facto nie mają takiej możliwości, więc im więcej pacjentów przyjmują, tym są w gorszej sytuacji - zaznaczyła.
Centrum Kliniczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, w skład którego wchodzi szpital przy Banacha, ma już 800 milionów złotych długu.
Podwoiły zadłużenie
Problemy podobnych placówek zaczęły się kilka lat temu, a reforma jeszcze dołożyła swoje.
- Zebraliśmy dane z 32 szpitali klinicznych na ogólną liczbę ponad 40. Zobowiązania krótkoterminowe tych szpitali na dzień 30 czerwca tego roku wynoszą około dwóch miliardów 350 milionów złotych - powiedział Stanisław Szczepaniak, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych w Szpitalu im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu.
Oznacza to, że te placówki podwoiły swoje zadłużenie, które jeszcze dwa lata temu wynosiło miliard złotych. Reporterka magazynu "Polska i Świat" poprosiła o komentarz Ministerstwo Zdrowia. Resort odpowiedział, że wysokość ryczałtów dla szpitali wciąż rośnie. W tym roku o 6,03 procent, czyli 1,4 miliarda złotych.
Zdaniem szpitali, to wciąż mało, gdy pracownicy szpitala nie chcą pracować za dotychczasowe wynagrodzenie.
- Generalnie istnieje wysoka presja płacowa i to bez względu na to, czy są to zawody medyczne, czy administracyjne w szpitalu - podkreślił Szczepaniak.
Aleksandra Kurowska z portalu Polityka Zdrowotna zwróciła uwagę, że "rosną koszty chociażby utylizacji odpadów medycznych, koszty energii, leków, sprzętu medycznego. I po prostu pieniędzy na to nie wystarcza".
Efekt jest taki, że duże szpitale kliniczne mogłyby robić więcej, bo mają sprzęt i mogłyby pozyskać personel, ale po prostu ich na to nie stać.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24