Twórcy o "Powstaniu Warszawskim": Jest w nim prawda o wojnie

Kadr z filmu "Powstanie Warszawskie"
Kadr z filmu "Powstanie Warszawskie"
Źródło: MPW
- Jest w nim prawda o wojnie, której nie ma w obrazach fabularnych; takiego filmu nie zrobił jeszcze nikt na świecie – mówią o "Powstaniu Warszawskim" Magdalena Zimecka i Bartosz Putkiewicz z zespołu odpowiedzialnego za koloryzację i udźwiękowienie archiwalnego materiału.

Zorganizowana na poligonie specjalna sesja strzelania z broni z czasów II wojny oraz nagranie wspólnego krzyku grupy aktorów w celu udźwiękowienia sceny pożaru – to, jak wymieniają twórcy, niektóre z elementów prawie trzyletniej pracy prowadzącej do powstania tego filmu. Jest on określany jako pierwszy na świecie dramat wojenny non-fiction, zmontowany w całości z materiałów dokumentalnych.

Film, który trafił do kin zmontowano z autentycznych dokumentalnych zdjęć z 1944 r. Zdjęcia te wybrane zostały z powstańczych kronik, nakręconych w walczącej stolicy przez operatorów Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej Armii Krajowej.

Dzięki połączeniu w jeden spójny ciąg archiwalnych fragmentów, skonstruowano fabularną historię dwóch głównych bohaterów filmu, braci-operatorów, dokumentujących przebieg powstania. Czarno-biały materiał poddano po montażu rekonstrukcji, koloryzacji oraz udźwiękowiono.

Na potrzeby filmu napisano ponadto specjalne dialogi, które czytają aktorzy, wśród nich Michał Żurawski i Mirosław Zbrojewicz. Część to dialogi fikcyjne, wymyślone przez twórców filmu. Niektóre wypowiedzi są jednak prawdziwe - odtworzono je dzięki analizie zdjęć z kronik i dzięki pomocy specjalistów od czytania z ruchu warg.

"Prawda o wojnie, której nie ma w filmach fabularnych"

Ostateczny efekt jest taki, że film "Powstanie Warszawskie" - w którym na kolejnych kadrach widać powstańców oraz ludność cywilną - wygląda, jakby nakręcono go współcześnie.

- Oglądając "Powstanie Warszawskie", widz zobaczy prawdę o wojnie, której nie ma w filmach fabularnych. Ogromną ilość emocji, nieudawanych, niegranych. Ten film pokazuje stopień uwikłania miasta w działania wojenne. Są w nim między innymi sceny pokazujące śmierć – podkreśliła w rozmowie z PAP szefowa Studia ORKA Magdalena Zimecka. - Ten film nie jest formą zajęcia stanowiska wobec Powstania Warszawskiego. On nie odpowiada na pytanie, czy powstanie było potrzebne, czy nie. On pokazuje, jak powstanie wyglądało – powiedziała dodała.

Jak tłumaczyła, w ORCE nad filmem pracował ok. 30-osobowy zespół specjalistów, wśród których większość stanowiły osoby zajmujące się rekonstrukcją, reperowaniem materiału wyjściowego. - Taśmy z fragmentami powstańczych kronik poddano digitalizacji i dopiero na takim materiale, trwającym łącznie sześć godzin (ostatecznie do filmu kinowego wybrano 85 minut materiału), pracowano w studiu – wyjaśniła.

Praca podzielona była na etapy, jak np. stabilizacja obrazu, kadrowanie.

Kilka godzin pracy nad jednym ujęciem

Jednym z najważniejszych członków zespołu był kolorysta Aleksander Winecki.

- Kolorysta zajmuje się korekcją koloru, nadaniem filmowi jednej kolorystyki, spójnego wizerunku, paleta barw w całym filmie musi być bowiem spójna. Z zespołem ORKI ściśle współpracowali konsultanci z Muzeum Powstania Warszawskiego. Określali dokładną kolorystykę mundurów, ubrań cywilów, barwy architektury miasta. Wybierano nie tylko kolor, ale także jego precyzyjny odcień. Konsultanci niczego nie pozostawiali przypadkowi – opowiadała szefowa studia.

- Pracowaliśmy na niesamowitym materiale, który przez 70 lat był materiałem niemym. Teraz, z filmu w kinie, widzowie dowiedzą się, co mówili powstańcy uwiecznieni kamerą przez autorów kronik z 1944 roku – zapowiedział reżyser dźwięku Bartosz Putkiewicz.

- Korzystaliśmy z pomocy specjalistów od czytania z ruchu warg. Potrafiliśmy po kilka godzin siedzieć nad jednym ujęciem i je rozczytywać. Następnie zapraszaliśmy do studia aktora. Problem jednak był w tym, że gdy wiedzieliśmy już, kto co powiedział, to sposobu, w jaki to powiedział, mogliśmy się tylko domyślać. Interpretacja tekstu jest także bardzo ważna, dlatego próby nagrań z udziałem aktorów były żmudne – zaznaczył w rozmowie z PAP Putkiewicz.

- Szukaliśmy głosów, które byłyby najbardziej adekwatne. Zależało nam, by aktor był w podobnym wieku do osoby z filmu, której głos podkłada, i podobnej budowy ciała. Nie zawsze mogliśmy trafić z barwą głosu i sposobem mówienia - było tak w przypadku głosu księdza Wiktora Potrzebskiego Cordy, którego w filmie widz zobaczy w scenie ślubu pary powstańców. Dopiero trzeci z kolei aktor, Paweł Szczęsny, okazał się odpowiedni pod względem głosu – opowiadał dalej.

Teledysk promujący film "Powstanie Warszawskie"

Nagranie na poligonie

Aby wprowadzić do filmu odgłosy strzałów, reżyser dźwięku wziął udział w specjalnym nagraniu na podwarszawskim poligonie.

- Dzięki Muzeum Powstania Warszawskiego mogliśmy zorganizować na potrzeby tego nagrania prawdziwe strzelanie z ostrej amunicji, z broni z czasu II wojny światowej, między innymi z karabinu Mauser i pistoletu VIS. Strzelali panowie z sekcji strzeleckiej Legii. Aby z kolei nagrać krzyki przerażonych ludzi do sceny pożaru, zrezygnowaliśmy z nagrywania w studio. Poprosiliśmy grupę aktorów aby wykonali ten krzyk w małym domku w plenerze – tłumaczył Bartosz Putkiewicz.

- Mieliśmy do dyspozycji pełny strój powstańca, w tym skórzane buty, dzięki czemu mogliśmy nagrać bardzo prawdziwe efekty synchroniczne, takie jak kroki żołnierzy podczas marszu – wspominał.

Putkiewicz podkreśla, że "Powstanie Warszawskie" to naprawdę wyjątkowy, bardzo poruszający film. - Dla wielu z ludzi, których można zobaczyć w tym filmie, były to ostatnie dni życia, między innymi dla księdza Cordy, który zginął w Warszawie 4 września 1944 r. podczas bombardowania – powiedział.

PAP/bf/b

Jan Ołdakowski o filmie Powstanie Warszawskie

Czytaj także: