Po nocnym pożarze kamienicy na Woli mnożą się pytania, spekulacje i podejrzenia. Internauci wprost piszą, że taki przebieg zdarzeń jest na rękę inwestorowi, który w lutym przejął budynek i sondował możliwość rozbiórki oficyn. Prezes spółki odrzuca takie oskarżenia i zapewnia, że jego firma jest czysta.
Do burzenia zabytków w stolicy, nawet tych spektakularnych, jak parowozownia na Pradze czy koszary obok Łazienek, dochodzi ze zdumiewającą regularnością. Niedawno, po sąsiedzku – przy ul. Łuckiej, doszło do serii pożarów starych kamienic. Nie ma się więc czemu dziwić, że niedzielne zdarzenie wywołało falę komentarzy utrzymanych w podobnym tonie. To kilka z nich z forum tvnwarszawa.pl:
Tylko patrzeć, jak osmolone ruiny tej niegdyś pięknej kamienicy pójdą do rozbiórki. Będzie wolny plac w centrum Warszawy.
Akurat się pali jak się pojawił inwestor... co za zbieg okoliczności.
Pada deszcz, wilgotność 80 proc. , prokuratura oczywiście nie znajdzie sprawcy tego podpalenia... a inwestor za chwilę będzie miał już czystą działkę pod zabudowę.
Tyle lat kamienica stała i nic się z nią nie działo. Przyszło nowe przyszedł ogień.
"Sugestie są nieuczciwe"
Te spekulacje zapewne podgrzała (nomen omen) sytuacja, którą opisaliśmy w tym miesiącu. Zastępca stołecznego konserwatora zabytków zdradził nam, że nowy właściciel sondował możliwość rozbiórki oficyn przylegających do narożnej kamienicy. Firmie ułatwiłoby to budowę podziemnego parkingu. Dziś prezes spółki AFI Złota 83 stanowczo odrzuca takie oskarżenia.
- Wszelkie takie sugestie są nieuczciwe. To by były działania nieracjonalne. Zarząd odpowiada za ten budynek, chodzi także o odpowiedzialność karną, przecież w pożarze mógł ktoś zginąć. Jesteśmy ogromnym holdingiem międzynarodowym, jedną z największych firm izraelskich, notowanych na giełdach izraelskich i londyńskich i nikt o zdrowych zmysłach nie ryzykowałby reputacji holdingu dla, z całym szacunkiem dla tej kamienicy, ale jednak niewielkiej inwestycji w naszym portfelu nieruchomościowym. Chcemy wyremontować kamienicę zgodnie z wytycznymi konserwatora zabytków – zapewnia w rozmowie z tvnwarszawa.pl Sebastian Kieć. I zwraca też uwagę, że ogień pojawił się w samej kamienicy, a nie wspomnianych oficynach.
Winni bezdomni?
Prezes mówi, że o pożarze dowiedział się wieczorem z Facebooka. Na miejsce od razu udał się przedstawiciel dewelopera. Deklaruje pełną współpracę firmy ze śledczymi, która pozwoli wyjaśnić przyczyny pożaru. - Z tego co na razie wiemy, prawdopodobnie doszło to podpalenia. Na pewno mieszkali tam bezdomni, niedawno przepędzono stamtąd kilka takich osób. Na górnych kondygnacjach gromadzili swój dobytek, kołdry i inne sprzęty domowe – tłumaczy Kieć.
Jak zareagowała firma? - Podjęliśmy działania, aby przeciwdziałać dzikim lokatorom. Cały parter jest zabezpieczony, okna i bramy zamurowane. Podczas ostatniej kontroli, w ubiegłym tygodniu, zauważyliśmy, że w dwóch zamurowanych bramach wykuto otwory, prawdopodobnie nimi przedostali się bezdomni – przypuszcza.
Mimo to, właściciel nieruchomości nie zdecydował się na zatrudnienie firmy ochroniarskiej ani monitoringu, co dziś tłumaczy m.in. fatalnym stanem technicznym budynku.
Spalony dach, zalana stropy
Pożar wybuchł w niedzielę ok. godz. 21.00, a ok. północy zakończyła się akcja gaśnicza. Jaki są straty? - Na razie nie można wchodzić do środka, więc nie znamy dokładnie skali zniszczeń. Pożar nie był duży, wiemy, że spłonął dach. Ale trzeba pamiętać, że do środka wtłoczono ogromne ilości wody, myślę, że nawet kilkadziesiąt ton – opowiada nasz rozmówca.
Zastępca stołecznego konserwatora zapewnia, że budynkowi nie grozi rozbiórka. - Zniszczona została centralna część dachu, ok. 150 mkw., w wyniku akcji gaśniczej zalane zostały stropy, natomiast nie jest to stan, który decydowałby o tym, że trzeba rozebrać budynek – zapewnia Michał Krasucki. - Będziemy dążyć do tego, aby go jak najszybciej zabezpieczyć, zadaszyć. Skontaktował się z nami przedstawiciel inwestora w celu omówienia zakresu zniszczeń i zakresu zabezpieczeń – dodaje.
Potwierdza, że wszystkie otwory na parterze były zamurowane, ale przyznaje, że co jakiś czas pojawiali się tam dzicy lokatorzy.
Prawdopodobnie podpalenie
O pożarze powiadomiona została prokuratura, bo zabytkowa kamienica została prawdopodobnie podpalona. Skąd ta wiedza? - Opieramy się na wynikach wstępnych ustaleń strażaków, którzy informowali, że pożar wybuchł na ostatniej kondygnacji, na poddaszu, raczej nie było to przypadkowe zaprószenie ognia, ale nie chciałbym wychodzić przed szereg i formułować sądów, które raczej będą należeć do prokuratury w przyszłości – podsumowuje Krasucki.
Władze Warszawy zapewniają, że pożar nie wpływa na plan renowacji kamienicy. - Zgodnie z umową o użytkowaniu wieczystym, które zawarliśmy, inwestor dostał 5 lat na przeprowadzenie remontu. Jeśli nie wywiąże się ze zobowiązań, mamy prawo rozwiązać umowę i naliczyć karę. Pożar nie zmienia warunków umowy – podkreśla Jarosław Jóźwiak, wiceprezydent stolicy.
Powstała w XIX wieku
Budynek powstał pod koniec XIX wieku z inicjatywy Wolfa Krongolda. Eklektyczna kamienica miała bogaty wystrój i reprezentacyjne klatki schodowe. Przetrwała II wojnę światową, ale po niej straciła część dekoracji, potem także balkony. Swoją potoczną nazwę - pekin - zawdzięczała przeludnieniu, które skojarzyło się komuś ze stolicą Chin. Doczekała się nawet serialu dokumentalnego na swój temat.
Ponad 10 lat temu ostatni lokatorzy zostali wykwaterowani ze względu na zły stan techniczny obiektu. Miasto kilkukrotnie próbowało sprzedać nieruchomość. Udało się dopiero za szóstym razem.
Pożar zabytkowej kamienicy na Woli
Zabytkowa kamienica po pożarze
bako/ec