Oskarżeni w aferze reprywatyzacyjnej chcieli umorzenia. Sąd się nie zgodził

Pełnomocnik miasta: powinna odbyć się jawna rozprawa
Źródło: TVN24
Sąd nie uwzględnił wniosków obrońców o umorzenie postępowania wobec czterech z siedmiu osób oskarżonych w sprawie przejmowania nieruchomości w stolicy. - Podjęcie takiej decyzji byłoby przedwczesne - uznał sędzia.

Na 20 września sąd zaplanował przeprowadzenie posiedzenia organizacyjnego, na którym ma wyznaczyć harmonogram tego procesu. Wiadomo, że do przesłuchania jest około 80 świadków.

To pierwsza sprawa karna w warszawskiej aferze reprywatyzacyjnej. Wrocławska prokuratura skierowała akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Warszawie w końcu marca tego roku. Objął on ojca i syna zajmujących się skupowaniem roszczeń i praw do stołecznych nieruchomości - Macieja M. i Maksymiliana M., znanego warszawskiego adwokata Andrzej M., dwoje adwokatów występujących jako kuratorzy - Grażynę K.-B. i Tomasza Ż. - oraz dwóch rzeczoznawców majątkowych - Michała Sz. i Jacka R.

Jak informowała prokuratura, siedem osób oskarżonych zostało łącznie o 24 przestępstwa, a wartość szkody zbliża się do 300 milionów złotych.

- Czyny te były popełnione w latach 2010-2015. Dotyczą one, gdy chodzi o wątek reprywatyzacyjny, adresów przy ulicach: Siennej 29, Twardej 8, Twardej 10 i Królewskiej 39. Tutaj mieliśmy do czynienia z wyłudzeniem praw i roszczeń do nieruchomości metodą na kuratora - przekazała prokuratura w marcu.

Obrona wniosła o umorzenie

Wnioski o umorzenie spraw wobec swych klientów - jeszcze przed rozpoczęciem procesu - skierowali do sądu obrońcy: Macieja M., Maksymiliana M., Grażyny K.-B. oraz Tomasza Ż. Jak wskazywali obrońcy, w akcie oskarżenia nie ma dowodów, tylko "poglądy" prokuratora. Ponadto - zdaniem niektórych z tych obrońców - w oskarżeniu nie wykazano "wiedzy i świadomości" jednej z osób oskarżonych, co do faktu, że poświadcza nieprawdę.

O nieuwzględnienie wniosków wnieśli dwaj prokuratorzy obecni w środę w sądzie i przedstawiciel miasta stołecznego Warszawy, który jest w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym. Dzięki temu ratusz, jako pokrzywdzony, może brać udział w procesie karnym, występując obok prokuratora. - Jeśli tezy obrońców, iż ich klienci są niewinni, są prawdziwe, to w ich najlepszym interesie jest, aby ocena ta nastąpiła po przeprowadzeniu procesu przez niezawisły sąd - mówił przedstawiciel stołecznego ratusza mecenas Bartosz Przeciechowski.

"Byłoby przedwczesne"

- Żaden z czterech wniosków nie zasłużył na uwzględnienie. Podjęcie takiego postanowienia byłoby przedwczesne - uzasadniał sędzia Tomasz Grochowicz, oddalając wnioski obrony. Jak zaznaczył, umorzenie przed rozpoczęciem procesu jest możliwe tylko wyjątkowo, gdy "akt oskarżenia jest ewidentnie niezasadny" i brak jest "na pierwszy rzut oka podstaw do oskarżenia".

Dodał, że w tej sprawie tylko "przeprowadzając dogłębne postępowanie dowodowe" w trakcie procesu można zweryfikować przedstawiony przez prokuraturę materiał, także w kontekście argumentów obrońców.Zdaniem prokuratury działania podejmowane przez oskarżonych miały na celu przejęcie praw do wartych prawie 275 milionów złotych nieruchomości przez tzw. handlarzy roszczeniami Macieja M. i jego syna Maksymiliana M.- W stosunku do nieruchomości położonych w Warszawie przy placu Defilad, ulicy Twardej 8 i 10 oraz ulicy Królewskiej 39 schemat działania oskarżonych polegał na odnalezieniu osoby będącej jednym ze spadkobierców przedwojennych właścicieli nieruchomości. Następnie oskarżeni podejmowali działania zmierzające do uzyskania od tej osoby pełnomocnictwa, które umożliwiało adwokatowi Andrzejowi M. przeprowadzenie szeregu postępowań administracyjnych i sądowych - mówił w marcu Michał Ostrowski z Prokuratury Krajowej.

Zdaniem prokuratury M. występował do sądów z wnioskiem o ustanowienie kuratora dla osób nieznanych z miejsca pobytu lub kuratora spadku nieobjętego. Jako kandydatów na tę funkcję wskazał adwokatów Tomasza Ż. lub Grażynę K.-B.

Śledczy podkreślają, że zgody sądów, udzielane kuratorom na zniesienie praw i roszczeń do nieruchomości, wyrażane były w oparciu o fałszywe dane. Pozwoliło to na pozyskanie przez adwokata Andrzeja M. na rzecz reprezentowanych przez niego spadkobierców, a faktycznie na rzecz oskarżonych Macieja M. i Maksymiliana M., praw do nieruchomości za "rażąco zaniżoną cenę".

Obrońcy oskarżonych argumentowali w środę przed sądem, że prokuratura utożsamia wartości wierzytelności z wartością prawa do użytkowania wieczystego, a - zdaniem obrony - nie są to kwoty tożsame. - Realizacja wierzytelności jest zawsze zdarzeniem przyszłym i niepewnym i jej wartość jest niższa - mówił jeden z obrońców, mecenas Rafał Bałkowski.

Sprawa ogródków na Mokotowie

Maciej M. i Andrzej M. zostali również oskarżeni w sprawie o usiłowanie wyrządzenia szkody Skarbowi Państwa w kwocie nie mniejszej niż 184 miliony złotych. Zdaniem prokuratury chcieli tego dokonać, uzyskując prawo użytkowania wieczystego do nieruchomości o powierzchni 20 hektarów, położonej przy Sobieskiego, Piaseczyńskiej i Idzikowskiego na Mokotowie, tzw. metodą na reaktywację przedwojennej spółki.

Chodzi o Spółkę Akcyjną do Eksploatacji Państwowego Monopolu Zapałczanego (Monzap), która była ostatnim właścicielem nieruchomości określanej przed wojną jako Osada Kolonialna numer 4. W imieniu reaktywowanej firmy oskarżeni wystąpili o zwrot tej nieruchomości.

Z kolei przez Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia od zeszłego roku toczy się inny proces Macieja M., któremu warszawska prokuratura okręgowa zarzuciła m.in. "nieumyślne przedstawienie nieprawdziwych danych o akcjonariuszach spółki Monzap" oraz podanie nieprawdziwych danych w sprawozdaniach finansowych spółki za lata 2006-2011 i zaniechanie sporządzenia sprawozdań finansowych spółki za lata 2012-2015. Sąd Rejonowy ma wrócić do tej sprawy jesienią.

PAP/kw/b

Czytaj także: