Jest 1938 rok. Przy ul. Leszno 35 wyrasta nowa, elegancka kamienica w której, zgodnie z zamysłem właściciela, znajduje się sala teatralno-rewiowa. - Sala miała się nazywać Femina, ale właściciel nie zdążył przed wybuchem wojny załatwić wszystkich formalności - wspomina w rozmowie z PAP dla portalu dzieje.pl prof. Jacek Leociak z Centrum Badań nad Zagładą Żydów w Polskiej Akademii Nauk.
Zobacz cały materiał wideo o Teatrze Femina
"Przychodzili, żeby się śmiać"
II wojna światowa i powstanie getta żydowskiego w okupowanej Warszawie to - paradoksalnie - czas rozkwitu sceny Femina. - Jako teatr zaistniała dopiero w getcie warszawskim, w połowie 1941 roku. To była jedna z najbardziej znanych scen dramatycznych i rewiowych w getcie. Dyrektorem tego teatru był Jerzy Jurandot, później po wojnie wieloletni dyrektor Syreny, a na deskach tego teatru występowała jego żona: Stefania Grodzieńska - przypomina Leociak.Śpiewała tam również Marysia Ajzensztadt, słynna pieśniarka, nazywana słowikiem getta. - Fenomen tego miejsca polegał na tym, że ludzie tam przychodzili, żeby słuchać koncertu orkiestry symfonicznej getta, żeby śmiać się z siebie. Śmiać się z tych realiów życia: okropnych, straszliwych, w których tkwili - mówi Leociak.
Tak wyglądała kiedyś Femina
Tłumy na konfrontacjach
Sam budynek przy Lesznie 35 ocalał z pożogi wojennej. - To jedno z ostatnich miejsc, które łączyło Warszawę przedwojenną, wojenną i powojenną. Ta autentyczna kamienica przetrwała getto. Domyślam się, że Niemcy w czasie wojny wypalili parter, ale po remoncie znów Femina mogła działać - przypomina Tomasz Markiewicz, varsavianista.
Zaraz po 1945 kamienica służyła jako magazyn. – To był skład. Dokładnie nie wiem, co w nim trzymano. Później przejęło go państwo, aby w 1951 roku przekształcić w kino – przypomina Edward Durys, aktualny dyrektor Feminy.
Kino było jednosalowe, na ponad 620 miejsc z balkonem. - W późnych latach 70. i 80. pokazywano tzw. konfrontacje w najważniejszych kinach takich jak Relax, Skarpa, Moskwa czy właśnie Femina. Państwo kupowało filmy na przykład amerykańskie czy francuskie, które były do obejrzenia w ciągu tygodnia. Wtedy ludzie się tłoczyli, żeby je zobaczyć właśnie w Feminie - przypomina Durys.
Kameralny multipleks
W latach 90., tuż po zmianach ustrojowych, kino... zakończyło działalność na cztery lata. Wtedy przeszło remont. 21 czerwca 1996 roku ruszyło jako pierwszy polski multipleks z czterema salami, klimatyzacją, ekranami perełkowymi i najlepszymi projektorami. - Do kina przychodziły tłumy. Tak sytuacja wyglądała do czasu, kiedy zaczęły pojawiać się duże multipleksy - wspomina Durys.
I dodaje, że aby zachęcić warszawiaków do odwiedzin kina starał się łączyć repertuar komercyjny z tym bardziej ambitnym. – Chodziło o to, żeby pojawiały się nie tylko filmy popcornowe, ale także te dla bardziej wrażliwych – mówi Durys.
Zostanie tablica
Teraz burzliwa historia Feminy dobiega końca. Ostatnie seanse zaplanowano na niedzielę 21 września. Kino ma się pożegnać filmem "Miasto 44".
Jak tłumaczy Durys, jest to swojego rodzaju klamra historyczna. - Pierwszym filmem pokazywanym przez nasze kino były "Zakazane piosenki", a teraz zakończymy działalność "Miastem 44". Oba filmy opowiadają o wojnie – wspomina dyrektor.
Później to miejsce ma zmienić się w dyskont, niewykluczone, że pojawi się też przestrzeń kulturalna. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.O początkach Feminy przypominać ma pamiątkowa tablica znajdująca się w holu kina. "Pamięci pomordowanych aktorów i muzyków warszawskiego getta" – głosi umieszczony na niej napis. Jak zdecydował stołeczny konserwator zabytków, tablica ma zostać zachowana i odpowiednio wyeksponowana.
ran/r