Piłkarze Legii mieli wymarzoną okazję, by przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego awansować na pozycję lidera Ekstraklasy. Wystarczyło tylko pokonać w Warszawie słabo spisującą się na wyjazdach Koronę Kielce. Kibice mistrzów Polski przeżyli spore rozczarowanie. Skończyło się bezbramkowym remisem.
Dla mistrzów Polski był to ostatni mecz na własnym stadionie przed podziałem punktów. Jako że w Wielką Sobotę dotychczasowy lider, Jagiellonia Białystok tylko zremisował z Cracovią, trzy punkty ekipie Jacka Magiery dawały awans na pierwsze miejsce.
- Chcemy zrobić prezent kibicom, którzy w świąteczny poniedziałek przyjdą na stadion - podkreślił szkoleniowiec mistrzów Polski.
Szkoleniowiec zapewnił, że nie zamierza lekceważyć kielczan, którzy choć są bliscy gry w grupie mistrzowskiej, to słabo radzą sobie na wyjazdach - zdobyli tylko siedem punktów w 14 spotkaniach.
Sam mecz się nie wygra
Na Łazienkowskiej nie było jednak tego widać. Mecz był bardzo wyrównany. Już w 6. minucie to Korona mogła prowadzić, ale o centymetry pomylił się Siergiej Pilipczuk. Legia obudziła się szybko. Były wrzutki Michała Kucharczyka, świetne akcje Vadisa Odjidja-Ofoe czy Miroslava Radovicia, ale brakowało sytuacji podbramkowych.
Te mieli goście. Najpierw w 28. minucie po strzale Jacka Kiełba, problemy z interwencją miał Arkadiusz Malarz. Blisko dobitki był Nabil Aankour, ale golkiper Legii zdążył wybić piłkę. Kilka chwil później kąśliwy strzał z dystansu oddał Pyłypczuk - Malarz obronił efektownie.
Po przerwie długo dominował chaos. W ekipie gospodarzy brakowało Guilherme. Na pierwszą dobrą okazję trzeba było czekać do 65. minuty. Kapitalną akcję przeprowadził Miroslav Radović, który zwiódł obrońcę i oddał strzał zewnętrzną częścią stopy. Piłka jednak minęła słupek bramki.
Bezzębna Legia
Wydawało się, że ta akcja jeszcze bardziej napędzi legionistów. Napędziła, ale to złocisto-krwiści, którzy nastawili się na kontry, byli bliżej strzelenia gola. Próbował Aankour, potem Kiełb - Malarz, choć z problemami, to zapobiegał utracie bramki. W samej końcówce stuprocentową sytuację miał jeszcze Vanja Marković. Fatalnie przestrzelił.
W końcówce Legia zgodnie z oczekiwaniami przycisnęła. Miała wszystko w swoich rękach, ale nie potrafiła pokonać Milana Borjana. Skończyło się nieoczekiwanym bezbramkowym remisem, ale Korona bardziej może odczuwać niedosyt.
Legia Warszawa – Korona Kielce 0:0
Żółta kartka - Legia Warszawa: Thibault Moulin, Vadis Odjidja-Ofoe. Korona Kielce: Serhij Pyłypczuk, Radek Dejmek, Jakub Żubrowski, Bartosz Rymaniak.
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 17 962.
Zobacz też "Legia zdobyła Poznań. Lecha znów pogrążył jego były piłkarz":
Legia wygrała z Lechem
luki/pm