Były wojewoda mazowieckie i członek Platformy Obywatelskiej Jacek Kozłowski zarzuca członkom swojej partii "ustawkę" w wyborach wewnętrznych. "Zorganizowane i zaplanowane działanie, które miało spowodować oczekiwany wynik wyborów" - napisał o głosowaniu. Szef stołecznej Platformy odpowiada: To wydumane zarzuty.
Kozłowski poinformował w mediach społecznościowych, że złożył protest i wniosek o unieważnienie głosowania do przewodniczącej Regionalnej Komisji Wyborczej Platformy Obywatelskiej regionu mazowieckiego Elżbiety Gapińskiej.
Polityk przekonywał, że "prawdopodobieństwo, żeby wygrało równocześnie pierwszych 28 kandydatów z jednej karty wyborczej i pierwszych 60 z drugiej jest mniejsze niż prawdopodobieństwo 138 wygranych pod rząd w kasynie przez Pawła Piskorskiego" (pisownia oryginalna red.).
Dodał - nie precyzując, kogo ma na myśli - że nie chce, "żeby twarzą PO w walce o demokratyczną ordynację wyborczą przeciwko dyktatorom z PiS był polityk depczący zasady i ducha demokracji we własnej partii, choć przecież znajomości rzeczy ani pracowitości mu nie odmawiam, wręcz przeciwnie".
"Nieuczciwa ustawka"
Wybory na przewodniczącego PO w Warszawie wygrał ponownie poseł Marcin Kierwiński. Na Mazowszu pozycję lidera obronił Andrzej Halicki.
"W ostatnich dniach w ogromnej większości kół i organizacji Platformy odbyły się realne wybory, poprzedzone debatą między kandydatami i ten wielki wysiłek w dążeniu do pokazania, że mamy prawdziwą wewnętrzną demokrację zasługuje na szacunek, a nie na podważenie przez nieuczciwą ustawkę" - napisał Kozłowski.
Dodał, że "w warszawskiej Platformie Obywatelskiej znakomita większość członków nie akceptuje tych narastających od niedawna praktyk ustawiania wyborów, zmuszania ludzi do serwilizmu i zarządzania przez wewnętrzną intrygę, nawet jeżeli się na nie w bezsilności godzi".
"Wydumane zarzuty, gorzkie żale"
Regionalna komisja wyborcza PO odrzuciła protest Kozłowskiego. Według jej członków, wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem. "Zgłoszenia na członków Rady powiatu oraz delegatów zostały złożone w sposób właściwy. Powiatowa Komisja Wyborcza dla powiatu warszawskiego otrzymała, zgodnie z regulaminem, zgłoszenia oraz zgody na kandydowanie" - napisano w uzasadnieniu.
- To wydumane zarzuty jednego sfrustrowanego działacza, który kandydował i się nie dostał - tak protest Kozłowskiego skomentował dla tvnwarszawa.pl Marcin Kierwiński, szef warszawskiej Platformy. - Głosowało blisko 700 osób. Tylko Jacek Kozłowski napisał odwołanie i wylał swoje gorzkie żale, które mają, po pierwsze, mało wspólnego z rzeczywistością, a po drugie z pracą na rzecz Platformy - dodał.
Kozłowski w uzasadnieniu swojego protestu krytykował fakt, że do komisji wyborczej wpłynęło najpierw równocześnie 28 zgłoszeń kandydatów na delegatów oraz 60 zgłoszeń kandydatów na członków Rady Powiatu, a dopiero później wpływały pojedynczo pozostałe zgłoszenia. "Te 88 zgłoszeń kandydatów, którzy potem w komplecie zostali wybrani, dostarczyła prawdopodobnie jedna osoba" - napisał.
- Każdy z członków Platformy ma prawo zgłosić tyle osób, które rekomenduje do startu, ile chce - odpowiada na zarzut poseł Kierwiński i przypomina, że to nie pierwszy raz, kiedy Kozłowski podnosi swój sprzeciw wobec działań Platformy.
Zarzucał brak dyskusji
Jak przypomina "Gazeta Stołeczna", w ubiegłym roku podczas zjazdu warszawskiej Platformy Obywatelskiej Kozłowski ostro skrytykował członków swojej partii. Zarzucał im między innymi brak dyskusji o tym, co dzieje się w PO, o jej problemach i planach na przyszłość.
- Jeśli sami nie będziemy szanować demokracji wewnątrzpartyjnej, nie uzdrowimy sytuacji w kraju. Marzy mi się partia, która będzie blisko ludzi pokrzywdzonych, słabych, bezsilnych w starciu z mechanizmami państwa. Niestety, staliśmy się partią władzy, systemu, straciliśmy z oczu pojedynczego człowieka - mówił były wojewoda.
kw/js/mnd/rzw/kw/b