Prokuratura nagranie z szaleńczej jazdy "Froga" sprawdza pod kątem stworzenia zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym. Wstępnie biegły ocenił, że takiego zagrożenia nie było.
Mecenas Chojniak w pełni podziela to zdanie. – Nie było tutaj znamion przestępstwa – stwierdził w studiu TVN24. Dlaczego? Katastrofa w ruchu lądowym to zdarzenie z udziałem kilku aut i wielu osób poszkodowanych.
- Ten rajd był brawurowy i do wypadku mogło dojść, ale nie możemy mylić wypadku z katastrofą. To jest różnica – ocenił mecenas Chojniak.
"Bada się realność zagrożenia"
Jak dodał, w przypadku szaleńczej jazdy "Froga" nie ma też mowy o hipotetycznym zagrożeniu, bo prawo karne nie znosi sytuacji domniemanych. - Oczywiście to nie oznacza, że można bezkarnie szaleć po ulicy. Prawo takie zachowania karze, bo to jest wykroczenie i tutaj może być grzywna nawet pięć tysięcy złotych za każde wykroczenie – przypomniał mecenas.
Według Chojniaka szerokie zastosowanie prawa karnego nie jest remedium na każde zdarzenie. - Nie może być tak, żeby w każdej sytuacji, kiedy jest brawurowa jazda mamy przypisywać temu zarzut bezpośredniego zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym – ocenił Łukasz Chojniak.
Jego zdaniem prowadziłoby to to absurdalnych sytuacji: - Każdy kto w Warszawie rozpędziłby się przykładowo do 100 km/h powinien być przestępcą. Dlatego, że w Warszawie zawsze można założyć, że jakaś większa grupa osób wbiegnie nam na ulicę. Teoretycznie zawsze jest to możliwe – powiedział Chojniak.
Jednocześnie przypomniał, że w takich sprawach ja ta "Froga" bada się realność zagrożenia w ruchu lądowym.
Karnista o sprawie Froga
Pędził sportowym BMW, łamał przepisy
O "Frogu" stało się głośno na początku czerwca, gdy w internecie pojawił się kilkunastominutowy film, na którym widać, jak jadący warszawskimi ulicami mężczyzna pędzi sportowym bmw, łamiąc wiele przepisów. Pirat, który sam wrzucił nagranie swoich wyczynów do sieci, m.in. jechał pod prąd, ścigał się z motocyklistami.
Robert N. został zatrzymany w połowie czerwca w jednym z nadmorskich kurortów. "Frog" usłyszał siedem zarzutów, ale żaden z nich nie dotyczył rajdu po ulicach Warszawy. Jak wyjaśniała wtedy policja, podstawą zatrzymania mężczyzny było m.in. podejrzenie o kilka przestępstw o charakterze kryminalnym, w tym oszustwa i przestępstwa gospodarcze.
Jednocześnie stołeczna prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie jego wyczynów za kółkiem. Badane jest podejrzenie sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym w związku z prowadzeniem po ulicach Warszawy samochodu BMW. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
Biegły miał przygotować ekspertyzę w tej sprawie do 15 lipca. Prokuratura przedłużyła jednak termin do 31 lipca.
bf/ec