Materna ściera się ze światem celebrytów

fot. Robert Jaworski
fot. Robert Jaworski
Źródło: | TVN24, Wprost

Ten człowiek bez wysiłku potrafi rozbawić publiczność. To ikona polskiej rozrywki. W spektaklu "Dobry wieczór państwu" udowadnia, że jest mistrzem ironii. Krzysztof Materna zapewni Wam udany wieczór w teatrze, choć w finale przedstawienia roztkliwia się, zamiast wywołać łzy śmiechu.

Idąc na spektakl "Dobry wieczór państwu" w Teatrze Polonia, w zasadzie wiedziałem, czego można się spodziewać. Podkreślona głębokim głosem, zawieszona ironia Krzysztofa Materny, brak ostentacji, niewymuszony dowcip charakteryzują telewizję sprzed wielkich agresywnych i prześmiewczych talk-show.

Materna jakiego znamy

"Mistrz" w spektaklu nie wychodzi poza swój image. Stawia go w opozycji do współczesnych telewizyjnych osobowości. Podsumowuje swoją karierę konferansjera-zabawiacza, przypomina w skrócie historię tego medialnego fachu od czasów przedwojennych konferansjerów po współczesnych prowadzących-wampirów, zjadających swoich gości na oczach milion widzów.

Materna wybiera się w sentymentalną podróż do czasów, kiedy zawód był jeszcze żywy, a który jego zdaniem stracił obecnie na szlachetności, właściwie już umarł.

Piękna gwiazda i brzydki redaktor

"Mistrz" jednak nie roztkliwia się. Dowcipnie puentuje los nowoczesnego prowadzącego, którego rola ogranicza się do wyrecytowania scenariusza, a najczęściej odczytania go z promptera. Pojawia się motyw pięknego prowadzącego i brzydkiego redaktora, który pozostaje w cieniu gwiazdy.

Postać doświadczonego konferansjera również chce nadążyć za zmianami w mediach. Zatrudnił asystentkę (Olga Bołądź). Uzbroił ją w komputer i każe bronić się przed nachalnym współczesnym światem celebrytów.

Problem w spektaklu pojawia się wówczas, gdy Materna usiłuje mieszać konwencje. Mała scena Teatru Polonia zamienia się w garderobę-zaplecze wielkiego show z Dodą, w której w niewyjaśnionych okolicznościach znalazła się publiczność. Pomysł wydaje się być zbyt wydumany.

Brakuje mocnego finału

Rozczarowuje finał przedstawienia. Asystentka mistrza okazuje się debiutantką, która ma zaśpiewać na koncercie. Tuż przed nim okazuje się, że jedynym zadaniem konferansjera ma być już tylko zapowiedź jej występu, bo żadna z gwiazd nie życzy sobie jego obecności przed swoim pojawieniem się na scenie.

Co jednak twórcy przedstawienia tym osiągają? Łamią dowcipną konwencję spektaklu, wprowadzają na sam koniec niepotrzebnie ton serio. Wzbudzić chcą litość względem niedocenianej asystentki i usuwanego w kąt konferansjera. Szkoda, że brakuje mocnego finału, bo ten z pewnością doprowadziłby rozbawioną publiczność do ekstazy radości.

Marek Władyka

"Dobry wieczór Państwu", premiera 28 stycznia 2010Teatr Polonia, ul. MarszałkowskaWystępują: Krzysztof Materna, Olga Bołądź

Czytaj także: