- Zdecydowanie potępiamy bandyckie zachowania, do jakich doszło w Warszawie. Potępiamy ekstremistów, chuliganów i prowokatorów, którzy z główną kolumną marszową nie mieli nic wspólnego - powiedział na konferencji prasowej prezes Młodzieży Wszechpolskiej, współorganizatora Marszu Niepodległości, Robert Winnicki. - Haniebny był też udział setek niemieckich zadymiarzy - podkreślił z kolei Artur Zawisza.
Odcinają się od bandytów
Organizatorzy piątkowego marszu na specjalnie zwołanej konferencji prasowej odcięli się od sprawców zamieszek i zapewnili, że uczestnicy Marszu Niepodległości nie brali udziału w burdach. - Organizatorzy Marszu Niepodległości zdecydowanie potępiają bandyckie zachowania, do jakich doszło w Warszawie wczorajszego dnia. Potępiamy ekstremistów, którzy ścierali się z policją na Nowym Świecie. Zdecydowanie potępiamy jakąkolwiek przemoc w wyrażaniu poglądów - powiedział Winnicki.
I dodał, że "w momencie rozpoczęcia zamieszek przez chuliganów na Placu Konstytucji organizatorzy podjęli decyzję o wyprowadzeniu kolumny manifestantów poza jego obręb".
- Przedstawiciele urzędu miasta zaproponowali alternatywną do pierwotnej trasę, na co organizatorzy się zgodzili. Jednocześnie odrzucono prośbę organizatorów o interwencję w razie zagrożenia marszu przez grupy mogące go zdestabilizować. W wyniku eskalacji starć organizatorzy postanowili rozwiązać zgromadzenie - zapewniał.
Nie tak powinno być
Zdaniem Winnickiego "nie do końca prawidłowo działały służby porządkowe". - Sukces frekwencyjny przysłaniają te smutne wydarzenia, ale złożyło się na nie kilka czynników: prowokacje lewicowych ekstremistów, bandytyzm chuliganów, nieudolność sił porządkowych. Zdecydowaną odpowiedzialność za wczorajsze wydarzenia ponoszą obok chuliganów ponoszą również środowiska lewicowych ekstremistów - zaznaczył szef Młodzieży Wszechpolskiej.
I zaapelował o zmianę prawa tak, żeby można było zapobiec podobnym wydarzeniom w przyszłości.
To jest haniebne
Z kolei inny ze współorganizatorów, Artur Zawisza zapewnił, że "marsz niepodległości był sukcesem i jego uczestnicy nie mają ani grama powodów do wstydu". Zaprotestował jednak przeciwko udziałowi obcokrajowców w obchodach polskiego święta. - Niedopuszczalnym i haniebnym był udział setek niemieckich ekstremistycznych zadymiarzy, którzy stanowili blisko połowę zatrzymanych. Haniebne było to, że niektóre środowiska lewicowe nawoływały do tego, żeby niemieccy zadymiarze przyjeżdżali do stolicy Polski - podsumował Zawisza.
Wszystkiemu winien Marsz
Zupełnie inaczej te same wydarzenia widzą członkowie Porozumienia 11 listopada, organizatorów kontrmanifestacji "Kolorowa Niepodległa", którzy również przedstawili swoje argumenty na konferencji prasowej.
- Widzimy zdemolowany Plac Konstytucji, widzimy akty przemocy wobec policji, wobec zwykłych warszawiaków, widzimy spalone wozy telewizyjne, atakowanych dziennikarzy, widzimy ogromne zdewastowanie miasta - mówiła na konferencji prasowej w Warszawie Ellisiv Rognlien z koalicji 11 listopada.
Jak podkreślała, podczas piątkowych rozrób zdemolowano bary, kawiarnie, sterroryzowano też zwykłych mieszkańców Warszawy. Zwróciła uwagę, że ludzie musieli się kryć w obronie przed skrajnymi prawicowymi bojówkami.
Ekstremiści utożsamiają się z MN
Według niej, wszystko to jest skutkiem działania uczestników "Marszu Niepodległości" organizowanego przez Obóz Narodowo Radykalny i Młodzież Wszechpolską. Zdaniem Rognlien, do Warszawy na zaproszenie ONR i MW przyjechały skrajne grupy, dlatego, że ludzie je tworzący utożsamiają się z przekazem politycznym Marszu. - Utożsamiają się ze skrajną, prawicową polityką, rasistowską i faszystowską. To są uczestnicy marszu, którzy byli sprawcami tych aktów przemocy - oświadczyła.
Po piątkowych starciach z policją na warszawskich ulicach zatrzymano 210 osób, 40 policjantów zostało lekko rannych. Do szpitali przewiezionych zostało 29 osób, które odniosły obrażenia.
tvn24.pl//mn/tr