Dwa dni temu lider Piast Gliwice łatwo pokonał na swoim boisku Ruch Chorzów i powiększył przewagę nad legionistami do jedenastu punktów. Trener stołecznego zespołu Stanisław Czerczesow zdawał sobie sprawę, że to już nie przelewki i w Bielsku posłał na plac gry najsilniejszy skład. Chociaż remis jego zespół uratował rzutem na taśmę, to zdobycie jednego "oczka" Rosjanin może uznać za porażkę. Przez większość spotkania warszawianie grali bowiem z przewagą jednego zawodnika.
Załatwieni kontrą
Górale zasłużyli na brawa. Wyżej notowanego rywala się nie przestraszyli, a z pewnością wyciągnęli lekcję sprzed kilku miesięcy, gdy w pierwszym starciu przy Łazienkowskiej zostali rozbici 5:0. Oba mecze łączyło tylko to, że kibice znów zobaczyli sporo sytuacji. Tym razem stwarzały je oba zespoły. Spotkanie ułożyło się dla gospodarzy znakomicie. Już w pierwszych minutach składną kontrę na gola zamienił Robert Demjan. Legia ruszyła do przodu, ale miała problemy. Zanim zagroziła Podbeskidziu zdążyła najeść się strachu. Po kolejnych szybkich atakach blisko zdobycia drugiej bramki byli Górale. Zatrzymał ich Arkadiusz Malarz, broniąc najpierw uderzenie Kohei Kato, a potem Demjana. Goście na dobre przebudzili się w ostatnim kwadransie. Najbliżej wyrównania byli, gdy z rzutu wolnego w słupek trafił Tomasz Brzyski. Wtedy grali już z przewagą jednego zawodnika, bo chwilę wcześniej za brutalny atak wyprostowaną nogą w piszczel Guilherme z boiska wyleciał Kristian Kolciak. Cała sytuacja wzbudziła sporo emocji. Między zawodnikami doszło do przepychanek.Wydawało się, że po zmianie stron piłka będzie wpadać już tylko do siatki gospodarzy. Legia dominowała wyraźnie, miała więcej okazji, ale jej skuteczność była fatalna. Gdy wprowadzony na boisko Arkadiusz Piech zmarnował stuprocentową okazję wydawało się, że Podbeskidzie z korzystnym wynikiem może dotrwać do końca. Sytuacja zmieniła się w 68. minucie. Piech zrehabilitował się dogrywając do Nikolicia, a ten doprowadził do wyrównania.
Mocna końcówka
Na tym emocje się nie skończyły. Podbeskidzie czekało na swoją szansę i w końcu się doczekało. Cztery minuty przed końcem uderzenie Adama Mójty trafiło w stojącego przed bramką Igora Lewczuka. Zmylony Malarz nie zdążył zareagować i gospodarze znów wyszli na prowadzenie. Ostatnie słowo należało do legionistów. Uratował ich Stojan Vranjes, który skutecznie wykończył ostatnią akcję tego spotkania.
WYNIK: Podbeskidzie - Legia 2:2 (Demjan 6’, Mójta’ - Nikolić 68’, Vranjes 93’)