W sporze kupców z podziemi przy Dworcu Centralnym z zarządzającą nimi spółką i ratuszem są dwa wątki. Jeden to ratowanie własnych sklepów i miejsc pracy. Drugi to interes całego miasta. Kupcy pytają, czemu pieniądze z wynajmu miejsc pod pawilony przechodzą Warszawie koło nosa, a zarabia prywatna spółka.
Bitwa o lokale w podziemiach
- Wykryliśmy ogromne nadużycia i chcemy, by dla naszego wspólnego dobra uchylono szkodliwą dla interesu publicznego decyzję oraz ukarano osoby za to odpowiedzialne. Tu chodzi o teren miasta, nie możemy się zgodzić na funkcjonowanie pośrednika, który zarabia miliony na publicznym majątku w wyniku złej woli urzędników - oskarżała w środę na konferencji prasowej Barbara Hammerszmidt, reprezentująca kupców.
O co chodzi w tym zarzucie?
Spółka Warszawskie Przejścia Podziemne wynajmuje od miasta pas drogi, bo tak traktowana jest większość przejść podziemnych pod stołecznymi arteriami. Zajmuje go zgodnie z takimi samymi zasadami, jak ci, którzy przy drogach stawiają reklamy czy kioski. Na taki wynajem nie ogłasza się konkursów ani przetargów - to wynajmujący zgłasza się do zarządcy drogi i w trybie administracyjnym dostaje zgodę lub odmowę.
Dwie dekady pod ziemią
W przejściach podziemnych przy dworcu handel pojawił się w latach 90. Wojewoda mazowiecki podpisał wtedy umowę z firmą Randall na zarządzanie przejściami. W międzyczasie zarządzanie przejęła spółka Warszawskie Przejścia Podziemne (prezesem obu jest ta sama osoba). Gdy umowa zbliżała się do końca, zgodnie z aktualnymi przepisami złożyła wniosek o zajęcie pasa drogi.
- Kupcy wiedzieli, że mogą też wystąpić z takim wnioskiem, ale tego nie zrobili - zaznacza Karolina Gałecka z Zarządu Dróg Miejskich. I przypomina: - WPP złożyły u nas wniosek o zajęcie pasa drogi we wrześniu 2011 roku. Okazało się, że nie dołączyli pełnej dokumentacji, dlatego daliśmy im czas do końca 2011 roku. W styczniu 2012 okazało się, że spółka zmieniła osobowość prawną, dlatego wniosek musieli złożyć ponownie.
Miasto dostało 8 milionów złotych
Ostatecznie jednak ZDM wydał pozytywną decyzję. W jej efekcie, od 16 czerwca 2012 roku, WPP ma prawo do lokali w przejściach podziemnych przy Centralnym przez trzy lata. Firma zapłaciła za to około 8 milionów złotych. Stawkę za zajęcie pasa drogi reguluje uchwała Rady Warszawy - nie ma tu pola do negocjacji. Taką samą płacą WPP, jak i właściciele knajpianych ogródków czy ekipy filmowe.
Kupcy domagali się uznania za stronę w postępowaniu, ale ZDM się na to nie zgodził, a Samorządowe Kolegium Odwoławcze przyznało urzędnikom rację.
Da się w metrze i w Krakowie
To jednak nie odpowiada na postawione przez kupców pytanie, czemu to nie miasto, lecz prywatna spółka zarabia na czynszach za pawilony?
ZDM broni się, przywołując ustawę o drogach publicznych. Zgodnie z nią teren musi być traktowany jako całość, a ZDM nie może podnajmować pojedynczo każdego z ponad 100 pawilonów. Są jednak przykłady miejsc, gdzie to się udaje. "Gazeta Stołczna" wspomina Kraków, gdzie tamtejszy Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, opierając się na tej samej ustawie, ogłosił przetarg na zarządzania przejściami podziemnymi. Wygrana firma zapłaci 2 mln złotych za remont, a w zamian przez 12 lat będzie mogła czerpać zyski z wynajmu pawilonów. - Przetarg był możliwy, bo chodzi o remont. Rozmawialiśmy z Krakowem. W pozostałych miejscach też jest wydawana decyzja na zajęcie pasa drogi - tłumaczy jednak Gałecka. - Poza wszystkim, Kraków przez 12 lat zarobi 2 mln złotych, a my przez trzy lata 8 mln - zwraca uwagę.
Jeszcze inna sytuacja jest przy stacji metra Politechnika. Pod ulicą Waryńskiego są dwa przejścia - to przy domu studenckim Rivera na identycznych zasadach zajmują WPP. To przy samej stacji należy natomiast do metra i jako takie podpada pod ustawę o transporcie kolejowym. I tam najemcy płacą rynkowe stawki bezpośrednio Metru Warszawskiemu. - Nasze przejścia podziemne są traktowane jako część stacji metra, a nie pas drogi - wyjaśnia Krzysztof Malawko, rzecznik prasowy metra.
Chronią konkurencję
Skoro na przejściach zarabiać nie może miasto, to czemu nie wynająć ich powołanej do tego spółce należącej do miasta? - Nie ma takiej możliwości. Miasto nie może powołać spółki tylko i wyłącznie w celu zarobkowym. Jest to niezgodne z prawem - wyjaśnia Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
A co ze spółkami, które poza realizacją celów publicznych zajmują się - z sukcesami - generowaniem zysków, jak np. Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Ogrodniczych, które na swoich gruntach przy Polu Mokotowskim budowało luksusowe osiedla? - Należy ograniczać zaangażowanie administracji publicznej w biznes, a nie zwiększać. Dlatego też prywatyzujemy albo zamykamy kolejne spółki, które nie realizują zadań własnych gminy. To dusi konkurencję i zwiększa aparat administracyjny - uważa Milczarczyk.
Nie wiadomo, ile WPP zarabia na podnajmowaniu "pasa drogi" właścicielom sklepów. Nie wiadomo więc też, jakie pieniądze przechodzą miastu koło nosa i nie wydaje się, by w ratuszu ktoś się tym faktem przejmował. W każdym razie argumenty kupców nie przebiły się do urzędników. Ratusz nie zamierza się angażować w ich spór z WPP. - Jeśli kupcy wyrażą chęć, by miasto było obecne przy rozmowach, to oczywiście służymy pomocą. Ale to kupcy muszą dać znam znać, że takiej pomocy oczekują - mówi Milczarczyk.
A Karolina Gałecka z ZDM dodaje: - Nie ma podstaw prawnych do uchylenia decyzji o zajęciu pasa drogi Nie zrobimy tego z powodu szantażu kupców.
W imieniu kupców mówi Beata Hammerszmidt
Środowe zajścia w podziemiach dworca:Wtorkowa okupacja ratusza:bf/mz/roody/b
Kupcy w ratuszu