"Good night Dżerzi" to nowa książka Janusza Głowackiego inspirowana postacią Jerzego Kosińskiego. Ale dowiecie się z niej także sporo o Nowym Jorku, jak samym autorze.
Powieść, nad którą Janusz Głowacki pracował sześć lat, jest osnuta wokół losów sławnego pisarza Jerzego Kosińskiego - polskiego Żyda, który zrobił w USA wielką karierę. Dlaczego Głowacki sięgnął po życiorys kolegi po fachu? - Kiedy pisze się o innym pisarzu, to pisze się trochę o sobie - mówi Janusz Głowacki, ale zaprzecza, że napisał autobiografię - Pod pretekstem pisania o Kosiński, napisałem dużo o sobie, a także o śmiesznym i strasznym Nowym Jorku, który jest imitacją nieba i realnym piekłem - precyzuje.
Sukces i upadek
Autor szuka odpowiedzi na pytanie kim naprawdę był kontrowersyjny człowiek, zmieniający wciąż swą biografię, naznaczony Holokaustem bywalec klubów dla sadomasochistów, podejrzewany o to, że nie napisał sam głośnego "Malowanego ptaka"?
- Jego kariera skończyła się skandalem, kompromitacją i upadkiem, bo zarzucono mu, że sam nie pisze swoich ksiażek, co dla pisarza może byc kłopotliwe - ironizuje Głowacki.
Ciekawa konstrukcja
"Good Night Dżerzi" ma bardzo ciekawą konstrukcję: narrator (sam Głowacki) próbuje stworzyć scenariusz do filmu o Kosińskim, przemierzając emigrancki Nowy Jork. Niepokojące, błyskotliwe, w części autobiograficzne. Janusz Głowacki zdradza, że rozmawia na temat filmowej ekranizacji swojego najnowszego dzieła.
- W Polsce nie ma aktora, który zagrałby Kosińskiego. W Ameryce znalazłby się np. Sean Penn jest wystarczająco demoniczny, a ma szalony dźwięk. Kosiński łączył te cechy - tłumaczy Głowacki.
bako