Nawet 10 godzin trwa realizacja jednego zadania - słyszymy od kierownictwa pogotowia ratunkowego w Warszawie. Karetki znów, jedna za drugą, ustawiają się w kolejkach przed szpitalami, jak podczas poprzednich fal epidemii. Ratownicy realizują długie kursy poza stolicę, nawet do miejscowości oddalonych o ponad sto kilometrów. A do kolizji przylatuje śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Zdjęcie z piątku. Osiem karetek stoi w kolejce przy Szpitalu Bródnowskim.
- Dowiedziałem się, że wyjechali do powiatu legionowskiego, do pacjenta z dusznościami, ale nie covidowymi. Zlecenie przyjęli o 7.54. O godzinie 8.19 byli już na miejscu. Zespół zdecydował o dalszych badaniach. Pacjent został skierowany do Szpitala Bródnowskiego. Tam czekał jeszcze w karetce prawie sześć godzin. Na odział został przyjęty o godzinie 14.32, a zespół wrócił do bazy. To oznacza, że realizacja jednego zadania trwała siedem godzin - opisuje reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz.
Podobne zdjęcie wstawiono na facebookową stronę "To nie z mojej karetki", relacjonującą pracę warszawskich ratowników medycznych.
"Na zdjęciu widzicie Państwo wczorajszą kolejkę karetek czekających przed wjazdem do SORu szpitala przy ul. Szaserów. Kolejka powstała ponieważ warszawskie szpitale są niewydolne - część z nich została przekształcona w szpitale COVIDowe, cześć dezynfekowała się po wizycie dodatnich pacjentów w SORach. Tak tylko na marginesie podpowiemy: dla osób VIP, ze statusem instagramerów, aktorów, celebrytów czy polityków kolejka jest ta sama. Nie ma bocznego wejścia ani przepuszczania na mrugnięcie okiem" - czytamy we wpisie pod zdjęciem.
Dyrektor Meditransu doktor Karol Bielski przyznaje, że zrealizowanie jednego zlecenia trwa do 10 godzin. - Pacjentów mamy już o 30 procent więcej niż z zeszłym miesiącu - wylicza. I dodaje, że dziennie mają około stu covidowych wyjazdów.
Karetki z Legionowa utknęły, miasto obsługiwał śmigłowiec LPR
Cztery z ośmiu karetek, które stały w korku przy szpitalu Bródnowskim to zespoły z Legionowa. - W tym czasie w Legionowie nie było żadnej wolnej karetki. Do wypadków był dysponowany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego – opisuje Węgrzynowicz. Jego Informacje potwierdzają strażacy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Legionowie. "Do godziny 23 strażacy zmiany III brali udział w trzech zdarzeniach na terenie powiatu. Pierwsze zdarzenie dotyczyło zabezpieczenia lądowiska LPR, które zadysponowane zostało do osoby potrzebującej pomocy z powodu braku wolnego zespołu naziemnego" - informują na swoim Facebooku.
"Kolejne zgłoszenie to otwarcie domu w Olszewnicy Starej, gdzie sąsiedzi od dłuższego czasu nie mieli kontaktu ze starszym mężczyzną. Niestety w środku znaleziono ciało. Tutaj również z powodu braku wolnego zespołu kołowego zadysponowany został LRP Ratownik 12" – dodają legionowscy strażacy,
Do Wołomina leciał śmigłowiec z Sokołowa Podlaskiego
Ale problem nie dotyczył tylko Legionowa. Podobnie sytuacja wyglądała w piątek w powiecie wołomińskim. Dowodem kolizja. - Chodzi o miejscowość Trojany, gdzie doszło do zderzenia trzech samochodów osobowych. Z pierwszych informacji wynikało, że dwie osoby zostały ranne. Niestety w tym momencie nie było wolnej żadnej karetki, a śmigłowiec z Warszawy był zajęty. Datego na miejsce zadysponowano maszynę z Sokołowa Podlaskiego - opowiada nasz reporter.
I dodaje, że ostatecznie śmigłowiec zawrócił, bo rannych nie było. - Ratownicy z którymi rozmawiałem przyznają: dostajemy coraz więcej wezwań do pacjentów z covidem, a w szpitalach brakuje miejsc, także na szpitalnych oddziałach ratunkowych - mówi Artur Węgrzynowicz.
Do tego dochodzą przypadki zakażonych COVID-19, u których wcześniej wirusa nie podejrzewano. Jeżeli taka osoba trafi na SOR, to musi on zostać zdezynfekowany, a co za tym idzie zamknięty na dwie-trzy godziny. Wtedy karetki czekają z pacjentami w kolejce przed szpitalem.
Karetka jedzie 150 kilometrów. "Takie transporty są codziennością"
Karol Bielski przyznaje, że znów, jak podczas trzeciej fali epidemii, zdarzają się wyjazdy zespołów ponad 100 kilometrów za Warszawę.
- Jeździmy do szpitali oddalonych nawet o 150 kilometrów: do Zambrowa, do Przasnysza, ale też do Pułtuska, do Sierpca czy Radomia. Takie transporty są codziennością, ale mamy jeszcze sytuację taką, że szpitale warszawskie w głównej mierze przyjęły ciężar walki z pandemią w tym rejonie stołecznym - mówi dyrektor warszawskiego pogotowia.
Zdradza także, że podczas trzeciej fali najdalej karetka wyjechała około 200 kilometrów za Warszawę.
W Warszawie znów powstaną szpitale tymczasowe
W sobotę resort raportował o 1456 nowych zakażenia koronawirusem, to najwięcej od kwietnia. W całym województwie mazowieckim odnotowano ich 3470.
Minister zdrowia Adam Niedzielski zadeklarował, że "jeżeli będziemy mieli do czynienia cały czas z kontynuacją tego trendu – i raczej z takim scenariuszem się liczymy, bo my musimy rozwiązania przygotowywać na te najgorsze scenariusze – to myślę, że w perspektywie dwóch tygodni szpital tutaj na Stadionie Narodowym zostanie uruchomiony".
Na początku listopada informowaliśmy również, że minister zdrowia zdecydował o przekształceniu Szpitala Praskiego w placówkę covidową. Miasto odwołało się od tej decyzji, bo - choć samo wcześniej zgłosiło szpital na covidowy - chce, aby była to placówka wielospecjalistyczna.
Ratusz postulował, żeby to Szpital Południowy był czysto covidowy. Aktualnie trwa tam rozbudowa instalacji tlenowej, tak aby placówka mogła przyjmować więcej pacjentów. Szpital tymczasowy ma zacząć działać niebawem na Okęciu.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl