Arkadiusz Ł., uznawany przez policję za twórcę metody kradzieży "na wnuczka", zgłosił się w środę na policji i podpisał dozór. Jego adwokat zapewnia też, że wpłacił nałożone przez sąd poręcznie majątkowe.
Jeszcze w środę rano policja sygnalizowała, że jeśli Arkadiusz Ł. ps. Hoss nie przyjdzie na policję, nie dopełni w ten sposób obowiązków, jakie nałożył na niego sąd.
Prokuratura chciała aresztowania mężczyzny zatrzymanego w ubiegły czwartek, ale Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uznał, że w tej sprawie wystarczy 300 tys. zł kaucji oraz meldowanie się na komisariacie policji pięć razy w tygodniu.
Adres do doręczeń w Poznaniu
Wygląda jednak na to, że „Hoss” na razie nie zamierza dawać sądowi pretekstu do zmiany wcześniejszej decyzji. W środę ok. godz. 21 przyszedł do komisariatu Poznań-Jeżyce i podpisał dozór. Dlaczego właśnie tam, choć został zatrzymany na warszawskiej Woli? Bo wskazał poznański adres do doręczeń.
Policja i prokuratorzy byli oburzeni decyzją sądu o odmowie aresztowania podejrzanego o wielomilionowe oszustwa.
Zbigniew Ziobro, prokurator generalny, komentował dwa dni temu: - Przestępca, który grasuje ze swoją szajką w całej Europie, okradając starszych ludzi z oszczędności ich życia, nie powinien się dłużej cieszyć wolnością - mówił Ziobro. Jego zdaniem decyzja warszawskiego sądu może zniweczyć pracę śledczych z kilku krajów, którzy usiłowali go schwytać przez półtora roku. - A gdy to się w końcu udało, warszawski sąd puszcza go wolno. Taka decyzja jest niezrozumiała. Zapłacenie 300 tysięcy złotych poręczenia nie jest żadną gwarancją, że oszust znowu nie ucieknie i nie będzie nadal krzywdzić ludzi. Co to dla niego za suma przy około trzech milionach, które metodą na wnuczka wyłudził od bezbronnych ofiar - dodał.
Zachowała się nieelegancko
- Mój klient nie ukrywał się przed organami ścigania – twierdzi w rozmowie z tvnwarszawa.pl mec. Przemysław Florek, jeden z obrońców Arkadiusza Ł. - Najlepiej świadczy o tym fakt, że w innym postępowaniu toczącym się przed sądem w Poznaniu jest orzeczone poręczenie majątkowe w wysokości 100 tys. zł. Gdyby mój klient utrudniał postępowanie, czyli np. ukrywał się, to sąd zdecydowałby o przepadku tej kwoty.
Ten proces, przeniesiony z Warszawy do Poznania, wciąż się nie rozpoczął. Według prokuratury dzieje się tak m.in. dlatego, że Arkadiusz Ł. przedstawia zwolnienia lekarskie.
- Była jedna taka sytuacja. Natomiast prokuratura w tym procesie zachowała się bardzo nieelegancko wycofując się z wcześniej uzgodnionej kary - odpowiada mec. Florek.
Jego zdaniem, to jedna z przyczyn, dla których proces wciąż się nie rozpoczął.
Wojskowa hierarchia
Jak pisał w poniedziałek Robert Zieliński, dziennikarz śledczy tvn24.pl według policji w grupie, którą miał kierować ”Hoss” panowała ścisła, wojskowa, hierarchia. Szczelności pomagał fakt, że wyższe piętra grupy złożone były z członków tego samego, romskiego klanu.
O "głowach procederu" - na początku 2016 roku - tak mówił rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak:- To są bracia. Jeden ma dwie klasy szkoły podstawowej, drugi trzy. Trzeba im oddać, że mają umiejętności psychologiczne podchodzenia swoich ofiar i wyłudzania od nich informacji. Pojedynczy "łup" potrafił sięgnąć 100 tysięcy franków lub euro. Klan nabrał także starszą kobietę z arystokratycznego rodu w Szwajcarii, która im oddała całą rodzinną biżuterię. Na zachodzie Europy łupy mogły być warte ponad 1,3 miliona euro, a w Polsce kilku milionów złotych.
Inne kraje, między innymi Niemcy, chciałyby postawić "Hossa" przed swoim sądem. Ale według polskiego sądu, to na razie niemożliwe, bo przeciwko Arkadiuszowi Ł. toczy się postępowanie w Polsce.
Chcieli się skupić na majątku
Po zatrzymaniu w ubiegły czwartek "Hoss" stanął przed sądem. Ale nie został aresztowany. Sędzia zastosowała kaucję w wysokości 300 tysięcy i nakazała mu pięć razy w tygodniu meldować się w komendzie policji. Ta decyzja zaskoczyła prokuraturę, która zapowiedziała zażalenie. - Chcieliśmy się skupić na prześledzeniu jego majątku. Teraz trzeba będzie go pilnować, by znów nie rozpłynął się na dwa lata - mówili policjanci, którym również trudno zrozumieć decyzję sądu.
Zażalenie prokuratury wpłynęło już do sądu. Sąd odwoławczy rozpozna je 16 lutego.
pm/i
Źródło zdjęcia głównego: CBŚP