Biletomat w jednym z miejskich autobusów dwukrotnie nie wydał reszty naszemu czytelnikowi. - Czy to maszynka do tłuczenia dodatkowych pieniędzy" – zastanawia się w mailu wysłanym na warszawa@tvn.pl.
Do nieprzyjemnej sytuacji miało dojść 3 sierpnia. - Wsiadłem do autobusu linii 523 numer taborowy A751. W biletomacie umieszczonym w autobusie kupiłem bilet ulgowy za 1,70 zł. Wrzuciłem 5 zł. Bilet został wydrukowany, a po chwili na wyświetlaczu biletomatu pokazał się napis "Brak możliwości wydania reszty, brak monet", a za paręnaście sekund "Przepraszamy - automat nieczynny" - relacjonuje internauta.
"Nie myliłem się"
Zapewnia, że szukał kontaktu do zarządcy urządzenia, ale nie znalazł, a po chwili automat zaczął działać na nowo. - Chciałem sprawdzić, czy faktycznie automat miał chwilowy błąd, czy może jest to celowe działanie i "maszynka do tłuczenia dodatkowych pieniędzy". Nie myliłem się – twierdzi w mailu wysłanym do redakcji.
Według jego relacji, sytuacja się powtórzyła - biletomat znowu nie wydał mu reszty, wyświetlił ponownie te same informacje, a potem znów był w gotowości do pracy.
- Na infoliniach ZTM odsyłany byłem do firmy MOBILIS (jeden z przewoźników działających na zlecenie ZTM - red.), która jest właścicielem autobusu, w którym sytuacja miała miejsce, a zarazem (jak dowiedziałem się w ZTM) jest odpowiedzialna za stan biletomatu. Wskazanego numeru telefonu nikt nie odbierał, poczta głosowa uniemożliwiała nawet pozostawienie wiadomości, ponieważ była przepełniona – przekonuje internauta.
"Urządzenia wrażliwe na ruch"
Co na to firma Mobilis? - Urządzenia elektroniczne są niestety bardzo wrażliwe na wszelkie ruchy pojazdu i czasem rzeczywiście awarie mogą się pojawić. Urządzenia te serwisuje firma zewnętrzna i wszelkie usterki są na bieżąco usuwane – twierdzi Marcin Mnich, przedstawiciel Mobilisu.
Jak zaznacza, gdy urządzenie nie działa poprawnie, pasażer może złożyć reklamację podając dane kontaktowe, a serwisant sprawdza, czy jest ona zasadna.
- Po otrzymaniu odpowiedzi od serwisanta i potwierdzeniu połknięcia monet, zwraca on zatrzymaną kwotę na adres pasażera. Warto też uświadomić pasażerom, że chcąc złożyć reklamację, należy podać numer taborowy pojazdu, godzinę zdarzenia i wartość wrzuconych nominałów. To niezbędne do rozpatrzenia reklamacji - wyjaśnia Mnich i dodaje, że Mobilis nie ma podstaw, by zająć się sprawą, bo pasażer… nie złożył oficjalnej reklamacji.
"Wyjaśnimy sprawę"
Przedstawiciel firmy Macro-System, która urządzenie instalowała, ma nieco inne podejście do tematu.
- Wyjaśnimy tę sprawę dokładniej posiłkując się danymi, które trafiają do bazy danych z biletomatu - odpowiada Marcin Skibiński. - Na pierwszy rzut oka sytuacja wygląda tak, że pasażer zignorował ostrzeżenie o braku monet do wydawania reszty i nabył bilet ponosząc tego konsekwencje. Następnie zrobił to ponownie – dodaje.
Zapewnia, że biletomat nie jest "maszynką do tłuczenia dodatkowych pieniędzy", tylko automatem działających według ściśle określonych reguł. - Jedna z reguł mówi, że nawet jeśli nie ma w pojemnikach monet do wydawania reszty, automat może sprzedać bilet pod warunkiem, że klient to akceptuje. Ostrzeżenie jest wyświetlane podczas realizowania transakcji. Jeśli klient nie zaakceptuje takiego stanu, transakcja nie dochodzi do skutku – zapewnia Skibiński.
ran/b
Źródło zdjęcia głównego: internauta / warszawa@tvn.pl