Krystyna Mazurówna była solistką Teatru Wielkiego i Operetki Warszawskiej, partnerką wybitnego tancerza i choreografa Witolda Grucy. W księgarniach pojawiła się właśnie jej pełna anegdot autobiografia - "Burzliwe Życie Tancerki".
Nietypowe spotkania
Sławomira Mrożka poznała w wyjątkowych okolicznościach. Akurat cyklinowała podłogę, kiedy w drzwiach pojawił się pisarz. - Aż odjęło mi mowę. Jeszcze nie wiedziałam kim jest. Emanował fermonami w moim kierunku - wspomina swoje pierwsze spotkanie z Mrożkiem Krystyna Mazurówa - Myślał, że jestem moją gosposią. Szybko przebrałam się i umalowałam, dopiero wtedy się przedstawił - dodaje.
Potem było równie zaskakujące spotkanie z dziennikarzem Krzysztofem Teodorem Toeplitzem. - Byliśmy wspólnie w teatrze. On mówi "proszę zapisać sobie mój numer telefonu" i literuje: T-O-E-P-L-I-T-Z. Ja na to "to pan się nazywa, tak jak ten znany felietonista" - wspomina tancerka.
Łabędź, który tańczył jazz
Przyznaje, że na imprezach u pisarza Leopolda Tyrmanda było genialnie. - Przede wszystkim trzeba było włożyć piękny kapelusz. Wszystkie panie miały tam piekne kapelusze. Ja polowałam przez cały dzień, wydałem połowę swojej pensji za rolę łabędzia w "Jeziorze Łabędzim". Niestety pod domem Tyrmanda wiatr zwiał mój kapelusz w kałużę - opowiada Mazurówna.
Fenomenalne choreografie przyniosły jej wielką sławę. Pokazała, jak można tańczyć jazz, mimo sprzeciwu Tyrmanda, który uważał to za niedopuszczalne. Podobno prezes telewizji Włodzimierz Sokorski powiedział do niej z wyrzutem: "Mamy takie piękne polskie tańce ludowe, dlaczego pani ich nie tańczy?".
Żadnej pracy się nie bała
U szczytu popularności, jesienią 1968 roku, zniknęła z ekranu i sceny - wyjechała z Polski. W Paryżu założyła własną grupę baletową Mazurowna Ballet, tańczyła z Josephine Baker, była solistką Casino de Paris, ale też szatniarką, bileterką, kierownikiem budowy, kelnerką i modelką. A ostatnio jedną z choreografek pracujących z tancerzami "You Can Dance".
bako