Około 70 hektarów łąk spłonęło w trudnodostępnym terenie, w północnej części Biebrzańskiego Parku Narodowego. Pożar nie zagrażał ludziom, nie ma też większych strat w środowisku przyrodniczym, ale leśnicy podejrzewają podpalenie.
Jak poinformował zastępca dyrektora BPN Andrzej Grygoruk, pożar wybuchł w czwartek na terenie leżącym na granicy gmin Lipsk i Sztabin. W piątek został opanowany.
Pracownicy parku narodowego oceniają, że spłonęło ok. 70 ha turzycowisk [łąk porośniętych turzycą - red.].
Nie można było gasić
Pożar miał miejsce w trudno dostępnym, podmokłym terenie. Jak powiedział PAP rzecznik prasowy podlaskich strażaków Marcin Janowski, dlatego nie było tam możliwości prowadzenia typowej akcji gaśniczej z użyciem sprzętu.
Ogień pojawił się w miejscu, gdzie nie zagrażał ludziom i lasowi, więc akcję dozoru przejęli pracownicy parku, a straż pożarna miała być wzywana jedynie w przypadku poważnego rozprzestrzenienia się ognia. Straż parkowa sama poradziła sobie jednak z ogniem.
Podpalenie?
Przyczyna pożaru nie jest na razie znana, ale wiele wskazuje na umyślne lub nie podpalenie. Pracownicy parku przypuszczają, że sprawcami mogą być np. wędkarze.
Grygoruk przypomina, że wypalanie łąk jest karalne.
Autor: rs / Źródło: PAP