Wenecja znalazła się w sobotę w stanie prawdziwego oblężenia przez olbrzymie statki wycieczkowe. Od rana do nabrzeża w pobliżu placu świętego Marka podpłynęło dziewięć morskich gigantów, w cały weekend miało ich być dwadzieścia. Ich obecność wywołuje coraz silniejsze protesty. Niektóre z wycieczkowców miały po 300 m długości.
"Te statki zabijają Wenecję" - pod tym hasłem protestuje ich zagorzały przeciwnik, legenda włoskiej piosenki Adriano Celentano, który kilka dni wcześniej wykupił całą stronę w dzienniku "Corriere della Sera", by wyrazić oburzenie obecnością wycieczkowców przy nabrzeżu w historycznym centrum miasta.
Boją się powtórki z Giglio
Trwające od dawna protesty nasiliły się po katastrofie statku Costa Concordia, spowodowanej przez jego kapitana, który nakazał wykonanie błędnego manewru, by zbliżyć się do wyspy Giglio. Wenecki komitet protestacyjny pod nazwą "Nie dla wielkich statków" pyta: "Co będzie, jeśli następny kapitan Francesco Schettino obierze zły kurs i uderzy w Pałac Dożów?". Protestujący argumentują, że Wenecja nie jest dla wielkich statków i że należy chronić to "najbardziej kruche miasto świata".
Są wielkie jak Costa Concordia
Na zdjęciach publikowanych często przez włoską prasę widać, jak dzioby ogromnych, wielopiętrowych statków niemal wbijają się w Pałac Dożów. Niektóre z wpływających na wenecką lagunę jednostek mają po 300 metrów długości, czyli tyle co Concordia.
Sobota była dniem pikiet i demonstracji przeciwników gigantów morza, którzy domagają się wprowadzenia całkowitego zakazu ich obecności w Wenecji. Na manifestacje przynieśli garnki i pokrywki. "Chcemy, żeby to był głośny protest"- wyjaśnili jego organizatorzy.
A po południu przeprowadzili blokadę wejścia do weneckiego portu:
Autor: mj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA