Pan jest ostatnim, który mógłby powiedzieć o niezależnej prokuraturze - ocenił, zwracając się do prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego w Sejmie, poseł Cezary Tomczyk. Pokazał zdjęcie Święczkowskiego, które miało zostać wykonane przed siedzibą PiS w lutym, w trakcie przesłuchań dotyczących tak zwanych taśm Kaczyńskiego. - Prokurator krajowy też musi się spotykać z najważniejszymi politykami w kraju - odpowiedział Święczkowski. Mówił też, że austriacki biznesmen przesłuchiwany w tej sprawie "postąpił niezgodnie z ustawą o języku polskim", dostarczając dokumenty w innych językach.
Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski odpowiadał w czwartek w Sejmie na pytania posłów Platformy Obywatelskiej skierowane do premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie działań podjętych przez organy państwowe w celu "wyjaśnienia afery dotyczącej spółki Srebrna".
Poseł PO Marcin Kierwiński pytał, jakie to były działania, bo - jak powiedział - on sam ani jego koledzy z klubu ich nie widzą.
Przypomniał, że Platforma złożyła w końcu stycznia zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i - jak zauważył - po miesiącu posłowie powinni, zgodnie z prawem usłyszeć, czy prokuratura podejmie śledztwo, czy nie.
Przypominał, że Kaczyński od tego czasu mówił publicznie, że nie dostrzega powodów, by toczyło się postępowanie w jego sprawie. Według Kierwińskiego, służby mogły odczytać te słowa jako wskazówkę, by nie podejmować działań na rzecz wyjaśnienia sprawy.
Poseł PO pytał, czy to normalne, że - jak mówił - "partia rządząca wydaje za pośrednictwem gazet polecenia prokuraturze". Dopytywał, czy każdy "'Kowalski' mógłby się cieszyć taką ochroną ze strony prokuratury, co prezes PiS". Kierwiński przekonywał, że jak dotąd nie dzieje się nic oprócz kolejnych przesłuchań Geralda Birgfellnera i że tylko austriacki biznesmen jest w sprawie upominany i karany.
"Pytający nie mają podstawowej wiedzy o postępowaniu"
Bogdan Święczkowski powiedział, że premier nie ma możliwości prawnych związanych z powadzeniem śledztwa, dlatego on udzielił odpowiedzi na pytania posłów PO. Przekonywał, że prokuratura jest zupełnie niezależna, mimo tego, że prokurator generalny jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości.
Mówił, że "zadawanie pytania z tezą, że mamy do czynienia z aferą spółki Srebrna świadczy o tym, że zawiadamiający czy pytający nie mają podstawowej wiedzy o prowadzonym postępowaniu sprawdzającym, pomimo tego, że sami złożyli zawiadomienie o przestępstwie".
"Dochodzi do nieuprawnionej ingerencji"
Święczkowski mówił, że do 28 stycznia zostało złożone zawiadomienie do prokuratury, a w tym samym czasie pojawiły się informacje, że następnego dnia będzie "wielki artykuł" w "Gazecie Wyborczej" zawierający stenogramy rozmowy, która miała być nagrana.
Święczkowski przekonywał, że prokurator prowadząca sprawę od razu podjęła "sprawne działanie, żeby przesłuchać zawiadamiającego pana Birgfellnera". Według prokuratora krajowego, biznesmen przekładał termin stawienia się w prokuraturze. Dodał, że do pierwszego przesłuchania doszło 11 lutego 2019 roku.
Jak mówił Święczkowski, podczas tego przesłuchania "dochodzi do nieuprawnionej ingerencji jednego z pełnomocników w toku tego przesłuchania".
Dodał, że prokurator prowadząca podjęła decyzję, że kolejne przesłuchanie musi być rejestrowane audiowizualnie.
- Wielokrotne próby przeprowadzenia całościowego przesłuchania nie udają się prokuraturze przeprowadzić z uwagi na fakt, że albo zawiadamiający albo jego pełnomocnicy nie mogą wziąć udziału w kolejnym terminie przesłuchania, albo proszą o skrócenie tego przesłuchania, albo wnoszą o jego przeniesienie, albo informują o tym, że zawiadamiający będzie opuszczał nasz kraj, po czym przedstawiają dokument, bilet lotniczy, który (...) świadczy o czymś innym - tłumaczył.
W związku z tymi utrudnieniami - dodał - była nakładana na biznesmena grzywna.
- Bo cóż chce prokurator osiągnąć w tym postępowaniu sprawdzającym? Dogłębnie wyjaśnić okoliczności, które podnosi w swoim zawiadomieniu pan Birgfellner, który do zawiadomienia dołączył kilkaset różnego rodzaju dokumentów, często w języku angielskim, nieprzetłumaczone, czyli postąpił niezgodnie z ustawą o języku polskim, a jego pełnomocnicy na pewno doskonale znają wszystkie przepisy prawa, bo przecież są znanymi prawnikami - mówił Święczkowski.
Święczkowski: prokuratura nie jest chłopcem na posyłki
Przypomniał, że Birgfellner był przesłuchiwany przez prokuraturę sześciokrotnie. Jak mówił, prokurator "musi kontynuować tę czynność (...) albowiem w czasie tego przesłuchania dochodzi do sytuacji kuriozalnej".
Wskazał, że zawiadamiający nie załączył do zawiadomienia o przestępstwie nagrania. Dodał, że "podczas pierwszego przesłuchania także tego nagrania nie miał, które się pokazało w 'Gazecie Wyborczej'". Zaznaczył, że dopiero 13 lutego został dostarczony "pendrive z domniemanym nagraniem rozmowy, która się ukazała w 'Gazecie Wyborczej". Dodał, że jakość nagrania "jest bardzo zła".
- Prokurator zadał pytania zawiadamiającemu, gdzie jest oryginał nagrania. Do dzisiaj nie ma odpowiedzi. Czym zostało nagranie dokonane? Jakim urządzeniem? Do dzisiaj nie ma odpowiedzi - mówił Święczkowski.
- Prokuratura w dalszym ciągu będzie prowadzić czynności sprawdzające w tej sprawie, do pełnego przesłuchania zawiadamiającego i nie jest chłopcem na posyłki ani dla mecenasa (Romana - red.) Giertycha czy mecenasa (Jacka - red.) Dubois, ani dla kogokolwiek innego w Polsce. Pani prokurator jest niezależna i będzie prowadziła to postępowanie tak, jak uważa - oświadczył.
Tomczyk o zdjęciu Święczkowskiego przed siedzibą PiS
Do tych słów odniósł się Cezary Tomczyk (PO). Pokazał zdjęcie Święczkowskiego i jego samochodu sprzed siedziby prezesa PiS w Warszawie. Jak przekonywał poseł PO, zrobiono je w lutym.
- Rozumiem, że pan Święczkowski, pan prokurator, na Nowogrodzkiej z prezesem Kaczyńskim nie graliście państwo w szachy. Rozumiem, że nie rozmawialiście o kotach, tylko mówiliście państwo o najważniejszych śledztwach dotyczących polityki i tego, co się dzieje - powiedział Tomczyk.
- Pan mówi o niezależnej prokuraturze? Pan jest ostatnim, który mógłby powiedzieć o niezależnej prokuraturze - dodał, zwracając się do prokuratora krajowego.
Wyraził też swoje oburzenie, że "choć cała Polska usłyszała o aferze Srebrnej", to jedyną osobą, która jest w tej sprawie karana, jest Gerald Birgfellner. Mówił ponadto, że PO nadal nie ma informacji, co się stało ze złożonym przez nią zawiadomieniem.
Święczkowski odpowiedział posłowi PO. - Jeżeli pan tak doskonale ocenia stan faktyczny w tej sprawie, zachęcam pana, niech pan skończy aplikację prokuratorską, niech pan zda egzamin, niech pan zostanie asesorem, zostanie prokuratorem, będzie mógł pan dokonywać oceny stanu faktycznego - powiedział prokurator krajowy.
Zaznaczył, że "prokurator krajowy też musi się spotykać z najważniejszymi politykami w kraju, żeby rozmawiać o budżecie prokuratury, o inwestycjach i ustawie o modernizacji polskiej prokuratury".
"Tam prokuratora nie spotkałem"
- Bywam czasem na Nowogrodzkiej. Tam akurat pana prokuratora Święczkowskiego nie spotkałem, choć też go spotykam - skomentował w rozmowie z reporterem TVN24 Marcin Horała z PiS.
- Myślę, że każdy poprzedni prokurator generalny czy prokurator krajowy nie był z taką wnikliwością śledzony. Pewnie też w różnych miejscach bywał. Z samego faktu, że ktoś jest w jakimś miejscu, jeszcze nic nie wynika - zaznaczył.
Taśmy Kaczyńskiego
Pod koniec stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. m.in. Jarosława Kaczyńskiego z Birgfellnerem dotyczącej planów budowy w Warszawie wieżowca przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Złożone pod koniec stycznia w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do tej budowy.
W połowie lutego "Gazeta Wyborcza" podała, że Birgfellner zeznał w prokuraturze, iż Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tysięcy złotych księdzu z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna.
Prokuratura oświadczała z kolei w lutym, że czynności podejmowane przez Birgfellnera i jego adwokatów wskazują na dążenie do nieuzasadnionego wydłużenia czynności, co prowadzi do uniemożliwienia podjęcia przez prokuratora decyzji procesowych.
Jeszcze w lutym mec. Giertych złożył wniosek o wyłączenie prokurator prowadzącej to postępowanie. Uzasadnieniem wniosku - jak przekazywał - były działania podejmowane na przesłuchaniu, które - jak pisał - "były próbą zapisania zeznań, które nie zostały wypowiedziane przez świadka" i "próbą utrwalenia w protokole tak zapisanych zeznań pomimo sprzeciwu świadka i jego pełnomocników". Ostatecznie prokuratura nie uwzględniła wniosku.
Birgfellner już sześć razy zeznawał w warszawskiej prokuraturze okręgowej. Pod koniec marca drugi z pełnomocników austriackiego biznesmena Roman Giertych poinformował o złożeniu zażalenia na bezczynność prokuratury w sprawie złożonego w styczniu zawiadomienia. Termin podjęcia przez prokuraturę decyzji o wszczęciu lub o odmowie wszczęcia postępowania minął na przełomie lutego i marca.
Autor: js, akr/adso / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24