Poniedziałek, 19 majaCoraz częściej dochodzi do tragicznych w skutkach przypadków stosowania przemocy wobec dzieci. Zdaniem Katarzyny Piekarskiej (SLD), w Polsce istnieje przyzwolenie społeczne i prawne na bicie dzieci. - Dlaczego więc parlamentarzyści nie złożą projektu ustawy o zakazie bicia dzieci? - pytał w Magazynie "24 godziny" psycholog, Janusz Czapiński.
Katarzyna Piekarska, która w tej kadencji nie dostała się do Sejmu, przypomniała też, że w ubiegłej kadencji przygotowała projekt ustawy zakazującej bicia dzieci, ale... go nie złożyła: - Bo wówczas na pewno by nie przeszedł - wyjaśniała nawiązując do tego, że wówczas rządziła PiS i LPR. - Jeśli posłowie tacy jak Cymański, czy Jurek będą mówili, że byli bici i wyrośli na ludzi to nie będzie lepiej - wyjaśniała.
Jurek: Winne konkubinaty
Wywołany do tablicy Marek Jurek problem widzi jednak gdzie indzie. - Większość przypadków maltretowania dzieci zdarza się w rodzinach patologicznych, zwłaszcza w konkubinatach - przekonywał. - Skończmy z propagowaniem związków o charakterze wyłącznie seksualnym - wzywał. Jego zdaniem bowiem, z przemocą wobec dzieci mamy do czynienia głównie w nieformalnych związkach. Dlatego - jego zdaniem - "powinno się promować rodzinę przeciwko związkom nieformalnym". - Jeżeli rodzice nie są w stanie przyjąć na siebie zobowiązań prawnych, to tacy ludzie nie będą w stanie uszanować dziecka - argumentował były marszałek Sejmu. Jak dodał, takie związki cechuje "dziki naturalizm i traktowanie dziecka jako rzeczy".
Z tą opinią nie zgodził się Janusz Czapiński. Psycholog przekonywał, że problemem nie jest sam typ związków, ale ich polska specyfika. – W Polsce schodzą się ze sobą ludzie sfrustrowani, często nadużywający alkoholu - dodał.
Winne - związki nieformalne, alkohol i przyzwolenie społeczne
Czapiński przyznał, że wzrost liczby związków nieformalnych, niezalegalizowanych, także patologicznych - jest jednym z czynników, które wpływają na coraz częściej występujące przypadki przemocy w rodzinie. Inne czynniki - to nadużywany alkohol oraz społeczne przyzwolenie na bicie dzieci. - Maltretowanie dzieci nie dzieje się z dnia na dzień, ale miesiącami i latami. A sąsiedzi nie interweniują, bo jest społeczne przyzwolenie na bicie dzieci - tłumaczył Czapiński.