Wtorek, 16 lutego Selektywna pamięć świadków nie przestaje dziwić członków komisji hazardowej. – Magdalena Sobiesiak pamiętała pomidorówkę, nie pamiętała przebiegu ważnej rozmowy – zauważył Jarosław Urbaniak. A Bartosza Arłukowicza bardziej irytuje fakt, że komisja stenogramy z podsłuchów czyta w porannej prasie, zamiast dostać je od prokuratury.
Po Ryszardzie Sobiesiaku, który nader często przed komisją zasłaniał się niepamięcią przed komisją śledczą, podobną strategię wybrała jego córka. – Istny cud niepamięci, kiedy przechodzimy do sedna sprawy. Jak pan Sobiesiak, który wielką fantazją opowiadał o interesach kolegów i konkurentach, a w precyzyjnych pytaniach o kontakty z Mirosławem Drzewieckim – niepamięć – przypomniał Arłukowicz. - Pamięta się pomidorówkę, nie pamięta się przebiegu ważnej rozmowy – uzupełnił Urbaniak.
Chodzi o fragment przesłuchania Magdaleny Sobiesiak, podczas którego była pytana, co zrobiła po spotkaniu z Marcinem Rosołem w Pędzącym Króliku, ta stwierdziła:
- Odebrałam tatę z hotelu i pojechaliśmy z tatą do restauracji, której nazwy nie chciałabym mówić, gdzie podobno mają dobrą zupę pomidorową – wyjaśniła. Nie chciała zdradzić nazwy restauracji, zamiast tego odparła nieco bez związku: - Musi smakować jak zupa pomidorowa mojej babci. Musi być zabielana.
Istny cud niepamięci, kiedy przechodzimy do sedna sprawy Arłukowicz
Sobiesiak nie wiedziała o załatwianiu pracy?
Arłukowicza bardziej niż kulinarne doznania Sobiesiakówny zaintrygowała jej deklarowana przed komisją niewiedza. - Młoda, wykształcona kobieta, która stara się o ważną posadę w ważnej spółce (Totalizatorze Sportowym, red.) i nie wie, ile osób jej pomaga? Szkoli ją pan Sykucki, zabiega o pracę szef gabinetu politycznego ministra sportu, minister sportu rozmawia z ojcem o jej pracy – a o na dowiaduje się o tym wszystkim na komisji? – zastanawiał się poseł Lewicy.
Kobiety bronił Urbaniak. - Nie wiem, czemu pewnych rzeczy nie pamięta, a inne pamięta. Jestem w stanie uwierzyć, ze kochający ojciec jej nie informuje, że jej załatwia pracę, żeby to był jej osobisty sukces – stwierdził.
Nie wiem, czemu pewnych rzeczy nie pamięta, a inne pamięta. Jestem w stanie uwierzyć, ze kochający ojciec jej nie informuje, że jej załatwia pracę, żeby to był jej osobisty sukces urbaniak
"Pracujemy na prasowych tekstach"
Obaj zgodzili się, że jest niedopuszczalne, że stenogramy z podsłuchiwanych przez CBA rozmów polityków z biznesmenami najpierw trafiają do prasy, potem do nich.
We wtorek kolejne opublikowała „Rzeczpospolita”. Z dokumentów wynika, że były minister sportu był zorientowany w biznesowych problemach Sobiesiaka, któremu bardzo zależało na szybkim uruchomieniu wyciągu narciarskiego w Zieleńcu.
- Ja byłem zszokowany i wściekły, że po raz kolejny prasa ma stenogramy, których my nie mamy – stwierdził Urbaniak. – A mnie boli słabość państwa. Dlaczego mianowana przez Sejm komisja śledcza nie ma dostępu do tych materiałów? Co chwila przeciekają kolejne, a my pracujemy na prasowych tekstach – irytował się Arłukowicz.
Przesłuchać Drzewieckiego ponownie
Po lekturze stenogramów i po zeznaniach Sobiesiaka poseł Lewicy jest przekonany, że komisja powinna po raz kolejny przesłuchać Drzewieckiego. - Ja w tej chwili pytań nie mam, a rozbieżności wydają mi się nieistotne. Poczekajmy na przesłuchanie pana Rosoła – nie zgodził się polityk PO.
STNOGRAMY Z PRZESŁUCHANIA RYSZARDA SOBIESIAKA ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI - ZNAJDZIEJSZ tutaj.