Wtorek, 17 marca Choć podejście do robienia interesów z udziałem publicznych pieniędzy mają różne, politycy PO i PSL są przekonani, że fundament koalicji jest stabilny i wystarczy do końca kadencji. Nawet jeśli, jak uważa Jarosław Kalinowski, ktoś próbuje rzucić granat między koalicjantów.
PO wyrzuciła z partii Tomasza Misiaka, którego firma zarobiła na przygotowanej przez niego specustawie stoczniowej. PSL konsekwentnie powtarza, że nie ma w tym nic złego, że rodzina Waldemara Pawlaka zarabiała na kontraktach z OSP (której lider PSL jest szefem).
Zarówno Jarosław Kalinowski (PSL), jak i Sebastian Karpiniuk (PO) w "Magazynie 24 godziny" unikali odpowiedzi na pytanie, czy „różne standardy” w kwestii łączenia biznesu z polityka oznaczają, że jedna z partii ma te standardy niższe.
"Do końca kadencji dotrwamy"
- Od tygodnia ktoś próbuje rzucić granat między nas. Nie można do jednego worka wsadzać sprawy Misiaka i Pawlaka. Ani jedna złotówka publiczna nie była wydana w przetargu, w który zaangażowana była przyjaciółka Pawlaka. W przypadku PO mówiliśmy o prawie 50 mln - przypomniał Kalinowski. Zapewnił też, że lider ludowców nie ustąpi z funkcji prezesa OSP, bo ją „dobrze i odpowiedzialnie” pełni.
Z kolei Karpiniuk deklarował, że choć rząd składa się „z dwóch odrębnych bytów”, to dotrwa do końca kadencji. - Ważne są i standardy, i koalicja. A w obu przypadkach nie nastąpiło naruszenie prawa – argumentował. Odpierał też zarzuty, że premier zbyt długo zwlekał z reakcją na doniesienia o interesach firmy Misiaka, a w tym czasie czołowi politycy PO przekonywali, że sprawy nie ma. - Przy takich decyzjach potrzeba rozwagi i rozpoznania sytuacji. Nie można być jak jeździec bez głowy. Sprawy nie było w tym sensie, że nie było naruszenia przepisów – uważa poseł.
"Poprawnie, ale późno"
Te argumenty nie przekonały polityków opozycji. – Decyzja była za późna i nieadekwatna. Poza tym dlaczego premier nie wpłynął na to, by to zlecenie dla firmy Misiaka nie zostało wycofane? Jest wyrzucony z PO, ale pieniądze przepływają do niego – przypomniał Wacław Martyniuk (SLD). Według niego Donald Tusk, który podczas kampanii wyborczej obiecywał nową jakość w polskiej polityce, nie rozwiązując koalicji z PSL, „na ołtarzu władzy położył wielkie słowa”.
Tego samego zdania był Paweł Poncyljusz. - Premier zachował się poprawnie o tyle, że pod wpływem opinii publicznej podjął logiczną decyzję. Ale trochę późno. Koalicja się utrzyma, nie takie rzeczy nią targały – prognozował.