Były wzloty i upadki, zakończyło się katastrofą. 9 września po blamażu ze Słowenią pożegnaliśmy holenderskiego trenera, którego przez 3 lata zdążyliśmy pokochać. Uczucia nie wzbudził w sobie prezes PZPN Grzegorz Lato, który tuż po meczu ogłosił zwolnienie Beenhakkera. W TVN24…
Już od początku 2009 roku było wiadomo – na awans do południowoafrykańskich mistrzostw musieliśmy się mocno napracować.
Kadra w nowy rok weszła rozbita porażką w Bratysławie. Leo czasu nie marnował – zabrał piłkarzy na zgrupowanie do Portugalii, gdzie udało mu się nawet pokonać Walię.
Holender przekonywał, że forma rośnie, dodatkowo kadrę wzmocnił robiący furorę we Francji Ireneusz Jeleń. Sprawdzian „nowej” reprezentacji miał nastąpić 28 marca w Belfaście. I nastąpił – bez ambicji, bez pomysłu i co najgorsze bez koncentracji, Polacy przegrali 2:3, a kiks Artura Boruca i samobój po kilkudziesięciometrowym podaniu Michała Żewłakowa, przeszedł do historii.
Jeszcze spał spokojnie
Zbliżał się Prima Aprilis – 1 kwietnia do Kielc przyjeżdżało San Marino. Prasa zaczęła straszyć blamażem z amatorami, a prezes Lato zabrał pod Łysicę całą wierchuszkę związku, jakby od razu po meczu chciał przeprowadzić sąd nad Holendrem.
Piłkarze nie zawiedli – Ebi Smolarek trafił cztery razy, koledzy dołożyli jeszcze 6 bramek i mecz zakończył się najwyższym zwycięstwem w historii kadry (10:0)! Leo (jeszcze) mógł spać spokojnie.
Czy w śnie pojawiło się RPA? Tego nie wiemy, ale właśnie tam Beenhakker zabrał piłkarzy na kolejne zgrupowanie. Wyniki (0:1 z RPA i 1:1 z Irakiem) sprawiały, że kibice na myśl o decydujących meczach eliminacji MŚ zlewali się zimnym potem.
Sytuację zamazał… Ludovic Obraniak. Francuz zadebiutował w sparingu z Grecją, strzelił… półtora gola i wydawało się, że nasi jednak poradzą sobie z nienajmocniejszymi Czechami, Słowacją i Słowenią.
Ledwo, słabo, kompromitacja
Najpierw trzeba było jednak wziąć rewanż na Irlandii Północnej w Chorzowie. Ledwo udało się zremisować i do słoweńskiego Mariboru Polacy jechali z nożem na gardle.
Nóż poszedł w ruch z pierwszym gwizdkiem. Drużyna z Bałkanów wybiła nam futbol z głowy, Boruc wpuścił „trójkę” i było po eliminacjach.
Było też po Holendrze. Na antenie TVN24 dziennikarz Sergiusz Ryczel zapytał Latę, co dalej? Prezes odparł, że to ostatni mecz Beenhakkera na ławce.
Trener dowiedział się o tych słowach na konferencji prasowej. Odparł, że to niepoważne i wyszedł z sali. Rano wsiadł do taksówki i poleciał do domu zostawiając piłkarzy. Zakończyła się era Beenhakkera, trenera wybitnego, ale już wypalonego, niepokornego, ale brnącego w coraz głębszy konflikt z PZPN. Trenera, który w przeciwieństwie do Górskiego, Piechniczka, czy Gmocha dał nam mistrzostwa Europy. To jednak było rok temu.
Tekst: Kuba Czernikiewicz Wideo: Tomasz Kaliszewicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Kaliszewicz; źródła: TVN, TVN24