Wtorek, 27 kwietnia Ludwik Dorn nie odwołuje żądań dymisji szefa MON Bogdana Klicha w związku z katastrofą pod Smoleńskiem i wcześniejszymi wypadkami wojskowych maszyn. Jego zdaniem minister przymykał oko na "bardzo daleko idące nieprawidłowości w siłach powietrznych". Tomasz Nałęcz nie zgadza się z tymi zarzutami i ma Dornowi za złe "naruszenie ciszy nad trumnami zmarłych osób".
- Moje zarzuty mają wszelkie podstawy - przekonywał w "Rozmowie Rymanowskiego" w TVN24 Ludwik Dorn. - Po pierwsze, argument z autorytetu: przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich ocenił, że wojsko na katastrofie CASA-y niczego się nie nauczyło - wydano zalecenia, ale nie są egzekwowane - argumentuje Dorn.
- Po drugie, argument z faktu: gen. Czaban (szef Szkolenia Sił Powietrznych - przyp. red.) stwierdza, że wydał instrukcję dot. lotów w minimalnych warunkach atmosferycznych, a już wiadomo, że w styczniu tego roku starszy inspektor bezpieczeństwa lotów w bazie F-16 w Krzesinach informował, że wielokrotnie te instrukcje były łamane - dodaje Dorn. Jego zdaniem w polskich siłach powietrznych wszystko dobrze wygląda na papierze, ale faktyczny stan jest zupełnie inny.
"Cisza nad trumnami"
Argumentów tych nie przyjmuje Tomasz Nałęcz. - Ja mam ogromny żal do marszałka Dorna. To jest pierwsza poważna wyrwa z żałoby po Smoleńsku - ripostował polityk SdPl. - Narusza pan ciszę nad trumną co najmniej trzech osób - grzmiał, wskazując na tragicznie zmarłych dowódców polskiego wojska.
- Trzeba mieć wiedzę o tym, kto jest za co odpowiedzialny. Armią dowodzą wojskowi. Minister Klich byłby winny, gdyby objął stanowisko i nie próbował robić nic z tym, co dzieje się w siłach powietrznych. Ale minister po tym jak objął swoje stanowisko nie była zadowolony z sytuacji w wojsku i próbował odwołać Dowódcę Sił Powietrznych. Kto to zablokował? - pyta Nałęcz. - Nie wymieniam nawet nazwisk, bo chodzi o osobę, która zginęła pod Smoleńskiem, a zablokowały to dwie osoby, które również poległy pod Smoleńskiem - zaznacza.
- Powinniśmy spokojnie poczekać na wyniki śledztwa prokuratury - radzi Tomasz Nałęcz.