Zarzut niedopełnienia formalności w związku z organizacją zgromadzenia usłyszała znana w Gorzowie Wielkopolskim aktywistka LGBT. Kobieta przyznaje, że brała w proteście udział, ale twierdzi, że nie była jego organizatorką. - Czy jest to nagonka polityczna? – pyta.
Kobieta złożyła wyjaśnienia w komendzie policji. Pojawiła się w niej w towarzystwie adwokatki. Okręgowa Rada Adwokacka już wcześniej podawała, że będzie świadczyć swoje usługi dla uczestników protestów, które odbywały się po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, bezpłatnie.
Organizacją gorzowskich protestów zajmowało się kilka osób. Zarzuty postawiono jedynie Monice Drubkowskiej.
Wezwanie "pod choinkę"
Wezwanie na przesłuchanie dotarło do niej w Wigilię. - Zastanawiam się, dlaczego ja? (...) Dlaczego akurat ja dostałam zawiadomienie, skoro współorganizatorów Strajku Kobiet w Gorzowie było wielu. Jednak tylko ja mam za to odpowiadać. Czy jest to nagonka polityczna z uwagi na to, że jestem osobą LGBT, działam jako koordynatorka Wiosny Biedronia oraz w fundacji "Warto być równym nad Wartą"? – pyta Drubkowska.
Jak powiedziała reporterowi TVN24 po usłyszeniu zarzutów, to w żaden sposób nie podcina jej skrzydeł. - Czuję się zaangażowana dalej w tematy dotyczące Strajku Kobiet, aborcji i innych kwestii społecznych dotyczący również równości i mniejszości LGBT – zaznaczyła.
Protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnemu w sprawie aborcji w Gorzowie Wielkopolskim odbywały się od 23 października 2020 roku. Pierwszego dnia protesty odbywały się m.in. przed biurem Prawa i Sprawiedliwości, gdzie zapalono znicze symbolizujące "pogrzeb praw kobiet".
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: olivia08052015 / Kontakt24