Marszałek województwa zachodniopomorskiego i przedstawiciele niemieckich landów apelują o otwarcie małych przejść granicznych i przedstawienie planu otwierania granic. - Pandemia, która zaskoczyła nas wszystkich, spowodowała, że nagle życie na granicy zamarło - mówił w poniedziałek Olgierd Geblewicz.
W poniedziałek po dwóch stronach granicy polsko-niemieckiej w Rosow i Rosówku (woj. zachodniopomorskie) spotkali się Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego oraz przedstawiciele władz niemieckich krajów związkowych - Jutta Jahns-Böhm, sekretarz stanu Brandenburgii i Patrick Dahlemann, sekretarz stanu Meklemburgii-Pomorza Przedniego.
- Pandemia, która zaskoczyła nas wszystkich, nie tylko w Polsce i w Niemczech, ale na całym świecie, spowodowała, że nagle życie na granicy zamarło. Wiemy dla jak wielkiej ilości ludzi jest to tragedia. Mamy nadzieję, że jednak ten trudny czas pandemii wkrótce przeminie, a wspólnie nasze rządy – polski i niemiecki -stworzą możliwie najszybciej, i o to apeluję, mapę drogową do tego, żebyśmy mogli bezpiecznie, ale razem funkcjonować - mówi Geblewicz.
Dodał, że "dobrym ruchem" było odmrożenie granicy dla ruchu transgranicznego – pracowników czy uczniów – ale konieczne jest poznanie całego planu odmrożenia granicy.
Przypomniał, że pracownicy transgraniczni, którzy mogą już przekraczać granicę, mają bardzo utrudniony dojazd do pracy. - Jedyne czynne w okolicy przejście graniczne jest w Kołbaskowie, więc muszą często dojeżdżać kilkadziesiąt, a czasami kilkaset kilometrów do swoich miejsc pracy - mówił.
- Uważam, że rząd powinien podjąć natychmiastowe działania, żeby uruchomić kolejne przejścia graniczne, takie, jak to – zamknięte – podkreślił Geblewicz w Rosówku.
Polka jeździła do pracy rowerem, teraz musi pokonać 50 kilometrów
Patrick Dahlemann, parlamentarny sekretarz stanu Meklemburgii-Pomorza Przedniego zaapelował, aby granice zostały otwarte "nie w połowie czerwca, ale już wcześniej na małych przejściach granicznych".
- Żeby pracownicy transgraniczni i inni mieszkańcy pogranicza mogli prowadzić tutaj normalne życie – tłumaczył.
Dahlemann powołał się na przykład Polki, która pracując w przygranicznej miejscowości Rieth, a mieszkając w oddalonym o 4 km Nowym Warpnie, przed zamknięciem granic dojeżdżała do pracy rowerem. Obecnie, aby przekroczyć granicę, musi dojechać do oddalonego o ponad 50 kilometrów Kołbaskowa.
Również dr Jutta Jahns-Böhm, sekretarz stanu Brandenburgii mówiła, że zamknięcie granic przyniosło wiele problemów. - Taka główna aorta życiowa tutaj na pograniczu została zamknięta - mówiła.
Dodała, że po otwarciu granicy dla pracowników nastąpiła i tak poprawa. - Ale sytuacja nie jest jeszcze tak dobra, ponieważ to, co mam przed sobą, te małe przejścia graniczne w dalszym ciągu pozostają zamknięte. Mamy również nadzieję, że ta sytuacja szybko się zmieni - mówiła.
Listy z apelem trafią do rządów
Marszałek Geblewicz podkreślił, że konieczna jest informacja o terminie i zasadach pełnego odmrażania granicy.
- Nie tylko my, samorządowcy, ale również handel, usługi, wszyscy musimy się przygotować do nowych regulacji, do nowych obostrzeń, które pewnie zostaną utrzymane, bo wszyscy chcemy się czuć bezpiecznie – zaznaczył.
Urząd Marszałkowski zapowiedział, że zarówno marszałek woj. zachodniopomorskiego, jak i przedstawiciele obu krajów związkowych skierują do rządów: polskiego i niemieckiego specjalne listy z apelem o jak najszybsze podjęcie działań.
Kontrole na granicy Polski z krajami Unii Europejskiej w związku z epidemią koronawirusa zostały przywrócone 15 maja. Obowiązują obecnie do 12 czerwca.
Źródło: TVN24/PAP