Gdańska prokuratura wszczęła postępowanie, w którym zbada, czy uczestnicy sobotniego Trójmiejskiego Marszu Równości, którzy nieśli transparent z "przerobionym wizerunkiem Najświętszego Serca Jezusa", znieważyli uczucia religijne. Zawiadomienie w tej sprawie złożyły trzy osoby.
- Postępowanie ma formę dochodzenia i prowadzone jest pod kątem artykułu 196 Kodeksu karnego, dotyczącego obrazy uczuć religijnych - poinformowała we wtorek Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Prokuratura otrzymała zawiadomienie od trzech osób, których uczucia religijne zostały urażone w związku z zachowaniem uczestników marszu równości, który miał miejsce 25 maja tego roku w Gdańsku - sprecyzowała Wawryniuk.
Jak dodała rzeczniczka, zawiadamiający wskazali na przebranie uczestników marszu za "osoby święte", czy za "duchownych", jak również "przerobienie i prezentowanie wizerunku Najświętszego Serca Jezusa, które według ich oceny, prezentowane było jako narządy rodne kobiety".
Dochodzenie nadzoruje Prokuratura Rejonowa Gdańsk Śródmieście.
"Nie obrażaj innych"
Jak informowały lokalne media, wśród osób, które złożyły zawiadomienia, znalazł się m.in. były poseł PiS Andrzej Jaworski oraz współzałożyciel Stowarzyszenie myGdańsk.pl Hubert Grzegorczyk.
W trakcie sobotniego Trójmiejskiego Marszu Równości grupa kobiet ubranych w kolorowe stroje tańczyła wokół transparentu z rysunkiem, który według osób zawiadamiających prokuraturę, był "przerobionym wizerunkiem Najświętszego Serca Jezusa, prezentowanym jako narządy rodne kobiety". Transparent niosła osoba przebrana w biały strój.
Sprawa wywołała protesty wielu środowisk – także wśród osób wspierających marsz.
"Akt przemocy symbolicznej"
Najpierw prezydent Sopotu Jacek Karnowski, który wcześniej udzielił Stowarzyszeniu Tolerado patronatu nad Trójmiejskim Marszem Równości, napisał do organizatorów marszu: "Bardzo mi przykro i ubolewam, że V Trójmiejski Marsz Równości stał się dla części uczestników okazją do obrażania uczuć religijnych wielu Polaków. Moim skromnym zdaniem, jak ktoś chce walczyć o równość i tolerancję, to nie powinien obrażać innych".
"Jak chce się mówić o miłości, to trudno budować nienawiść. Szkoda, że takie przesłanie przebiło się z Państwa inicjatywy mającej służyć poszanowaniu tolerancji i wezwaniu do równości. Oczekuję Państwa reakcji" – pisał dalej Karnowski w liście do Stowarzyszenia na Rzecz Osób LGBT Tolerado oraz Stowarzyszenia Dziewuchy Dziewuchom.
Głos zabrała także Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska. – Jestem głęboko poruszona tym, co wydarzyło się w sobotę na V Trójmiejskim Marszu Równości – oświadczyła we wtorek. – Wystosowałam list do grupy działaczy nazywających się "Dziewuchy", które są autorem w ich mniemaniu akcji happeningowej, w mojej ocenie bardzo szkodliwego działania, które miało miejsce podczas V Trójmiejskiego Marszu Równości - dodała.
Zdarzenie określiła jako "akt przemocy symbolicznej". – Incydent, ja zobaczyłam to zdjęcie dopiero w internecie późnym wieczorem, poruszył nas do głębi. Mnie poruszył jako matkę, która była na tym marszu z dzieckiem, ale jestem poruszona też jako osoba wierząca - zaznaczyła.
Dulkiewicz swój list do członków i sympatyków Stowarzyszenia Dziewuchy Dziewuchom opublikowała we wtorek na Twitterze.
"Państwa akcja przeczy wszystkim zasadom, w które wierzę, wyznaję i chcę propagować. Dopuściliście się Państwo przemocy symbolicznej. O ile marsz powstał z pragnienia równości, o tyle ten incydent był jej całkowitym zaprzeczeniem" - czytamy w liście prezydent Gdańska. "Tak jak będę bronić prawa do równości osób LGBT+, osób z niepełnosprawnościami czy dyskryminowanych z powodu koloru skóry, tak domagam się szacunku dla ludzi wierzących" - dodała Dulkiewicz.
Napisała między innymi także, że czuje się "urażona jako osoba wierząca", natomiast "jako prezydent miasta, obejmująca patronatem marsz" czuje się "oszukana".
Przestrzeń do wyrażania swoich poglądów
Wiceprezes Tolerado Marta Magott powiedziała we wtorek Polskiej Agencji Prasowej, że stowarzyszenie odpowiedziało na razie prezydentowi Sopotu na jego list. – My na razie więcej nie komentujemy tej sprawy – dodała.
- Bardzo nam przykro, jeżeli ten happening, który nie był przez nas planowany i nie my organizowaliśmy, obraził czyjeś uczucia religijne. Najważniejszym przekazem marszu równości były słowa Pawła Adamowicza (red. - prezydent Gdańska zamordowany w połowie stycznia), że "miłość może tylko łączyć". Pamiętajmy też, że marsz był przestrzenią do wyrażania swoich poglądów i że każdy mógł wejść ze swoimi poglądami i przesłaniem - oświadczyła Magott.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa, akr/kwoj / Źródło: TVN24 Pomorze,PAP