Decyzja o umorzeniu śledztwa w sprawie wykasowania danych z nadajników GPS w samochody służbowe CBA przez byłe władze biura jest prawomocna - uznał sąd. Śledztwo zostało wszczęte z zawiadomienia obecnego szefa CBA Pawła Wojtunika. Prokuratura nie stwierdziła, że doszło do przestępstwa.
Śledztwo w sprawie decyzji b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika o usunięciu danych z rejestratorów GPS w służbowych samochodach CBA ruszyło na początku marca. Doniesienie w tej sprawie złożył obecny szef CBA Paweł Wojtunik. Sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki, tłumaczył wówczas, że było ono efektem przeprowadzonego w CBA audytu, tuż po tym jak zdymisjonowany został Mariusz Kamiński.
Z rejestratorów GPS - zainstalowanych w autach CBA późną wiosną 2008 r. - zniknął elektroniczny zapis danych z okresu do końca lipca 2009 r. Kamiński pytany o to w Sejmie stwierdził, że dane były kasowane rutynowo. Pojawiały się jednak sugestie, że skasowano je celowo, by nie można byłoby np. stwierdzić, kiedy i kto z CBA przyjechał np. do centrali PiS, albo by utrudnić śledztwo o przeciek z CBA stenogramów w aferze hazardowej.
Umorzenie i zażalenia
Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Warszawie, ale w maju śledztwo umorzono, gdyż prokurator stwierdził, że czyn nie nosił cech przestępstwa. Obecne władze CBA co prawda złożyły zażalenie na decyzje prokuratury do sądu, ale w ocenie sądu i prokuratury zrobiły to jeden dzień po dopuszczalnym terminie.
CBA nie dawało jednak za wygraną i wystąpiło do sądu z wnioskiem o przywrócenie terminu. - Sąd rozpatrywał ten wniosek w piątek i przychylił się do pierwszej decyzji sądu, a zatem, potwierdził, że zażalenie złożono po terminie. W związku z tym nasze umorzenie jest prawomocne - mówi tvn24.pl prokurator Monika Lewandowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24