Płetwonurkowie wydobyli już oba ciała ofiar katastrofy awionetki, która w sobotę wpadła do Jeziora Dworackiego w okolicach Olecka. Strażacy wydobyli też zatopioną na głębokości sześciu metrów maszynę.
- Samolot został podniesiony z dna dzięki m.in. zatopionym i napompowanym balonom, które uniosły go na powierzchnię - powiedział Piotr Talkowski ze Straży Pożarnej w Olecku.
Zwłoki dwóch lecących awionetka mężczyzn odnaleziono w poniedziałek wieczorem. Jednak ze względu na trudne warunki, zdecydowano, że zostaną wydobyte dopiero w dzień. Chodziło też o zabezpieczenie ważnych dla śledztwa śladów. Na miejscu pracują członkowie Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych, którzy ustalają przyczyny katastrofy.
Wrak odnaleziony dzięki świadkowi
Samolot z dwoma osobami na pokładzie wyleciał w sobotę z miejscowości Turośń Kościelna pod Białymstokiem, prawdopodobnie w kierunku Olsztyna. Poszukiwania rozpoczęto, kiedy maszyna nie doleciała do Rostek, gdzie miała mieć międzylądowanie. (CZYTAJ WIĘCEJ O WYPADKU)
Wrak udało się odnaleźć dzięki informacjom od świadka wypadku. W poniedziałek na policję w Olecku zgłosił się mężczyzna, który powiedział, że jego matka widziała lecącą nad jeziorem awionetkę. Strażacy przez kilka godzin przeszukiwali wskazany rejon jeziora. Wrak znaleziono na głębokości 6 metrów. W kabinie były dwa ciała przypięte pasami bezpieczeństwa.
Dyrektor Aeroklubu Białostockiego Henryk Sosnowski twierdzi, że zaginiona maszyna to mały samolot, tzw. ultralight, należący do osoby prywatnej. Lądowisko, z którego wystartowała, wykorzystywane jest przede wszystkim przez motolotniarzy. Na pokładzie były dwie osoby, w tym prawdopodobnie właściciel maszyny.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: policja Olsztyn