Prokuratorzy apelują od uniewinniającego wyroku dla dziennikarzy zatrzymanych w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej - dowiedział się portal tvn24.pl. Dokładnie w tym samym czasie inni prokuratorzy wszczynają śledztwo, w którym zbadają, czy policjanci złamali prawo, zatrzymując reporterów w PKW.
Prokuraturę Rejonową dla warszawskiego Śródmieścia dzieli odległość niespełna 5 km od siedziby prokuratury dla Mokotowa. To wystarczy, aby zupełnie inaczej oceniać głośne zatrzymania 12 osób, w tym dwóch dziennikarzy, w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej, do którego doszło w nocy z 20 na 21 listopada.
- Mogę potwierdzić, że złożyliśmy apelację od uniewinniających wyroków dla reporterów. O szczegółach apelacji nie chcę mówić, ale rozprawa będzie z pewnością jawna - mówi nam Krzysztof Ćwirta, zastępca prokuratora rejonowego Warszawa Śródmieście.
Miażdżący wyrok
Apelacja dotyczy miażdżącego dla prokuratury i policji wyroku, który zapadł w Sądzie Rejonowym w Warszawie. Oceniając zatrzymanie fotoreportera Polskiej Agencji Prasowej Tomasza Gzella i Jana Pawlickiego z TV Republika, sąd stwierdził: "Podczas działań panował bałagan, a policjanci nie nadążali intelektualnie za rozwojem sytuacji, która wcale nie była taka dynamiczna".
Zupełnie inaczej niż śródmiejska prokuratura policyjną operację oceniają śledczy na Mokotowie. W oficjalnym komunikacie poinformowali, że rozpoczęli śledztwo, w którym badane będzie ewentualne przestępstwo przekroczenia uprawnień przez dowodzących akcją.
Zapytaliśmy w Prokuraturze Generalnej, jak to możliwe, że warszawscy śledczy w tym samym czasie oceniają tę samą sytuację tak odmiennie.
Emerytura komendanta
- Przyjrzymy się, trudno to komentować bez znajomości akt. Rzeczywiście wygląda to na brak konsekwencji - usłyszeliśmy w PG.
Były minister sprawiedliwości i znany karnista Zbigniew Ćwiąkalski komentuje: - O braku konsekwencji można będzie mówić, gdy mokotowska prokuratura postawi zarzuty dowodzącym operacją. A trzeba pamiętać, że większość wszczynanych śledztw kończy się jednak umorzeniem.
Sami policjanci nie są dumni z zatrzymania dziennikarzy. Jak się dowiedzieliśmy, w pierwszych dniach lutego na emeryturę przejdzie dowodzący wtedy operacją zastępca komendanta stołecznego, inspektor Dariusz Pergoł.
- Tak, zarówno policję, jak i rząd to zatrzymanie dużo kosztowało. Minister spraw wewnętrznych przepraszała publicznie, podobnie komendant główny - usłyszeliśmy w centrali policji.
Zatrzymanie w PKW
Dwóch reporterów zatrzymano około północy z 20 na 21 listopada, gdy relacjonowali okupację gmachu PKW przez osoby domagające się natychmiastowej dymisji członków komisji. Chodziło o chaos związany z przedłużającym się obliczaniem wyników wyborów samorządowych. Wszystkich - w sumie 12 osób - policja oskarżyła o to samo; naruszenie miru domowego poprzez niewykonanie polecenia opuszczenia budynku.
Autor: Robert Zieliński / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24