Słowa samorządowców, którzy w Kotlinie Kłodzkiej przygotowują się do ewakuacji kilkuset osób, brzmią coraz bardziej dramatycznie. - Woda płynie i będzie lało. Ratujemy życie i zdrowie mieszkańców Kotliny Kłodzkiej. Omijajcie ten teren. Tu panuje sytuacja kryzysowa - apeluje wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec.
Sytuacja w Kotlinie Kłodzkiej jest coraz poważniejsza, mimo że woda opada. Władze obawiają się jednak, że prognozy meteorologów mogą się sprawdzić. A te są fatalne. Intensywne opady deszczu utrzymają się w regionie prawdopodobnie do połowy przyszłego tygodnia. W niektórych miejscach może spaść nawet 35 litrów wody na metr kwadratowy (możliwe są też opady gradu i burze). To może oznaczać dla regionu powodzie, niewidziane tu od 1997 roku.
Samorządowcy dolnośląscy dostali już instrukcje, by przygotowywać się do ewakuacji kilkuset osób. - Przewidujemy w następnych godzinach gwałtowne, punktowe opady deszczu - mówi wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec. Ostatecznej decyzji o ewakuacji jeśli nie ma, ale wszyscy postawieni są w stan gotowości.
Wojsko czeka
Na sygnał do pomocy czekają strażacy spoza województwa a także Straż Graniczna i wojsko. - Jeśli będzie taka potrzeba pomogą - przyznaje wojewoda. Jurkowlaniec radzi wszystkim by omijali tereny Kotliny Kłodzkiej. - Woda płynie i będzie lało. To się dzieje. (...) Wszystkie osoby, które planowały przyjechać do Kotliny Kłodzkiej powinny ten obszar omijać. Tutaj jest sytuacja kryzysowa. (...) Ratujemy życie i zdrowie mieszkańców Kotliny. To jest na dzisiaj nasze zadanie - podkreśla.
Starosta kłodzki Krzysztof Baldy przyznaje, że mieszkańcy Kotliny niechętnie reagują na sugestie o ewakuacji. - Siłą ludzi nie będziemy wyciągać. Ale w sytuacji zagrożenia ich życia lub zdrowia zareagujemy - zaznacza.
Nie chcą zostawiać domu
W tej chwili woda w Kotlinie Kłodzkiej już opada. Ale zniszczenia są duże. Jak relacjonują mieszkańcy, woda pojawiła się na ich podwórkach błyskawicznie, wielu nie zdążyło zareagować. - W jednej chwili drogi w wielu miejscach przestały istnieć - piszą internauci na platformę Kontakt TVN24. - To był horror. Mamy już dosyć. To kara boska - żalą się mieszkańcy Kłodzka.
Strażacy podkreślają, że "zaskoczenie" mieszkańców to bardzo często ich wina. - Ciężko się im przyzwyczaić do takich rzeczy. Ludzie boją się o swój dobytek i dlatego dochodzi do takich sytuacji, że mamy poważny problem, by namówić kogoś do ewakuacji. Odmawiają, a później dochodzi do tragedii - mówi Janusz Marnik ze straży pożarnej w Kłodzku.
Fala powodziowa już przeszła przez miasto. Woda w kilku miejscach przelała wały przeciwpowodziowe - na szczęście ich nie przerwał. Alarm powodziowy nadal obowiązuje w całym powiecie. Woda przekroczyła stany alarmowe o ponad 2 metry. Aspirant przyznaje, że w Kotlinie Kłodzkiej sytuacja nie jest najlepsza. - Powódź z 1997 roku zaczynała się podobnie. Mamy nadzieję, że tym razem nie dojdzie do takiej eskalacji - zaznacza.
Woda wezbrała nagle
Ulice Kłodzka zamieniły się w rwące potoki po tym, jak w piątek wieczorem przez miasto przeszła ulewa. Sztab kryzysowy podjął decyzję o wstrzymaniu ruchu samochodowego w mieście. W samym Kłodzku najtrudniejsza sytuacja panowała w pobliżu ulic: Korczaka, Wyspiańskiego, Lutyckiej i Śląskiej.
W mniejszych miejscowościach Kotliny Kłodzkiej rzeki i potoki również wylały. Tam sytuacja jest jeszcze gorsza niż w samym Kłodzku. Jak informował Krzysztof Dereń z centrum zarządzania kryzysowego Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, rzeki wzbierały nagle. - Tak było na rzece Biała Lądecka. Na niej nie były przekroczone stany ostrzegawcze. A w ciągu kilku godzin zostały przekroczone stany alarmowe - podkreślał.
Rozważano decyzję o ewakuacji 40 osób z budynku, znajdującego się w pobliżu Nysy Kłodzkiej w miejscowości Bardo. Ewakuacji na razie jednak nie będzie. Pierwsze doniesienia mówiły, że jest to dom pomocy społecznej. Budynek to jednak hotel, ale wszystkich 40 lokatorów zostało poinformowanych o możliwości ewakuacji. W sobotę nad ranem alarm powodziowy ogłoszono w całym powiecie ząbkowickim.
Alarmy także we Wrocławiu i Jeleniej Górze
Na Dolnym Śląsku alarmy powodziowe wciąż obowiązują we Wrocławiu i Jeleniej Górze oraz gminach: Marcinowice, Stare Bogaczowice, Świdnica, Kłodzko, Zagrodno, Nowa Ruda i powiecie kłodzkim. Pogotowie przeciwpowodziowe obowiązuje w kilkunastu miejscowościach.
Alarm powodziowy wprowadzono we Wrocławiu z powodu kontrolowanego zalania jednej z wrocławskich ulic i gospodarstwa rolnego znajdującego się na peryferiach miasta. Od czwartku trwa bowiem spuszczanie wody ze zbiornika retencyjnego w Mietkowie k. Wrocławia.
Tragiczne konsekwencje pogody
Wezbrane rzeki od początku tygodnia zalewają miasta i wsie, a wody nadal przybywa. Ściany spadającego deszczu, pioruny w tysiącach miejsc Polski, grad wielkości piłek ping-pongowych a nawet trąby powietrzne nawiedzają kraj.
Oprócz ogromnych strat finansowych, wiemy już o bardziej tragicznych konsekwencjach pogody. Jak dotąd poinformowano o jednej ofierze śmiertelnej.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: film: Paweł, fot. Kontakt TVN24