Były minister sprawiedliwości kpi z zarzutów o bezprawne udostępnienie Jarosławowi Kaczyńskiemu akt ze śledztwa ws. mafii paliwowej. Po raz kolejny odrzuca wszystkie oskarżenia i nie traci przy tym świetnego humoru: - Wezwanie do prokuratury traktuję jako prezent pod choinkę za walkę z korupcją i mafią paliwową. Widać takie czasy - mówił Ziobro dziennikarzom.
Zbigniew Ziobro się broni i sam atakuje. Przede wszystkim Platformę Obywatelską za to, że w "ostrej walce politycznej jaka obecnie się toczy", liderzy tej partii sięgają po prokuraturę i wykorzystują ją do politycznych celów. Tak właśnie były minister sprawiedliwości ocenia charakter zarzutów, kierowanych pod jego adresem.
A wiążą się one z sytuacją z przełomu 2005 i 2006 roku. Ziobro, wówczas minister sprawiedliwości, zlecił krakowskiemu prokuratorowi Wojciechowi Miłoszewskiemu, żeby ten ujawnił prezesowi PiS zeznania świadków w sprawie mafii paliwowej. - Chciałem przekonać Jarosława Kaczyńskiego do zmian w prawie, tak, aby skutecznie ścigać mafię paliwową i to się udało - tłumaczył Ziobro w "Rzeczpospolitej", która poinformowała w sobotę, że poseł PiS otrzymał w tej sprawie wezwanie do płockiej prokuratury w charakterze podejrzanego.
Ziobro radosny
- Dziś wiem, że walka z wielką korupcją i mafią paliwową, wiąże się z takimi prezentami pod choinkę. Ale ja odwzajemniam się liderom Platformy Obywatelskiej tradycyjnymi życzeniami "zdrowych i spokojnych Świąt". Życzę im też żeby w przyszłym roku nie zajmowali się tylko politycznymi śledztwami wobec konkurentów politycznych, ale by zaczęli realizować chociaż część z tych cudów, by "żyło się lepiej" - ironizował poseł PiS.
Z rozbrajającą szczerością Ziobro przyznał też, że tak naprawdę to "cieszy się na chwilę, w której zostaną mu postawione ewentualne zarzuty". Dlaczego? Bo były minister jest pewien swojej niewinności, jak i tego, że cała sprawa "obróci się politycznie przeciwko Platformie Obywatelskiej".
- Jestem zupełnie spokojny o finał. To jest fałszywe oskarżenie, o czysto politycznym charakterze. A na takie polityczne igrzyska nie można się godzić - zaznaczał były minister. To oznacza z kolei, że poseł nie zamierza składać broni i na rząd poskarży się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. - Wszystko wskazuje, że tak się stanie - podkreślał.
Ziobro zapewnił, że 20 stycznia na pewno stawi się przed płockimi prokuratorami. Co im powie? Że "niczego nie żałuje i zrobiłby to jeszcze raz".
"Skasuje" przeprosiny?
Były minister sprawiedliwości skomentował też wyrok sądu, który orzekł, że za słowa o kardiochirurgu Mirosławie G. ("Już nikt, nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" - red.) Ziobro musi przeprosić lekarza w telewizyjnych spotach (w trzech największych stacjach podczas najlepszego czasu antenowego). Poseł broni nie składa i podtrzymuje wcześniejsze zapowiedzi, że będzie wnioskował o kasację, absurdalnego jego zdaniem, wyroku do Sądu Najwyższego.
- To jest wyrok kuriozalny. Wykracza on poza standardy obowiązujące w demokratycznym państwie i nakłada knebel na wolność wypowiedzi. To co jest najistotniejsze dla mnie, to fakt, że nie miałem w pierwszej i drugiej instancji możliwości by przedstawić swoje wyjaśnienia, dowody. W jaki sposób sąd mógł zrozumieć więc moją motywację? – pytał retorycznie.
Wykonanie sądowego wyroku kosztowałoby posła grubo ponad 200 tysięcy złotych, co według niego, w praktyce sprowadza się do konfiskaty znacznej części jego majątku. Na uniknięcie takiego scenariusza były minister też ma jednak sposób. Razem z wnioskiem o kasację Ziobro złoży bowiem wniosek o wstrzymanie wykonania wyroku do sądu w Krakowie.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24