- Nie spodziewałem się tego - tak o wyemitowaniu w rosyjskiej państwowej telewizji filmu "Katyń" mówi jego reżyser. Andrzej Wajda jest przekonany, że pokazanie filmu akurat tuż przed obchodami rocznicy zbrodni katyńskiej, nie jest przypadkiem.
- Ja myślę, że w Rosji nic się nie dzieje bez powodu. To nie jest tak, że ktoś nagle decyduje: "a, to dajcie jakiś film" - mówi reżyser w "Faktach po Faktach" w TVN24.
Ucieszyłem się bardzo, że w tej dyskusji historycy nie kwestionowali podstawowych faktów na temat zbrodni katyńskiej. A Nikita Michałkow, który był tam przedstawicielem ludzi kina, powiedział, że chciałby zobaczyć w tym filmie twarz zła. (…) Ktoś z historyków mu odpowiedział, że tamto zło nie miało twarzy. Andrzej Wajda, reżyser filmu "Katyń"
Zobaczyli ci, co chcieli
I choć film pojawił w programie Kultura, który nie ma szerokiego zasięgu, to zdaniem Wajdy wystarczyło to, aby "zobaczyli go ci, którzy chcieli". - Zadzwonili do mnie wczoraj przyjaciele z Moskwy (...) (Dla nich - przyp.) film jest zdecydowanie poruszający. Zobaczyli film, jako spojrzenie sprawiedliwe. Człowieka, który nie jest wrogiem Rosji, Rosjan. Który potrafi zrozumieć, że to jest zbrodnia systemu.
Po nakręceniu filmu reżyser był jednak niemal pewien, że jego obraz nie trafi do szerokiego grona Rosjan. - Nigdy nie spodziewałem się tego. Obserwując projekcje, na których byłem w Moskwie w zeszłym roku w Domu Kina i Domu Literatury, spodziewałem się, że to są sposoby, by wybić ten film na aut. Pokazać środowisku, które i tak ma jasny pogląd na temat zbrodni katyńskiej. Obejrzą film, odbędzie się dyskusja i na tym się wszystko zakończy - mówi.
My też mówimy do nich: przyjaciele Moskale, zróbcie coś, żeby u was zapanował system takiej wolności, poszanowania praw człowieka, jak w Europie. Jesteście częścią Europy.
Filmy potrzebne
Andrzej Wajda, którego ojciec zginął w Katyniu, chciałby teraz - gdy zaczęła się dyskusja na temat rozliczenia tej zbrodni, by wymiar sprawiedliwości Rosji powrócił do badania mordu. Ma nadzieję, że jego film w tym pomoże.
- Mnie parę razy w życiu udało się zrobić film, który pojawiał się wtedy, kiedy był potrzebny. Tak się pojawił "Popiół i diament", "Człowiek z marmuru" i "Człowiek z żelaza". (...) Robi się film, który nie jest tylko wydarzeniem kinowym, artystycznym. Nagle ten film włącza się w rzeczywistość. W takim kraju jak nasz, kino nie może się wyzbyć tej funkcji. Bardzo mnie cieszy to, że zrobiłem ten film wtedy, gdy dyskusja się toczy. I kiedy są siły w Rosji, które chcą odnowić przerwany w 2004 roku proces katyński.
Juz nie na marginesie prawdy historycznej?
Reżyser dodał także: - To jest droga, po której chciałbym, żeby Rosja kroczyła. Dlatego, że jest absolutnie koniecznie, by Rosja stała się się państwem wolnym, demokratycznym. (...) Pokaz filmu, to nie jest próba wykręcenia się. Myślę, że są siły w Rosji, które rozumieją, że zbrodnia katyńska nie może pozostać na boku prawdy historycznej - przekonuje.
Od władz Rosji najbardziej chciałby więc usłyszeć jedno: że otwiera się znowu proces katyński - śledztwo w sprawie zbrodni na Polakach.
W zeszłym roku wysłałem do prokuratora naczelnego Rosji list z prośbą, żeby napisał mi, na jakiej podstawie, jakich paragrafów, jakiego prawa mój ojciec został pozbawiony życia. Dostałem odpowiedź. Brzmiała, że nie może uczynić za dość mojej prośbie, bo nie ma teczki mojego ojca. Z czego wynikało by, że każdy z zamordowanych oficerów został z innego powodu pozbawiony życia. A przecież to jest kłamstwo. Prawda została zawarta w dokumencie, który dotarł do Polski. Który Jelcyn przysłał do naszych władz (…) z prośbą Berii by rozstrzelać polskich oficerów. I pod ta prośbą jest podpis Stalina.
Źródło: tvn24