Zaznaczenie terenu, zdystansowanie się od kontrowersyjnych dokonań PiS, a potem powrót do kraju w aureoli "męża opatrznościowego" i objęcie rządów w PiS. Według niektórych polityków PiS, właśnie takie są motywy działania Zbigniewa Ziobry, który doprowadził wczoraj do zgrzytu w PiS. Polityk wytknął partii błędy w kampanii, zażądał odsunięcia niektórych ludzi i wezwał do "bicia się w piersi". Za nim idą już kolejni, m.in. przegrani w eurowyborach Arkadiusz Mularczyk i Jolanta Szczypińska, która nazwała kampanię PiS "najgorszą i najbardziej egoistyczną" w historii.
Dlaczego Zbigniew Ziobro przypuścił atak od razu po wyborach? Były minister sprawiedliwości mógł mieć od początku taki plan. - Dostać mandat i zacząć się dystansować od polityki partii - mówi "Dziennikowi" ważny polityk PiS. Jaki miałby w tym cel? Według gazety, po serii nieuchronnych klęsk PiS (w wyborach samorządowych, parlamentarnych i prezydenckich), nie będzie dało się uciec od rozliczeń personalnych. A wówczas Ziobro mógłby wrócić.
Z kolei drugi polityk PiS - określany przez "Dziennik", jako "wywodzący się z zakonu PC" - uważa, że Ziobro swoim wystąpieniem "znacznie się oddalił od osiągnięcia wielkich celów w PiS". Na planowanym w tym tygodniu komitecie politycznym nikt nie szykuje jednak rozliczenia Ziobry za wczorajszą krytykę. - Chyba, że sam prezes znów nie zdzierży - zaznacza jeden z członków tego gremium. Jego zdaniem obaj bracia - i Lech i Jarosław - mają już dość Ziobry i jego kolejnych akcji. - Nie zdziwię się, jeśli skończy jak Ludwik Dorn - uważa jeden z młodych posłów PiS.
Zawsze mówiło się o tym, że Zbigniew Ziobro będzie miał ambicje, by objąć przywództwo w Prawie i Sprawiedliwości Lena Kolarska-Bobińska
Sam Ludwik Dorn ocenił w "Faktach po Faktach", że "traktowanie Ziobry jak uczniaka i odsyłanie go do szkolnej ławki nie jest działaniem eleganckim i roztropnym". Według byłego marszałka, Ziobro poprzez zdobycie znakomitego wyniku w eurowyborach, jest "twórcą jedynego jasnego punktu w szarym powyborczym obrazie". Według niego, apel Ziobry o rozliczenie spin doktorów to poważny głos w partii Jarosława Kaczyńskiego. - Wskazuje, że w mojej partii zaczynają zabierać głos ludzie, którzy chcą się wziąć za barki z rzeczywistością no bo ta rzeczywistość nie jest najlepsza - stwierdził. CZYTAJ WIĘCEJ
Górski: Robiono wszystko, by wygrali namaszczeni
Według rozmówców "Rzeczpospolitej", przyczyn ostrej reakcji Zbigniewa Ziobry należałoby szukać w nieczystej walce frakcji PiS podczas kampanii. Część posłów mówi, że gdy wewnętrzne sondaże wskazywały, iż ludzie Ziobry mogą wyprzedzić popierane przez spin doktorów "jedynki", pojawiły się problemy z uzyskaniem zgody na większe limity finansowe, udział w debatach wyborczych i emisję spotów. Taki los spotkał na przykład kandydującego z Poznania posła Tomasza Górskiego. - W tej kampanii robiono wszystko, by wygrali namaszczeni przez kilka osób ze sztabu kandydaci. Tym, którzy im zagrażali, podkładano świnię - wyznaje "Rz" poseł Górski.
Szczypińska też chce rozliczeń
- Zbyszek walczył głównie o to, by razem z nim do Brukseli poszło jak najwięcej jego ludzi - mówi z kolei "Dziennikowi" poseł PiS z południa kraju. Celu jednak nie osiągnął. Jego kandydaci nie wzięli mandatu. Beata Kempa przegrała z prof. Ryszardem Legutką, który w sondażach miał fatalne notowania. Natomiast Arkadiusz Mularczyk - bliski przyjaciel Ziobry, który wczoraj także przyłączył się do ataku na spin doktorów - także nie dostał mandatu.
Podobnie jak Jolanta Szczypińska, która poszła śladem Ziobry i w dzisiejszej "Rzeczpospolitej", także zajęła jednoznaczne stanowisko. - To była jedna z najgorszych i najbardziej egoistycznych kampanii wyborczych, w których brałam udział. Trzeba rozliczyć osoby, które ją prowadziły - wyznała posłanka PiS, do niedawna uchodzącą za zaufaną Jarosława Kaczyńskiego.
"Normalna dyskusja"
- To normalna, merytoryczna dyskusja wewnątrz naszej partii – zapewniał we wczorajszym programie "24 godziny" Marek Migalski, politolog i eurodepudowany PiS. - Dyskusja w partiach demokratycznych jest czymś normalnym i cieszę się, że politycy w PiS mają odwagę dyskutować. To na pewno przysłuży się partii - powiedział Migalski.
Jednak nie przekonał tym Leny Kolarskiej-Bobińskiej, nowej europosłanki PO. - Jeśli politycy opozycji tak dyskutują za pomocą mediów, to mamy do czynienia z otwartą walką. I nie ma to nic wspólnego z merytoryczną debatą wewnątrzpartyjną - mówiła Kolarska-Bobińska.
"Podjąć refleksję i odsunąć się"
Zbigniew Ziobro domaga się rozliczenia odpowiedzialnych za kampanię PiS - Być może to osoby powinny się odsunąć - stwierdził w Polskim Radiu. Wsparł go Arkadiusz Mularczyk: - Brakowało wizji i strategii - ocenił. Nazwiska nie padły, ale spin doctorami PiS, a zarazem przeciwnikami Ziobry w walce o wpływy w partii są Michał Kamiński i Adam Bielan. Być może osoby, które odpowiadają za sferę przekazu, komunikacji po stronie Prawa i Sprawiedliwości, powinny podjąć pewną refleksję i może odsunąć się. Może powinny być zaangażowane nowe osoby do tej bardzo ważnej sfery działalności – zasugerował.
Minister sprawiedliwości nazwisk nie wymienił, ale powszechnie wiadomo, że w partii Jarosława Kaczyńskiego za komunikację odpowiadają dwaj spin doktorzy - Adam Bielan i Michał Kamiński. I że spin doktorzy od dawna konkurują z Ziobro o wpływy w PiS.
Źródło: TVN24, PAP