Zbigniew Ziobro domaga się rozliczenia odpowiedzialnych za kampanię PiS - Być może to osoby powinny się odsunąć - stwierdził w Polskim Radiu. Wsparł go Arkadiusz Mularczyk: - Brakowało wizji i strategii - ocenił. Nazwiska nie padły, ale spin doctorami PiS, a zarazem przeciwnikami Ziobry w walce o wpływy w partii są Michał Kamiński i Adam Bielan.
Ziobro nie krył satysfakcji ze zwycięstwa w Krakowie, gdzie zdobył 35 procent głosów i rozgromił jedynkę PO, Różę Thun (17 procent). - Nie spodziewałem się aż takiego wyniku – przyznał w Polskim Radiu Zbigniew Ziobro. Jego zwycięstwo błyszczy tym bardziej na tle całego PiS, na które zagłosowało 27,4 procent wyborców, o blisko 17 punktów procentowych mniej niż na Platformę.
Według Ziobry zwycięstwo PO to efekt "niezwykłej sprawności i skuteczności w obszarze propagandy, PR-u, czy jak ktoś woli, socjotechniki". Tego właśnie, w opinii byłego ministra, zabrakło PiSowi. - Być może osoby, które odpowiadają za sferę przekazu, komunikacji po stronie Prawa i Sprawiedliwości, powinny podjąć pewną refleksję i może odsunąć się. Może powinny być zaangażowane nowe osoby do tej bardzo ważnej sfery działalności – zasugerował.
Ziobro chce się pozbyć spin doctorów?
Minister sprawiedliwości nazwisk nie wymienił, ale powszechnie wiadomo, że w partii Jarosława Kaczyńskiego za komunikację odpowiadają dwaj "spin doktorzy" - Adam Bielan i Michał Kamiński. I że spin doktorzy od dawna konkurują z Ziobro o wpływy w PiS.
Czy Ziobro chce wykorzystać swój sukces do pozbycia się konkurencji? I czy władze wyciągną wobec Bielana i Kamińskiego konsekwencje? Rzecznik PiS zaprzecza. - Nie widzę tu żadnego problemu, jeśli chodzi o wynik wyborczy PiS - stwierdził Mariusz Błaszczak. Pytany o słowa Zbigniewa Ziobry, Błaszczak stwierdził, że "do końca nie wie, o co chodziło panu ministrowi". - Należałoby spytać samego zainteresowanego - uciął.
Mularczyk: Bielan i Kamiński grali pod siebie
"Do końca" wie natomiast Arkadiusz Mularczyk, uznawany w PiS za człowieka Ziobry. Według niego w kampanii popełniono "kilka poważnych błędów", a odpowiadają za nie właśnie dwaj spin doctorzy. - Brakowało wizji i strategii, na przykład spot z trzema naszymi koleżankami, które nie startowały do europarlamentu to był strzał kulą w płot - krytykował w TVN24.
Mularczyk zasugerował też , że "brak wizji" to nie przypadek. - Jest pewien konflikt interesów w sytuacji, gdy osoby kandydujące z pierwszych miejsc jednocześnie kształtują politykę medialną partii. Bo to może rodzić wątpliwości, czy ta kampania prowadzona jest racjonalnie i celowo, a nie tylko i wyłącznie pod siebie - zaznaczył.
Kamiński: Lepiej się nie opluwać
Michał Kamiński, który niemal w kieszeni ma mandat europosła, tłumaczył natomiast w TVN24, że wynik PiS „na pewno jest dużo lepszy niż to, co dawały sondaże przedwyborcze”. Polityk zapowiedział też, że Prawo i Sprawiedliwość utworzy w Parlamencie Europejskim nową grupę konserwatywną. Spin doktor PiS zapewniał, że nie będzie to jednak w kolizji ze współpracą z PO na forum europejskim. – Kłóćmy się o programy, ale nie atakujmy się personalnie. Lepiej się nie opluwać i działać dla dobra Polski – zapewniał Kamiński.
Libertas: Wyniki te nie są oszałamiające
Powodów do entuzjazmu nie miał Artur Zawisza z Libertas Polska. Jego partia zdobyła zaledwie 1,14 procent poparcia. – Wyniki te nie są oszałamiające – przyznał w TVN24 Zawisza. Skąd taki słaby wynik? – Naszą trudnością było to, że głosiliśmy program europejski kierowany do wyborców eurosceptycznych – mówił Zawisza. – To okazało się zbyt trudną układanką – przyznał polityk. Zawisza dodał też, że Libertas starło się ze „słoniami partyjnymi” i to właśnie między nimi Polacy dokonali wyboru. Co będzie dalej z Libertas? Polityk stwierdził, że „trzeba nad tym dyskutować”, ale zaraz dodał, że „nie sposób przejść do porządku dziennego nad faktem, że Libertas udało się zgromadzić szeroką grupę przedstawicieli polskiej prawicy”.
Piechociński: Trochę nam smutno
Mieszane uczucia z wyborów do europarlamentu miał Janusz Piechociński, niedoszły europoseł z PSL. – To nieobecni zdecydowali, że zamiast pięciu, mamy trzy mandaty – mówił Piechociński. Według polityka, to właśnie wyborcy z mniejszych miast i miejscowości, którzy mniej tłumnie poszli do urn, przyczynili się do słabszego wyniku PSL. – Trochę nam smutno, że miasta się sprężyły, a tereny wiejskie zostały w domu – mówił polityk. Według niego, „duże miasta dały się nabrać na tę wojnę w PO-PiS”, a partie te „bardzo zręcznie moderowały debatę publiczną nie na tematy europejskie, tylko krajowe”. PSL z wynikiem 7 procent wprowadzi do europarlamentu trzech swoich deputowanych. Partia Waldemara Pawlaka – według początkowych danych PKW – zdobyła cztery mandaty, jednak ogłaszając wyniki z 98,9 proc. obwodów, komisja poinformowała, że PSL wprowadzi trzech posłów. – Zostało w rodzinie ludowo-chadeckiej – próbował pocieszać się Janusz Piechociński, komentując fakt, że mandat z PSL trafił do koalicyjnego PO.
Iwiński: Absurdalna i nieczytelna ordynacja
- Wybory te pokazały, że nie ma w Polsce lewicy politycznej bez SLD. Próby obejścia Sojuszu skazane są na niepowodzenie – tłumaczył w TVN24 Tadeusz Iwiński, który – w świetle sondaży – ma już zapewniony fotel europosła. Iwiński komentował w ten sposób słaby wynik Centrolewicy (2,4 proc.), z której startowali byli politycy związani z SLD. Polityk nie zostawiał też suchej nitki na obowiązującej ordynacji wyborczej do europarlamentu, którą nazwał „absurdalną” i „nieczytelną”. Według posła, Polska powinna pójść śladem większości krajów europejskich i „stworzyć jeden okręg wyborczy”. – Gdyby cała Polska była okręgiem wyborczym, wtedy byłaby jedna lista lewicy i znalazłoby się miejsce dla takich polityków jak Olejniczak, Rosati, Borowski i Iwiński – mówił poseł.
Źródło: TVN24, Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP