Chorzy, którzy chcą się zapisać do specjalisty w warszawskim szpitalu okulistycznym, muszą liczyć się ze sporymi utrudnieniami. Żeby zdążyć i nie odejść z kwitkiem, przed budynkiem kliniki trzeba stać już kilka godzin przed jej otwarciem. Bez względu na mróz. Dyrekcja szpitala, po interwencji reporterów TVN Warszawa, zapowiedziała, że zmieni system rejestracji.
W budynku szpitala okulistycznego w Warszawie rozgrywały się dantejskie sceny - od wielometrowych kolejek po szarpaniny. Skąd nerwy? Wszyscy pacjenci chcieli się zapisać do lekarza-specjalisty, tylko że nie dla wszystkich starczy miejsc.
A kolejna tura dopiero za miesiąc - według obowiązującego w placówce systemu rejestracji, na cały luty wizyty przydzielane były tylko w ostatni poniedziałek stycznia.
Mimo mrozu, mimo wszystko
Mąż przyszedł dzisiaj o wpół do trzeciej, żebym była w kolejce
Z powodu tego dziwnego systemu, chorzy - którzy do Warszawy przyjeżdżają z całego województwa - ustawili się w kolejce już w środku nocy. Choć zapisy zaczynały się o 7.30.
Do tego czasu trzeba było stać na dworze. - Mąż przyszedł dzisiaj o wpół do trzeciej, żebym była w kolejce - mówi jedna z pacjentek. I tak była w komfortowej sytuacji: w wystawaniu w długiej nocnej kolejce wyręczył ją mąż, ona zmieniła go rano. Pacjent musi się bowiem zapisać do lekarza osobiście. - Mojej mamie powiedziano, że ma być osobiście, ludzie chorzy mają stawić się osobiście, no jak tak można! - oburza się na ten wymóg inna kobieta z kolejki.
Poza wszystkimi niedogodnościami zebrani przed kliniką pacjenci mieli jeszcze jeden problem - czy starczy dla nich miejsca, czy być może będą musieli wrócić pod szpital za miesiąc? Koczujących przed budynkiem chorych ochroniarze wpuścili do środka dopiero wtedy, kiedy zobaczyli kamery TVN Warszawa. Jak mówią sami pacjenci, miesiąc wcześniej stali na zewnątrz jeszcze dłużej, a nocne kolejki - tu to normalne.
Zmienimy system. Od razu
Sposób zapisywania się na wizytę u lekarza bardzo nie podoba się pacjentom. Woleliby zarejestrować się od razu, a potem najwyżej dłużej czekać na wizytę. - Czy to nie może być codziennie, tylko ludzie o trzeciej stają w kolejce? Przecież ostatecznie my za to płacimy - pyta jedna z kobiet.
Dyrektor szpitala, prof. Jerzy Szaflik, twierdzi, że zapisywanie się od razu na cały rok byłoby dla pacjentów niekorzystne, bo szybko skończyłyby się miejsca i oczekiwanie byłoby niezwykle długie.
Profesor Szaflik obiecuje jednak, że od końca lutego zapisy będą prowadzone już na bieżąco, a nie raz na miesiąc, aby nie dopuścić do kolejnych bójek w szpitalu. - W sytuacji takich naprężeń i takich problemów wprowadzę takie zarządzenie od zaraz - zapowiada.
Z kolei NFZ, dowiedziawszy się o problemach chorych, zapowiada kontrolę. - Do czegoś takiego dojść nie powinno. Każdy pacjent ma prawo w każdym momencie przyjść do zakładu opieki zdrowotnej i zarejestrować się - mówi Mirosław Jeleniewski z Funduszu.
Źródło: tvn24