Tym razem pasja kolekcjonerska przekroczyła dopuszczalne granice. Pewien mężczyzna z małej wsi Niwiska na Podkarpaciu zbierał amunicję, pociski dawał często do zabawy dzieciom, a swą kolekcję ukrywał w piecu kaflowym, w którym buchał ogień...
O zbiorze dowiedzieli się policjanci z Mielca. Ponieważ 37-latek nigdy nie występował o pozwolenie na broń, funkcjonariusze odwiedzili go z nakazem przeszukania. Podejrzanego nie było w domu, ale jego brat szybko wskazał policjantom miejsce, w którym są naboje.
Naboje w piecu
Policjantom włos zjeżył się na głowach. 210 naboi karabinowych i 60 pistoletowych leżało w worku, w piekarniku kaflowego pieca, a w palenisku, nieco wyżej... płonął ogień. Kiedy policjanci zabezpieczali amunicję, w domu zjawił się właściciel nielegalnego arsenału. Był pijany, wulgarny i agresywny, trzeba było użyć siły i kajdanek, by go obezwładnić.
Kolega też zbierał
Jak wynika z ustaleń mieleckich policjantów 37-letni kolekcjoner dawał sprawne naboje dzieciom do zabawy, chwalił się też, że potrafi je bezpiecznie rozbrajać.
Przy okazji okazało się że mieszkający niedaleko 25-letni kolega zatrzymanego ma podobną pasję. Trzymał w domu 36 bomb lotniczych (każda o wadze 5 kg), 2 naboje przeciwlotnicze i pocisk artyleryjski. Część jego kolekcji nosiła ślady amatorskiego "rozbrajania".
Teraz obaj usłyszą zarzuty nielegalnego posiadania amunicji, grozi im do 8 lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: policja Mielec