To polityczny pojedynek i niedopuszczalny wstęp do kampanii wyborczej - w tak ostrych słowach premier Donald Tusk podsumował spotkanie u prezydenta ws. afery hazardowej. Jego zdaniem, zaangażowanie Lecha Kaczyńskiego w sprawę jest ponadstandardowe. - Gra się rozpoczęła, choć apelowałem do prezydenta, by wytrzymał jeszcze kilka miesięcy i zachował neutralność właściwą dla zajmowanego urzędu - powiedział szef rządu.
Spotkanie w Belwederze poświęcone aferze hazardowej, na którym pojawili się premier Donald Tusk, wicepremier Grzegorz Schetyna, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, a także marszałek Sejmu Bronisław Komorowski i politycy PiS, SLD i PSL z prezydium Sejmu i Senatu, trwało nieco ponad 30 minut. Szef rządu i marszałek Sejmu wyszli przed czasem. - Premierowi puściły nerwy - powiedział Jerzy Szmajdziński, wicemarszałek z SLD.
Swoje niezadowolenie Tusk i Komorowski okazali, kiedy wyszli do dziennikarzy i w ostrych słowach podsumowali rozmowę z Lechem Kaczyńskim.
- To spotkanie miało charakter polityczny, zwróciłem na to uwagę prezydentowi - powiedział Tusk. I dodał: - To było na polityczne zamówienie. A szczególnie bulwersujące jest to, że robi się z tego polityczny pojedynek i niedopuszczalny wstęp do kampanii wyborczej. Poziom zaangażowania i emocji pana prezydenta podczas spotkania wskazuje na ponadstandardowe zainteresowanie mimo wyjaśnień, jakie ma do dyspozycji ze strony CBA i ministra sprawiedliwości.
"Prezydent chciał aresztowań"
Zdaniem premiera, o nadmiernym politycznym zaangażowaniu prezydenta świadczy choćby to, że w czasie spotkania stwierdził, że oczekuje aresztowań. - Nie powiedział jednak, kogo chciałby zaaresztować - powiedział Tusk. I podkreślił: - Gra się rozpoczęła, choć apelowałem do prezydenta, by wytrzymał jeszcze kilka miesięcy i zachował neutralność właściwą dla zajmowanego urzędu.
Szef rządu podkreślił, że Lech Kaczyński nie mógł otrzymać na spotkaniu żadnych nowych informacji ws. afery hazardowej. - Prezydent uznał, że zaprosi na spotkanie tych, którzy otrzymują z CBA materiały (w sprawie afery hazardowej - red.). W ten sposób okazało się, że o spotkaniu najwyższych władz państwowych i składzie delegacji decyduje szef CBA. To jest niedopuszczalne i bulwersujące. Zwrócił na to uwagę prezydentowi marszałek Sejmu - stwierdził Tusk. I dodał: - Źle się dzieje, kiedy CBA angażuje prezydenta do akcji politycznej, albo odwrotnie. Trudno mi ocenić, kto kogo wykorzystuje.
Wtórował mu Komorowski, gdyż jak powiedział, nie miał informacji, że materiały z CBA dostali też wicemarszałkowie Sejmu i Senatu. Miał ją za to prezydent. - Wedle klucza wyreżyserowanego przez CBA, pan prezydent napisał scenariusz dzisiejszego spotkania. Dla nas jest to nie do przyjęcia. Nie może być tak, że tajne służby piszą w Polsce scenariusze polityczne - oburzał się marszałek Sejmu.
Premier powiedział, że nie będzie relacjonował treści spotkania, gdyż prezydent oznajmił, że jest ono tajne. Choć - jak zastrzegł szef rządu - nie podano tam żadnej tajnej informacji.
Możliwa dymisja
Premier zapewniał, że zależy mu, żeby tę sprawę wyjaśnić i to w świetle jupiterów. - Po to zaangażowana jest prokuratura i CBA - podkreślił Tusk. I zapowiedział, że jeszcze w piątek spotka się z ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim, który wraca z zagranicy, by dowiedzieć, jaką i czy w ogóle pełnił rolę w aferze hazardowej.
- Oczekiwałem jak najszybciej powrotu ministra Drzewieckiego w związku z publikacją "Rzeczpospolitej", która umożliwia zadanie innych pytań niż tylko te dotyczące legislacji. Po jego wyjaśnieniach, ocenię czy może pełnić funkcję w rządzie, a Platforma - czy w partii - powiedział premier, nie wykluczając dymisji.
"Chaos i groza"
Lech Kaczyński zaprosił premiera oraz prezydia Sejmu i Senatu na spotkanie ws. afery hazardowej. Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz i wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski od razu zapowiedzieli, że do prezydenta nie pójdą. Wykluczał to wcześniej również marszałek Bronisław Komorowski.
Jeszcze w czwartek marszałek Sejmu mówił, że "takie spotkanie może być wyłącznie dodatkiem do tworzenia atmosfery chaosu i grozy". Krytykował również formę zaproszenia. Potem zmienił jednak zdanie.
Afera hazardowa
W piśmie dotyczącym prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej CBA ostrzegło prezydenta, premiera, władze Sejmu i Senatu, że na tych zmianach budżet państwa może stracić 469 mln zł. Taka kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe, ale o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków PO biznesmeni z Dolnego Śląska: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek.
Jak podała "Rzeczpospolita", w aferę zamieszani mają być dwaj politycy PO: były szef klubu Platformy i szef Komisji Finansów Publicznych Zbigniew Chlebowski oraz minister sportu Mirosław Drzewiecki. "Rz" podała, że obaj mieli lobbować w interesie firm hazardowych.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24